PZPN z uporem godnym lepszej sprawy psuje piłkarzom i kibicom święta (praktycznie co roku jesienią Uroczystość Wszystkich Świętych i Zaduszki, a wiosną Wielkanoc i póki co pozwala świętować z rodzinami jedynie Boże Narodzenie), wyznaczając mecze w tym czasie, w którym każdy człowiek chciałby chwilę pobyć z najbliższymi, także z tymi, którzy już odeszli...
Dlatego w sobotni, nostalgiczny Dzień Zaduszny, o godz. 17.30 w Lublinie Pogoń Szczecin zagra z miejscowym Motorem walcząc o punkty PKO BP Ekstraklasy. Będzie to dla portowców trudne wyzwanie, bo w tym sezonie poza grodem Gryfa zdobyli zaledwie jeden punkt, remisując w Lubinie z Zagłębiem, a wszystkie pozostałe pojedynki przegrali. Teraz będzie tym trudniej, bo trwa ligowo-pucharowy maraton. W piątek był wygrany 1:0 ligowy bój w Szczecinie z Puszczą Niepołomice, we wtorek zwycięski 1:0 ale po dogrywce i 120-minutowych wyczerpujących zawodach pucharowy pojedynek z Odrą w Opolu, a teraz w Zaduszki Pogoń będzie musiała odpalić z Motorem. Czy da radę? We wrześniu był podobny maraton i szczecinianie wygrali w lidze u siebie z Legią Warszawa i w pucharze ze Stalą w Rzeszowie 3:0, ale kilka dni później w Katowicach już kompletnie zabrakło im sił i w kiepskim stylu przegrali z GKS-em 1:3. Oby w Lublinie nie powtórzył się ten scenariusz, ale sytuacja jest trudna, bo piłkarze Pogoni są w większości dość zaawansowani wiekowo, a ławka rezerwowych jest nadzwyczaj krótka, więc rotacja składem jest utrudniona. Tym bardziej, że w granatowo-bordowych barwach w Lublinie nie zagrają kontuzjowani: Danijel Lončar, Mariusz Malec i Patryk Paryzek, a mało prawdopodobny jest też występ Marcela Wędrychowskiego. Nie wiadomo też w jakim stanie zdrowia będą Rafał Kurzawa i Linus Wahlqvist, którzy w pucharowym boju we wtorek w Opolu potrzebowali medycznej pomocy... Na szczęście po pauzie z powodu czerwonej kartki, na ławkę trenerską powróci Robert Kolendowicz.
Dotychczas z Motorem Pogoń rozegrała 14 pojedynków ligowych, 8 razy zwyciężając i doznając 5 porażek, przy zaledwie jednym remisie z korzystną różnicą bramek: 31-19. W dziesięciu ostatnich meczach nie było remisu, a w sześciu ostatnich portowcy strzelali co najmniej jedną bramkę. Oprócz regularnych ligowych bojów, były też raz baraże, po sezonie 1988/1989, gdy portowcy w najwyższej klasie rozgrywkowej zajęli czwarte od końca, czyli 13. miejsce i musieli rywalizować o utrzymanie miejsca wśród najlepszych z grającym o klasę niżej lubelskim Motorem. Pierwszy pojedynek na Twardowskiego nie zapowiadał nic złego i szczecinianie szybko objęli prowadzenie 3:0, więc wydawało się, że Duma Pomorza nie będzie miała problemów z uniknięciem degradacji. Tymczasem w dalszej części spotkania goście zdobyli dwa gole, a że obowiązywał jeszcze przepis o bramkach na wyjeździe liczonych podwójnie, więc zrobiło się nerwowo. A w rewanżu, po bardzo dziwnym meczu, szczecinianie przegrali 0:2 i spadli z ligi. W pojedynku wyjazdowym nasza drużyna grała słabo, a niektórzy zawodnicy popełniali szkolne błędy. Przerwa trwała trochę dłużej niż zwykle, bo podobno w czasie pierwszej połowy okradziono szczecińską szatnię. Później sporo było różnych spekulacji i podejrzeń o sprzedanie meczu… Portowcy ponadto dwukrotnie zmierzyli się z Motorem w Pucharze Polski i raz po bezbramkowym remisie w Lublinie odpadli po rzutach karnych, a za drugim podejściem wygrali na Twardowskiego 2:0. ©℗
(mij)