Wisła Kraków - Pogoń Szczecin 1:0 (0:0) 1:0 Bartkowski (74).
Sedziował Paweł Gil (Lublin).
Widzów: 11 398
Żółte kartki: Bartkowski (Wisła), oraz Drygas, Fojut (Pogoń).
Czerwona kartka: Rapa (62, Pogoń).
Wisła: Buchalik - Bartkowski, Głowacki, Arsenić, Sadlok - Boguski (61, Małecki), Basha, Pérez, Halilović (61, Wojtkowski), Imaz (79, Bartosz) - Carlitos.
Pogoń: Załuska - Râpă, Fojut, Dwali, Nunes - Formella (66, Niepsuj), Drygas, Piotrowski (77, Kort), Gyurcsó (84, Listkowski) - Delew, Frączczak.
Pogoń przegrała piąty mecz z rzędu, jej sytuacja po każdej kolejnej porażce robi się coraz bardziej dramatyczna. Powoli trzeba się przyzwyczajać do myśli, że na 70-lecie klubu ten może spaść z ekstraklasy.
Mecz w Krakowie był dramatyczny, Pogoń przez ostatnie pół godziny grała w osłabieniu - czerwoną kartkę zobaczył Rapa, w doliczonym czasie gry sędzia nie uznał bramki Fojuta, bo ten jego zdaniem faulował bramkarza. Obie sytuacje były kontrowersyjne, ale arbiter miał prawo podjąć takie decyzje.
Trzeba uczciwie przyznać, że Pogoń nie zasłużyła w tym meczu nawet na punkt. Była zespołem zdecydowanie słabszym, ustępowała gospodarzom pod każdym względem. O ile we wcześniejszych meczach można było dostrzec w grze portowców fragmenty gry ciekawej, szybkiej, to już w Krakowie niczego takiego nie było.
Pogoń w całym meczu nie zanotowała celnego podania w pole karne rywala, poza nieuznanym golem nie miała kontaktu z piłką w polu karnym przeciwnika, oddała trzy celne strzały, ale oba zza pola karnego. Nie stwarzała sytuacji, liczyła w końcówce na stałe fragmenty gry i omal się nie uśmiechnęło do niej szczęście. Pomysłu na grę w ofensywie nie było żadnego.
Defensywna taktyka
Być może trener Runjaic uznał, że skoro jego nowa drużyna nie potrafi strzelać goli, to powinna się zająć głównie przeszkadzaniem przeciwnikowi, ale też wychodziło to bardzo słabo. Gra defensywna Pogoni prezentowała sie katastrofalnie.
Strata zaledwie jednego gola absolutnie nie odzwierciedla przebiegu meczu, przewaga miejscowych była przygniatająca, gospodarze z łatwością przedostawali sie w okolice bramki Załuski, wygrywali główkowe pojedynki w polu karnym. Właśnie po takiej sytuacji zdobyli jedynego gola w meczu, na którego zanosiło się od bardzo dawna. W całym spotkaniu portowców od utraty gola aż trzy razy ratował słupek.
We wcześniejszych meczach Pogoń przegrywała, ale wrażenie robiła takie, że mówiło się o niej, że to zespół z potencjałem, nie zasługujący na ostatnie miejsce. Po meczu w Krakowie można stwierdzić coś zupełnie innego. Pogoń zaprezentowała się jako zespół kompletnie bez żadnych atutów, bez żadnego potencjału, same nazwiska nie grają.
Pogoń nie pasuje do ekstraklasy
Pogoń zajmuje ostatnie miejsce, bo jest najsłabszą drużyną w ekstraklasie, która na dziś bezwzględnie nie zasługuje na rywalizacje wśród najlepszych drużyn w kraju. Pogoń do ekstraklasy nie pasuje. To jest nieprawdopodobne, jak można w krótkim okresie czasu tak mocno obniżyć wartość zespołu poprzez nieodpowiedzialne działania, lub ich brak.
Czas najwyższy zdać sobie sprawę, że obecna pozycja Pogoni, jej gra, brak stylu, to nie jest chwilowy kryzys, ale efekt działań zarządu, pionu sportowego. Drużyna, którą obserwujemy na boisku jest owocem tych działań i nie ma szans, by to się w tym roku zmieniło.
Trener Runjaic zdecydował się na grę dwójką napastników: Frączczakiem i Delevem, ale żadne taktyczne przetasowania niczego nie zmienią. Drużyna jest słabo przygotowana, źle sformatowana, nie ma w niej pasji, apatia i przygnębienie narasta, przeciwnicy łapią punkty, dystans w tabeli się powiększa, a szanse na uratowanie ekstraklasy maleją do tego stopnia, że już w tym roku może być po zabawie. ©℗ Wojciech Parada