Górnik Zabrze - Pogoń Szczecin 3:1 (2:0) 1:0 Jirka (20), 2:0 Angulo (33), 3:0 Jimenez (62), 3:1 Cibicki (76).
Żółte kartki: Prochazka, Manneh, Zapolnik (Górnik), oraz Benyamina (Pogoń).
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).
Widzów 10 087.
Górnik: Chudy - Pawłowski, Wiśniewski, Bochniewicz, Janza - Jirka, Prochazka, Wolsztyński (56, Zapolnik), Manneh (83, Krawczyk), Jimenez - Angulo (78, Matras).
Pogoń: Stipica - Bartkowski, Triantafyllopoulos, Zech, Matynia - Podstawski (46, Cibicki) - Kowalczyk, Listkowski, Kozulj (68, Hostikka), Spiridonovic - Benyamina (63, Manias).
Pogoń poniosła pierwsza w tym roku porażkę, ale tak naprawdę nikt nie powinien być tym faktem zaskoczony. Zanosiło się na to od dawna. Przespane okienko transferowe, sprzedaż Adama Buksy, kontuzje innych piłkarzy sprawiły, że Pogoń na tle innych zespołów ekstraklasy prezentuje się fatalnie.
O ile udało się szczęśliwie nie przegrać w Płocku i Łodzi, a w Płocku nawet w kuriozalnych okolicznościach wygrać, to już w Zabrzu nie było sposobu, by zatuszować wszystkie deficyty w zespole. Te były widoczne w rundzie jesiennej, a w obecnym roku powiększyły się. Są w każdej formacji.
Miejsce w tabeli Pogoni nie oddaje absolutnie potencjału drużyny, klub nie zadbał o uzupełnienie składu, nie był zainteresowany wykorzystaniem znakomitej sytuacji, jaka wytworzyła się po rundzie jesiennej. Pogoń może być niemal pewna gry w pierwszej ósemce, jednocześnie utrzymania się w ekstraklasie i zdaje się, że jest to niezmienny cel klubu w ostatnich latach. Po raz kolejny zostanie zrealizowany.
Mecz nie tylko utwierdził wszystkich w przekonaniu, że Pogoń nie ma atutów w ofensywie. Mecz też obalił mit o świetnej defensywie. Biorąc pod uwagę statystyki uwzględniające liczbę stworzonych sytuacji przez rywala, to Pogoń zajmuje 12 miejsce w ekstraklasie. Fakt, że ma mało straconych bramek nie świadczy o dobrym zabezpieczeniu własnej bramki, ale o znakomitej postawie w wielu spotkaniach Dante Stipicy i dużej nieskuteczności przeciwnika.
Górnik wręcz przeciwnie, pod względem stworzonych sytuacji jest czołową drużyną w ekstraklasie, ale ich nie wykorzystywał. W sobotni wieczór nie oszczędził bardzo słabej Pogoni, a tak naprawdę to wynik jest dla gości bardzo korzystny. Wygrana miejscowych powinna być zdecydowanie wyższa, gospodarze z przebiegu gry zasługiwali na to, mieli ogromną przewagę, z łatwością kreowali sytuacje, wykonali aż dziewięć otwierających podań, podczas gdy Pogoń zaledwie dwa.
W szczecińskim zespole jedyną pozytywną postacią był Paweł Cibicki, który wniósł do gry zespołu duże ożywienie. Zdobył już swojego drugiego gola w sezonie, ale w przeciwieństwie do meczu w Płocku, gol ten nie dał punktów, pozwolił jedynie zatrzeć fatalne wrażenie i uniknąć klęski, na którą zanosiło się.
Trener Runjaic w porównaniu z ostatnim meczem z ŁKS dokonał aż pięciu zmian w składzie, ale absolutnie niczego nie poprawiły. Nie w tym rzecz. Kłopot jest z oszczędnie zbudowaną kadrą z piłkarzy przeciętnych, pozbawionych jakości.
Benyamina był piłkarzem bardziej aktywnym od Maniasa, ale też nieskutecznym. Jego strzał minął bramkę Chudego, poza tym na początku meczu był podcinany w polu karnym, jednak sędzia uznał to za próbę wymuszania i ukarał Niemca żółtą kartką. Kozulj po długiej rehabilitacji nie jest jeszcze gotowy na pełne 90 minut, natomiast Listkowski pokazał się z dobrej strony, oddał dwa niecelne strzały, ale nie znalazł wsparcia partnerów.
Pogoń nie radziła sobie w defensywie, źle kryła, była spóźniona przy prostopadłych podaniach z głębi pola. Po przerwie zanosiło się na pogrom. Górnik po zdobyciu trzeciej bramki w każdej kolejnej akcji zagrażał Stipicy. Defensywa Pogoni była bezradna.
Gdyby nie niespodziewany gol Cibickiego, to mogło dojść do kleski. Ten gol mocno uskrzydlił portowców i nieco wytrącił z rytmu zabrzan, którzy zaczęli się dość nieporadnie bronić. W końcówce mieli jednak szansę na podwyższenie wyniku, ale Stipica wygrał pojedynek sam na sam. ©℗ Wojciech Parada
Fot. pogonszczecin.pl