Wtorek, 23 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Urodziny co cztery lata

Data publikacji: 29 lutego 2020 r. 08:29
Ostatnia aktualizacja: 29 lutego 2020 r. 10:52
Piłka nożna. Urodziny co cztery lata
 

Marek Leśniak w sobotę kończy 56 lat. Tak naprawdę to swoje urodziny obchodzi raz na cztery lata. Urodził się 29 lutego 1964 roku w roku igrzysk olimpijskich, dokładnie trzy tygodnie po zakończeniu zimowych zmagań w Innsbrucku, w których polscy sportowcy nie zdobyli ani jednego medalu.

Kariera Marka Leśniaka przebiegała błyskawicznie, ale początki nie były standardowe. Dziś wszyscy pamiętamy go ze wspaniałych goli zdobywanych dla Pogoni, z tytułu króla strzelców w roku 1987, z hat tricka przeciwko Bayernowi Monachium, gdy był już graczem niemieckiego Wattenscheid.

Niewiele brakowało, a zostałby świetnym piłkarzem ręcznym. Był młodym człowiekiem o wielu sportowych talentach, a piłka ręczna przez dość długi czas pozostawała na pierwszym miejscu. Pochodził z Nowogardu, gdzie były duże tradycje w tej dyscyplinie sportu. Stamtąd trafił do VIII Liceum Ogólnokształcącego w Szczecinie, gdzie sportem numer 1 była piłka ręczna.

W roku 1981 Kusy Szczecin z liderującym tej drużynie Markiem Leśniakiem wywalczył wicemistrzostwo Polski na Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży w Lublinie. Leśniak uznany został za najlepszego zawodnika całego turnieju. Powołano juniorską reprezentację Polski, w której pierwszoplanową postacią miał być Leśniak.

Dwa powołania

W reprezentacji juniorów miał jednak pełnić rolę skrzydłowego, czego absolutnie nie chciał zaakceptować. Zrezygnował z wyjazdu na zgrupowanie reprezentacji, postanowił skupić się na piłce nożnej, choć miał już 17 lat. To był rok 1981, głęboki komunizm, tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego. Nie zdarzało się, by młody sportowiec decydował, czy chce lub nie grać w reprezentacji kraju.

Leśniak wybrał występy w regionalnych rozgrywkach juniorów w piłce nożnej w barwach Pomorzanina Nowogard zamiast debiutu w dwumeczu piłkarzy ręcznych z Węgrami, na który powołanie otrzymało jeszcze dwóch innych szczecińskich piłkarzy ręcznych: Sławomir Jurewicz i Sławomir Martelus.

Wybór okazał się jednak słuszny, choć ryzykowny, odważny i trochę nawet szalony. Leśniak szybko się o tym przekonał. W październiku 1981 roku otrzymał kolejne powołanie, ale już do piłkarskiej reprezentacji Polski juniorów na eliminacyjny mecz do mistrzostw Europy ze Szwecją.

W ciągu kilku tygodni otrzymał zatem dwa powołania – najpierw do reprezentacji piłkarzy ręcznych, a następnie do reprezentacji piłkarskiej. Mecz zaplanowano w Stargardzie, głównie z uwagi na osobę Wiesława Wragi, wtedy absolutnego lidera reprezentacji Polski, wychowanka i piłkarza Błękitnych Stargard.

Debiut w Stargardzie

Dla Leśniaka to był dopiero początek reprezentacyjnej przygody. W Stargardzie wszedł na boisko w drugiej połowie, wprowadził dużo świeżości, gra polskiego zespołu nabrała tempa i dzięki dobrej postawie napastnika Pogoni Szczecin gospodarze wygrali 2:1 i zachowali szanse na awans do turnieju finałowego.

Wyjazd na rewanż do Szwecji okazał się dla Leśniaka krótkim pożegnaniem z reprezentacją. Wprawdzie polski zespół uzyskał korzystny wynik, awansował do turnieju finałowego, jednak piłkarz Pogoni pół roku później nie pojechał na turniej finałowy do Finlandii, na którym polska reprezentacja zajęła czwarte miejsce. Tym samym uzyskała awans na mistrzostwa świata do lat 20, na które Leśniak do Meksyku już pojechał i był tam absolutnie podstawowym graczem.

Wiosną 1982 roku znajdował się jednak jeszcze na mocnym zakręcie. Miał już 18 lat, trenował z pierwszym zespołem Pogoni, był po pierwszym zimowym okresie przygotowawczym. Jeżeli ktoś wspomina śp. Huberta Wagnera jako kata, to nie wie, jak wyglądały zimowe przygotowania u Jerzego Kopy.

Trening i sen

Leśniak po kilku godzinach treningów, biegania z kilkukilogramowym obciążeniem zamontowanym wokół pasa, setkach skoków przez płotki podczas zajęć w hali przy ul. Narutowicza, dziesiątkach kilometrów przebiegniętych w Lasku Arkońskim wracał do internatu przy ul. Starzyńskiego, w którym wciąż mieszkał w kilkuosobowej sali i spał ze zmęczenia do samego rana. Wstawał o świcie, szedł wczesnym rankiem na tramwaj przy placu Rodła i na nowo wykonywał katorżniczą pracę.

Mimo solidnie przepracowanej zimy w sezonie 1981/82 szans na grę w drużynie Jerzego Kopy wiosną 1982 roku nie otrzymywał. To był czas, kiedy znów zaczął dzielić swoją sportową aktywność na piłkę nożną i piłkę ręczną. Ta druga miała w Szczecinie silną pozycję, znakomite szkolenie, a Leśniak praktycznie bez żadnych treningów pojawiał się na bardziej istotnych meczach i należał do najlepszych.

Jesienią 1982 roku przestał już być juniorem, trenera Kopę zastąpił Eugeniusz Ksol, który pozwolił zadebiutować 18-latkowi w ekstraklasie. Było to w zremisowanym 1:1 meczu ze Śląskiem Wrocław. Leśniak w swoim debiucie wszedł na boisko za Krzysztofa Jędrzejewskiego na ostatnie pół godziny.

Mecz odbywał się w sobotę, a w niedzielę Leśniak wsiadł o świcie do osobowego pociągu, żeby dotrzeć do Wągrowca na mecz miejscowej Nielby z Pogonią w ramach regionalnych juniorskich rozgrywek piłkarzy ręcznych rozgrywanych na boisku asfaltowym. Dziś sytuacja wręcz nie do uwierzenia.

Z Łodzi do Płocka

Wiosną 1983 roku po raz ostatni uczestniczył w poważnym turnieju piłki ręcznej. Po meczu ekstraklasy pomiędzy ŁKS a Pogonią zakończonym zwycięstwem łodzian 3:2 Leśniak zamiast z zespołem do Szczecina udał się do pobliskiego Płocka na półfinałowy turniej mistrzostw Polski juniorów w piłce ręcznej.

Miał już za sobą cztery mecze w roli dublera na boiskach ekstraklasy i wciąż był potrzebny juniorskiej drużynie piłkarzy ręcznych, w której grali późniejsi ligowcy, reprezentanci Polski: Dariusz Bugaj, Ryszard Lubaski, Dariusz Śrudka czy Piotr Zamojski.

W kwietniu 1983 roku grał jeszcze w półfinałowym turnieju mistrzostw Polski juniorów w piłce ręcznej, by za dwa miesiące być jedną z gwiazd turnieju do lat 20 o mistrzostwo świata w piłce nożnej. Polscy piłkarze toczyli rywalizację z reprezentacjami Urugwaju z Carlosem Aguilerą w składzie czy reprezentacją Argentyny z Luisem Islasem w bramce i Roberto Zarate w ataku.

Od tamtego czasu stał się piłkarzem znanym i kojarzonym już tylko z piłką nożną. ©℗

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

czytam
2020-02-29 10:32:02
A więc nie tylko talent , ale też ciężka praca . Najlepszego !

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA