Pogoń Szczecin – Lech Poznań 0:3 (0:2) 0:1 Kownacki (3), 0:2 Kownacki (36), 0:3 Robak (83).
Żółte kartki: Delev (Pogoń), oraz Kstewycz (Lech).
Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz).
Widzów: 8 678.
Pogoń: Słowik - Râpă, Rudol, Matras, Nunes - Delew (88, Listkowski), Murawski, Cincadze (73, Drygas), Çiftçi, Gyurcsó - Frączczak.
Lech: Putnocký - Kędziora, Nielsen, Wilusz, Kostewycz - Makuszewski, Tetteh, Gajos, Majewski (80, Trałka), Jevtić (77, Răduț) - Kownacki (69, Robak).
Pogoń po dziesięciu meczach bez porażki na własnym boisku przegrała w dość bolesnych rozmiarach z Lechem Poznań. Gole traciła po fatalnych, wręcz juniorskich błędach. Lech nie musiał prowadzić wytężonych działań ofensywnych, wystarczyło, by trzymał koncentrację i skutecznie wykorzystywał błędy portowców. Zrobił to jak należy i wypunktował wszystkie słabe strony drużyny gospodarzy.
Pierwszego gola goście zdobyli po stracie piłki przez Rudola w obrębie własnego pola karnego. To był już siódmy mecz z rzędu szczecińskiej drużyny, w którym jako pierwsza straciła bramkę, a w sześciu z tych meczów działo się to przed przerwą.
Pogoń źle rozpoczyna niemal każde spotkanie, gra wolno, schematycznie i dopiero perspektywa porażki wyzwala w zespole determinację, jaka powinna towarzyszyć od samego początku. Pogoń jeszcze w pierwszej połowie straciła drugiego gola i mogliśmy naocznie przekonać się, że Matras nie jest klasycznym środkowym obrońcą i nie ma nawyków potrzebnych piłkarzowi grającemu na tej pozycji.
To był jesienią najlepszy defensywny pomocnik w polskiej ekstraklasie, a Pogoń poprzez swoje bardzo nieliczne i oszczędne ruchy personalne w okresie zimowym sama przesunęła tego piłkarza na inną pozycję.
Kolejny raz Słowik
Trzeci gol, to kuriozalny błąd Słowika, który już wcześniej raz niepewnie interweniował. W każdym meczu udowadnia, że ekstraklasa to za wysokie dla niego progi, ale Pogoń zamiast szukać doświadczonego i ogranego bramkarza, to sprowadziła ofensywnego gracza, czym spowodowała na tyle duże zamieszanie, że na wypożyczenie odeszli: Piotrowski i Zwoliński, a na trybuny już w drugim kolejnym spotkaniu Kort.
Pogoń oczywiście miała w piątkowy wieczór też dobre momenty. Mało tego, miała ich nawet całkiem sporo. Zdobyła nawet dwa gole, ale najlepszy w drużynie Delev za każdym razem znajdował się na pozycji spalonej. Pogoń w drugiej połowie cisnęła, strzelała, po prawej stronie boiska świetnie grali: Rapa z Delevem, ale gole nie padały.
Trener Moskal po raz kolejny pokazał, że nie potrafi skorzystać z przywileju przeprowadzania zmian w zespole. Długo z nimi zwleka i nie wykorzystuje dostępnego limitu. Wydaje się, że trener powinien już przed meczem mieć plan, jak reagować w określonych sytuacjach na boisku. Oczywiście nie wszystko da się przewidzieć, ale wiele rzeczy tak.
Kogo promuje Pogoń?
Skoro plan trenera był taki, żeby drugą zmianę przeprowadzić w końcówce meczu przy niekorzystnym wyniku, to nie jest to dobra i zrozumiała decyzja. Nic nie dawała, pozwoliła młodemu Listkowskiemu nabić kilka minut i doliczyć kolejny występ. To wszystko. Taka sytuacja powtarza się nagminnie.
Pogoń po raz pierwszy w sezonie zagrała z sześcioma obcokrajowcami w wyjściowym składzie. Trener mający realizować politykę klubu polegającą na wprowadzaniu do drużyny młodzieży i wychowanków woli stawiać na Matrasa, o którym wszyscy wiedza, że w czerwcu pożegna się z klubem, niż na Rudola, który właśnie związał się z klubem na bardzo długo.
Trener woli stawiać na Drygasa kosztem Korta, choć ten pierwszy nie jest klasycznym ofensywnym pomocnikiem. Woli też stawiać na Ciftciego kosztem Zwolińskiego, choć na pewno to jeszcze za wcześnie, żeby wydawać wyrok na tureckiego napastnika.
Kogo zatem Pogoń chce promować? Swoich wychowanków, czy obcokrajowców? ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser