Legia Warszawa – Pogoń Szczecin 3:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Czerwiński 14 (s), 2:0 Nikolić (83), 3:0 Hämäläinen (86).
Żółte kartki: Pazdan, Nikolic (Legia), oraz Matras (Pogoń).
Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz).
Widzów: 29 381.
Legia: Malarz – Jedrzejczyk, Pazdan. Hlousek – Borysiuk, Jodłowiec – Kucharczyk, Hamalainen (90, Saganowski), Guillerme – Nikolic (90, Aleksandrow).
Pogoń: Słowik – Frączczak, Czerwiński, Fojut, Lewandowski (72, Zwoliński) – Matras, Murawski – Gyurcso (73, Akahoshi), Kort (90, Przybecki), Nunes – Dwaliszwili.
Pogoń nie przeszkodziła Legii w zdobyciu mistrzostwa Polski. Przegrała i praktycznie w ogóle gospodarzy nie postraszyła. W całym meczu stworzyła zaledwie jedną sytuację, oddała jeden celny strzał, wykonała jedno otwierające podanie.
Wszystko w tej samej akcji w pierwszej połowie, kiedy po podaniu Lewandowskiego w dobrej sytuacji znalazł się Dwaliszwili, ale jego strzał głową został wybroniony przez Malarza. To było jeszcze przy stanie 1:0. Akcja nastąpiła w dobrym okresie gry portowców.
Legia po uzyskaniu prowadzenia przyjęła postawę wyczekującą, cofnęła się na własną połowę i pozwalała portowcom na swobodne rozgrywanie piłki. Przyjezdni prezentowali się wtedy korzystnie, ze swobodą wymieniali podania, budowali atak pozycyjny od własnej połowy.
Brakowało przyspieszenia
Ich akcjom brakowało jednak przyspieszenia, elementu zaskoczenia, Legia była praktycznie niezagrożona i choć prowadziła różnicą jednego gola, to sprawiała wrażenia zespołu pewnego siebie, świadomego działań na boisku i kontrolującego wydarzenia.
Po przerwie było jeszcze gorzej. Pogoń już zupełnie przestałą atakować, poczynała sobie bez wiary, zaangażowania. Legia prowadzą tylko 1:0 poczynała sobie bardzo ostrożnie, nie ryzykowała, brakowało w jej poczynaniach polotu i fantazji.
Legia chciała ten mecz wygrać i zapewnić sobie tytuł, nie zważała na styl, ale Pogoń powinna zagrać odważniej, powinna zaatakować przeciwnika bardziej zdecydowanie.
Pogoń po przerwie praktycznie nie dochodziła do pola karnego Legii. Wykonała dwie dobre akcje z głębi pola, po których w dobrych pozycjach znaleźli się: Kort i Zwoliński. Obaj jednak znaleźli się na minimalnym spalonym.
Legia nie wysilała się
Pogoń przegrała wyraźnie z nowym mistrzem Polski i nawet wynik 0:3 może się w takim przypadku zdarzyć. Legia jednak wcale specjalnie nie wysilała się, żeby tak efektowny rezultat osiągnąć.
Nie forsowała tempa, raczej skupiona była na defensywie, miała świadomość stawki meczu i w takich okolicznościach wynik należy uznać dla Pogoni trochę wstydliwy. Dwa gole po przerwie straciła po nieodpowiedzialnych stratach.
O ile w pierwszej połowie portowcy umieli długimi okresami utrzymywać się przy piłce (jednak bez umiejętności stwarzania sytuacji), to po zmianie stron już jej się to nie udawało. Zmiany dokonane przez trenera Michniewicza zamiast ożywić grę zespołu, to wyraźnie ją zahamowały.
Zmiany pogorszyły sytuację
Zejście z boiska Lewandowskiego spowodowało, że lewa strona boiska nie była już tak szczelna, defensywa Pogoni dawała się ogrywać i właśnie po tej stronie boiska nastąpiła strata Korta, po czym nastąpiło szybkie rozegranie piłki przez Jodłowca i strzał Nikolica.
Pogoń grała też bardzo nieszczęśliwie. Wszystkie gole straciła po rykoszetach, ale doprowadziła do sytuacji, po których musiała ratować się wślizgami.
Pogoń mogła w Warszawie pokusić się o niespodziankę, mogła sprawić, że emocje związane z mistrzowskim tytułem będą trwać nieco dłużej. Pozornie wydawać się mogło, że chce organizować atak pozycyjny, chce napsuć krwi gospodarzom. Nie miała jednak atutów, momentami była bezradna i niestety nie zostanie zapamiętana, jako zespół, który postraszył faworyta. ©℗ Wojciech Parada