Poniedziałek, 23 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Pogoń gra z Jagiellonią - anegdoty i wspomnienia

Data publikacji: 28 września 2015 r. 09:04
Ostatnia aktualizacja: 28 września 2015 r. 09:04
Piłka nożna. Pogoń gra z Jagiellonią - anegdoty i wspomnienia
 

W poniedziałek o g. 18.00 w ostatnim meczu dziesiątej serii spotkań w piłkarskiej ekstraklasie zmierzą się: Pogoń Szczecin i Jagiellonia Białystok.
Najbardziej pamiętny pojedynek obie ekipy stoczyły ponad pięć lat temu - wtedy w finale pucharu Polski drużyna z Białegostoku pokonała grającą o jedną klasę rozgrywkową niżej drużynę ze Szczecina 1:0.

Po raz pierwszy obie drużyny zmierzyły się 31 października 1987 roku. Jagiellonia była wówczas beniaminkiem, który przebojem wdarł się na pierwszoligowe salony. Drużyna z Białegostoku grała bez kompleksów, a wydatnie pomagał jej w tym Janusz Wójcik, trener, który zawsze wpajał swoim podopiecznym grę przy maksymalnym zaangażowaniu.

- Pamiętam, że nasz pierwszy mecz zakończył się wygraną 1:0, ale łatwo nie było - wspomina Mariusz Kuras. - Wójcik był wtedy młodym trenerem, miał nieco ponad 30 lat, nie był jeszcze tak znany, ale już wtedy dał się zapamiętać, jako postać bardzo ekspresyjna, reagująca żywiołowo i nie zawsze w parlamentarny sposób.
 
Drugoligowa korona
 
Jagiellonia zebrała wówczas grupę całkiem obiecujących piłkarzy. Byli to: Lisowski, Czykier (trafili później do Legii), D. Bayer (przeniósł się do Lecha), Michalewicz (Widzew), Ambożej, czy J. Bayer. Ten ostatni sezon 1986/87 zakończył w koronie króla strzelców drugiej ligi. W pierwszej tak łatwo mu jednak nie szło.

- Każdy piłkarz, który kończył drugoligowe rozgrywki strzelając powyżej 20 bramek traktowany był z respektem i Jacek również - kontynuuje Kuras. - W ekstraklasie było mu trudniej, ale też dlatego, że obrońcy zwracali na niego baczniejszą uwagę, bo prócz korony króla strzelców zdołał osiągnąć coś jeszcze - zadebiutował w reprezentacji w eliminacyjnym meczu do mistrzostw Europy z Cyprem jako drugoligowiec, a to nie zdarza się zbyt często.

Wiosną 1988 roku Pogoń nie walczyła już o żadne cele. Końcówka sezonu w jej wykonaniu nie była zbyt emocjonująca, miejsce w środku tabeli, to było wszystko, co mogła drużyna swoim kibicom zaoferować.
 
Dwa tygodnie po ucieczce
 
Mecz z Jagiellonią był trzecim od końca - rozegranym dwa tygodnie po eliminacyjnym spotkaniu do Igrzysk Olimpijskich w Seulu pomiędzy Danią, a Polską. To wtedy od reprezentacji odłączył się nielegalnie Marek Leśniak - najlepszy napastnik Pogoni.

- Śledziliśmy, jak potoczą się jego losy i szczerze mu kibicowaliśmy - kontynuuje Kuras. - Marek był pierwszym w naszym kraju piłkarzem, który legalnie zasilił zachodnioniemiecki klub w wieku zaledwie 24 lat.

Leśniak oddalił się od reprezentacji nielegalnie, ale później całą sprawę pilotował minister sportu, Aleksander Kwaśniewski, dzięki któremu doszło do legalnego transferu za sumę 1,2 miliona marek zachodnich.

- Wróciłem do Polski, by rozegrać ostatnie trzy mecze - wspomina Leśniak. - Jeszcze w samolocie pytałem się, czy aby na pewno nie zostanę w Polsce aresztowany. Nic takiego nie nastąpiło.

- Marek przyjechał na nasz mecz do Białegostoku - wspomina Kuras. - W formie fizycznej był bardzo dobrej, ale myślami był zupełnie gdzie indziej. Nie grał dobrego meczu, miał dwie dobre sytuacje, których nie wykorzystał. Publiczność białostocka też nie była mu przychylna. Pogoń mecz przegrała 0:1 i jedyną rzeczą godną uwagi w tym spotkaniu był pożegnalny występ Leśniaka, który na stadion w Białymstoku dotarł w ostatniej chwili.
 
Gole Miązka i Czykiera
 
W sezonie 1988/89 Pogoń zanotowała z Jagiellonią identyczne rezultaty, jak w poprzednim. Wygrała u siebie 1:0 po golu Andrzeja Miązka, a na wyjeździe przegrała 0:1 po bramce Czykiera.

Trener Lesław Ćmikiewicz wprowadzał do drużyny wielu młodych piłkarzy. W Białymstoku grali między innymi: Krzysztof Wosiek (20 lat), Mariusz Borkowski (22), Piotr Żelazowski (22), Jacek Cyzio (21), czy Jarosław Chmielewski (23).

To był fatalny dla Pogoni sezon, zakończony spadkiem do drugiej ligi. Dla Jagielloni natomiast zakończył się awansem do finału pucharu Polski. W nim po jednym z lepszych finałów w historii Jagiellonia przegrała z Legią Warszawa 2:5.

- Białystok to było bardzo dziewicze piłkarskie miejsce - wspomina Kuras. - Ze wschodnich miejsc najbardziej piłkarsko rozwinięty był Lublin, natomiast pojawienie się Białegostoku wśród najlepszych drużyn w kraju, to było coś całkowicie nowego i tajemniczego.
 
Finał i spadek
 
Co ciekawe, Jagiellonia po osiągnięciu fantastycznego sukcesu, jakim był finał pucharu Polski, później rozpadła się. Odszedł trener Wójcik i lepsi piłkarze. Młodzież, która w roku 1988 sięgnęła po tytuł mistrzów Polski juniorów, nie podołała i Jagiellonia w sezonie 1999/91 znów mierzyła się z Pogonią, ale tym razem na szczeblu drugiej ligi.

Drużyna z Białegostoku do końca sezonu biła się o awans do ekstraklasy z Widzewem Łódź i Stalą Stalowa Wola. Pogoń znacznie jej pomogła bo zarówno ze Stalą, jak i Widzewem wygrała w rundzie wiosennej u siebie, a z Jagiellonią przegrała w Białymstoku 1:2. Ostatecznie Jagiellonia przegrała walkę o awans ze Stalą gorszą różnicą bramek.

Rok później obie drużyny - Pogoń i Jagiellonia znalazły się już w ekstraklasie razem. Jesienią 1992 roku Pogoń gościła w Białymstoku i wygrała 1:0 po golu Olgierda Moskalewicza.

- To była moja pierwsza bramka w ekstraklasie - mówi Moskalewicz. - Jagiellonia opierała wówczas skład na młodych piłkarzach, mistrzach Polski juniorów, zabrakło w tej drużynie doświadczenia.
 
Juniorzy nie podołali
 
To wtedy swoją karierę rozpoczynali w tym zespole: Frankowski, Bogusz, Chańko, Piekarski, Citko. Nie zapobiegli jednak degradacji i bez kłopotów znaleźli sobie nowe kluby. Wszyscy grali w reprezentacji, kilku w mocnych zagranicznych klubach.

Jagiellonia na całą dekadę straciła kontakt nie tylko z polską ekstraklasą, ale również spadła nawet do trzeciej ligi. W sezonie 2003/04 Pogoń była spadkowiczem, a Jagiellonia beniaminkiem drugiej ligi.

Gospodarze podejmowali szczecinian na małym stadionie Gwardii, który wypełnił się do ostatniego miejsca. Portowcy wygrali ten mecz 2:1 po golach Artura Bugaja i Sergio Bataty z rzutu karnego.

Jagiellonia przegrała wtedy po raz pierwszy u siebie od dwóch lat, a trener Witold Mroziewski na konferencji prasowej stwierdził, że nie spotkał jeszcze tak cynicznej osoby, jak Bogusław Baniak - wtedy trenera portowców. Co miał na myśli, trudno wyrokować.
 
Pyskówka trenerów
 
Pogoń otrzymała wówczas rzut karny - gospodarze twierdzili, że w prezencie, a od 65 minuty grali z przewagą jednego piłkarza ukaranego problematyczną czerwoną kartką.

- Rozumiem, że jeśli ktoś przegrywa po raz pierwszy u siebie od dwóch lat, to może nie umieć sobie z tym poradzić - skwitował wtedy Baniak w odpowiedzi na niezbyt przychylną mu reakcję ze strony Witolda Mroziewskiego.

W rewanżu portowcy wygrali 3:1, choć do przerwy przegrywali 0:1. Znów z pomocą przyszedł arbiter, który przy stanie 0:1 pokazał jednemu z piłkarzy Jagiellonii czerwoną kartkę. Pogoń w ciągu ostatnich 30 minut wbiła trzy gole (Moskalewicz, Masternak, Michalski) i zbliżyła się do awansu do ekstraklasy.

Najważniejszy mecz pomiędzy obu drużynami odbył się pięć lat temu. Pogoń i Jagiellonia zagrały w finale pucharu Polski i lepsi byli podopieczni trenera Michała Probierza, wygrywając po golu Skerli 1:0.
 
Trzeci finał
 
Dla Pogoni to był trzeci finał w historii klubu, dla Jagiellonii pierwsza przepustka do europejskich pucharów. Spotkanie mogło potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby sędzia Małek podyktował przy stanie 0:0 ewidentnego karnego za faul na Bojarskim.

Później w poprzeczkę trafił Rogalski, ale uczciwie trzeba przyznać, że Jagiellonia była lepszym zespołem i wygrała zasłużenie. Swojego najlepszego gracza miała w osobie Kamila Grosickiego - wychowanka Pogoni, który niemal ośmieszał szczecińskich defensorów - Jaruna i Hrymowicza.

Z tamtej drużyny w ekipie portowców nie pozostał już nikt, natomiast w drużynie z Białegostoku jeden piłkarz - Grzyb. Wojciech Parada
 

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA