Piłkarze Pogoni Szczecin rozpoczęli drugą przerwę na reprezentację jako lider tabeli, ale mają zaledwie cztery punkty przewagi nad dziewiątą w tabeli Legią Warszawa. Dwie porażki w dwóch najbliższych meczach mogą zepchnąć portowców poza pierwszą ósemkę i biorąc pod uwagę sposób grania szczecińskiej drużyny, jej formę, wyniki ostatnich meczów, to jest to zagrożenie realne i trzeba je brać pod uwagę.
Pogoń nie prezentuje formy lidera i kandydata do mistrzowskiego tytułu, znajduje się na czele stawki, bo ma furę szczęścia i w bramce najlepszego w ekstraklasie piłkarza na tej pozycji – Dante Stipicę. Trener Kosta Runjaic z całą pewnością zdaje sobie sprawę z licznych mankamentów, piłkarskich ułomności.
Choć Pogoń jest liderem, to jest również drużyną, która po jedenastu meczach stworzyła spośród wszystkich drużyn najmniej sytuacji strzeleckich - zaledwie 14. Tak wynika ze statystyk przeprowadzanych przez portal ekstrastas.pl. Pozycja w tabeli, dorobek punktowy absolutnie nie odzwierciedla tego, co dzieje się na boisku. Dzieje się niewiele dobrego i trzeba mieć tego świadomość.
Dzisiejsza Pogoń jest zjawiskiem pełnym sprzeczności. Można zaryzykować tezę, że za dwuletniej kadencji trenera Runjaica tak źle i nieporadnie wyglądającej drużyny ze Szczecina jeszcze nie widzieliśmy. Przyzwyczajeni jesteśmy, że za ery niemieckiego szkoleniowca Pogoń jest zespołem dominującym, ofensywnym, stwarzającym sytuacje. W obecnym sezonie tego nie widzimy. Widzimy natomiast drużynę na czele tabeli.
Jeszcze niedawno Pogoń oceniana była wysoko zarówno za zajmowane miejsce w tabeli, dorobek punktowy, jak i reprezentowany poziom. Ten ostatni bardziej na zasadzie dobrej opinii, jaką zespół wypracował sobie w końcówce poprzedniego sezonu. W obecnym liczne zmiany w drużynie nie wpłynęły na zespół pozytywnie. Na przebudzenie jakościowe czekamy bardzo długo i nie widzimy poprawy. Istnieje zagrożenie, że obecny zespół może nie być w stanie poprawić się diametralnie, bo delikatne retusze mogą okazać się niewystarczające.
Transferowa ofensywa
Piłkarskie niedociągnięcia są niespodziewanie bardzo wyraźne i biorąc pod uwagę letnią transferową ofensywę, bardzo duży związany z tym optymizm, też mocno zaskakujące. Spodziewaliśmy się oglądać drużynę grającą przynajmniej na zbliżonym poziomie do tej z rundy mistrzowskiej poprzedniego sezonu.
Tak naprawdę, to spodziewaliśmy się postępu. Dziś sytuacja w polskiej ekstraklasie jest taka, że wynik i sposób grania nie bronią praktycznie żadnej drużyny. Niezadowoleni są wszyscy. To trochę tak, jakby w mistrzostwach Polski w rzucie oszczepem po dwóch rundach prowadził zawodnik rzucający na odległość 30 metrów.
Tak jest właśnie z Pogonią. Jedenaście kolejek spotkań dało nam mnóstwo satysfakcji, jeśli chodzi o zdobycz punktową. Ta jest na znakomitym poziomie, Pogoń średnio zdobywa 1,9 punktu na mecz. Biorąc pod uwagę jakość gry, to można mieć jednak bardzo wiele do zarzucenia. Pogoń nie kreuje sytuacji, ma kłopot ze zdominowaniem przeciwnika i ma obecnie dwa tygodnie na diametralną poprawę sytuacji.
To jest bardzo niebezpieczna sytuacja, że z klubu dochodzą nawet od prezesa Jarosława Mroczka bardzo zadowalające sygnały z powodu zajmowanego miejsca w tabeli. Na tym etapie rozgrywek to jest kompletnie nieistotne. To jednak wystarczyło, żeby Pogoń weszła w dużą strefę komfortu, która bardzo szybko może przekształcić się w strefę frustracji. Granica jest bardzo cienka.
Cztery lata temu zdobycz identyczna
Trzeba przy tym przypomnieć, że cztery lata temu Pogoń po 11 kolejkach miała identyczną zdobycz punktową jak obecnie, a sezon przez Jarosława Mroczka uznany został za nieudany. Pogoń zakończyła go na szóstym miejscu co zakończyło się brakiem kolejnej umowy o pracę dla trenera Michniewicza. Dziś Pogoń na pewno nie gra lepiej niż w tamtym czasie, na wielu pozycjach ma gorszych piłkarzy. Występuje za to w zespole więcej obcokrajowców i mniej wychowanków.
Pogoń w czwartek uda się do włoskiego Cagliari i przebywać tam będzie do niedzieli. Na Sardynii odbywać będzie treningi i stoczy sparing z klubem z włoskiej Serie A, do którego sprzedany został 19-letni Sebastian Walukiewicz. Polski obrońca w sparingu jednak nie zagra, otrzymał bowiem powołanie do młodzieżowej reprezentacji Polski, do różnych innych reprezentacji powołania otrzymało kilku innych piłkarzy pierwszej drużyny Cagliari. Sparing nie będzie zatem miał nadmiernie dużej wartości sportowej.
Dwa tygodnie przerwy w rozgrywkach to znakomity czas, żeby natchnąć drużynę jakimś impulsem, bo ostatnie spotkania nie nastrajają pozytywnie. Pogoń w porównaniu z poprzednim sezonem ma po jedenastu kolejkach aż o osiem punktów więcej, jednak nie wolno zapominać o tendencji i serii, jaką portowcy zaczęli notować właśnie równo rok temu.
W roku 2018 Pogoń rozpoczęła drugą przerwę reprezentacyjną po trzech zwycięstwach z rzędu, w których zdobyła osiem goli i jednego straciła. To w tamtym czasie narodził się zespół, powstał szkielet drużyny, która w okresie wrzesień – listopad grała najlepszy i najskuteczniejszy futbol w ekstraklasie.
Tylko Stipica jest wzmocnieniem
W tamtym czasie przy trenerze Runjaicu na wysoki, nawet reprezentacyjny, poziom weszło kilku piłkarzy. Dziś poza Stipicą nie można tego powiedzieć o żadnym z piłkarzy. Indywidualnie każdy z zawodników występujących w Pogoni rok temu i dziś, wykazuje się obecnie słabszą formą. Tak jest w przypadku Kozulja, Podstawskiego, Buksy. Rok temu każdy z nich był objawieniem ekstraklasy, Kozulj i Buksa znakomitą formę prezentowali również wiosną.
W porównaniu z poprzednim sezonem nie udało się wprowadzić do wyjściowego składu i na dobry, ekstraklasowy poziom ani jednego młodego, dotąd z drugiego planu, piłkarza. W poprzednim sezonie udało się to w przypadku Walukiewicza i Kowalczyka, pokazał się Malec, obecnie był taki zamiar odnośnie Listkowskiego i skończyło się tym, że 21-latek nie dotrwał nawet do końca pierwszej połowy ostatniego meczu z Rakowem. Czara goryczy została przelana. Trener Runjaic stwierdził, że nie mógł patrzeć na to, co robił na boisku Listkowski. Ostatnim trenerem Pogoni, który publicznie tak dosadnie wypowiadał się o swoich podopiecznych był chyba Leszek Jezierski ponad 30 lat temu, który wielokrotnie nie zwykł hamować się w takich sytuacjach.
Listkowski nie przełamał się, wciąż jest bez gola, w obecnym sezonie również bez asysty. Grał w każdym z jedenastu spotkań, w ośmiu w wyjściowym składzie, łącznie przebywał na boisku przez 677 minut, jest graczem ofensywnym, ze środkowej formacji. Prawdopodobnie gra dlatego, że klub chce go dobrze sprzedać, za rok kończy mu się kontrakt, czas leci, a piłkarz nie nabiera na wartości, jak przed rokiem Walukiewicz. Cierpi na tym jakość zespołu.
Klub liczył na to, że zdoła wypełnić lukę po kontuzjowanym Drygasie. Nie było trudno zgadnąć, że będzie to raczej niemożliwe. Nie ta klasa, nie ten poziom, nie to doświadczenie. Można się było liczyć z osłabieniem środkowej formacji, jednak obecnie mamy do czynienia z totalnym załamaniem funkcjonowania drugiej linii, która w porównaniu z poprzednim sezonem doznała osłabienia w postaci odejścia Radosława Majewskiego.
Klub nie zadbał o uzupełnienia
Klub pozwolił na zerwanie kontraktu ważnemu piłkarzowi, nie zadbał o zastąpienie swojego lidera i kapitana Kamila Drygasa (Dąbrowski jest konkurentem dla Podstawskiego, a nie zastępcą Drygasa) i był jeszcze na dodatek gotowy na sprzedaż Adama Buksy. 23-letni napastnik miał zgodę na opuszczenie klubu. Gdyby jego agent był bardziej operatywny, to dziś dorobek punktowy Pogoni mógłby być mniej okazały, pozycja zdecydowanie niższa i wtedy inaczej postrzegalibyśmy drużynę. Jeszcze bardziej krytycznie.
Wynik i pozycja w tabeli są absolutnie mylące, przed Pogonią już po przerwie na reprezentację czekają trzy tygodnie prawdy, cztery bardzo trudne wyjazdy i pięć spotkań, które na pewno wiele wyjaśnią. Może Pogoń do dobrych wyników dołoży więcej jakości, bo raczej trudno bez końca liczyć na ratującego zespół w beznadziejnych sytuacjach Dante Stipicę.
Pogoń zagra w ciągu trzech tygodni na wyjazdach z Zagłębiem, Cracovią i Lechią w rozgrywkach ligowych i w spotkaniach tych nie będzie faworytem. Zagra też w 1/16 finału Pucharu Polski ze Stalą w Mielcu i po tym, co pokazała na przykład w Rzeszowie, też nie można być pewnym wygranej, choć to rywal z niższej klasy rozgrywkowej. Z takimi Pogoń nie radziła sobie w dwóch ostatnich latach, kiedy nie miała drużyny słabszej.
Pięć meczów, jeden u siebie
Jedyny z pięciu meczów w ciągu trzech tygodni rozegrany na własnym boisku będzie dotyczył prestiżowego spotkania z Lechem. Te mecze pokażą prawdziwą wartość zespołu, który do tej pory jest trudny do oceny z uwagi na wiele przeciwieństw – z jednej strony znakomitą pozycję w tabeli, świetny dorobek punktowy, a z drugiej postawę raczej daleką od oczekiwanej.
Raczej trudno mieć pretensje do trenera, że stawia nie na tych piłkarzy co trzeba, że stosuje nieodpowiednią taktykę. Zmienił się zespół i dziś mamy do czynienia ze słabszą drużyną niż w poprzednim sezonie, choć paradoksalnie miejsce i dorobek punktowy są okazalsze i mogą świadczyć o czymś zupełnie odwrotnym.
Pogoń w poprzednim sezonie po drugiej przerwie na reprezentację wygrała cztery z pięciu rozegranych spotkań. Obecnie o powtórzenie takiej serii będzie trudno, bo nie widać ku temu przesłanek. Pogoń rok temu była zespołem najchętniej oglądanym przez postronnych kibiców w całej Polsce.
Po ostatniej serii spotkań znów mecz Pogoni okazał się spotkaniem jednym z najmniej interesujących. Oglądało go w telewizji 50 tys. kibiców, podczas gdy spotkanie Cracovii z Górnikiem oglądnęło 108 tys. telewidzów, mecz Lechii z Zagłębiem oglądało 105 tys. osób, spotkania Piasta z Legią i Śląska z Jagiellonią obserwowało po 90 tys. widzów, a Lecha z Wisłą 70 tys. fanów. Podobna sytuacja powtarza się z każdą kolejką. Mecze Pogoni są mało atrakcyjne. Finał mistrzostw świata na żużlu w tej samej komercyjnej stacji oglądało 164 tys. kibiców. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser