Pogoń Szczecin - Termalica Nieciecza 5:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Matras (19), 2:0 Murawski (46), 3:0 Nunes (71), 4:0 Drygas (73), 5:0 Murawski (90).
Żółte kartki: Lewandowski (Pogoń), oraz Jovanovic, Fryc (Termalica).
Sedziował Bartosz Frankowski (Toruń).
Widzów: 4 292.
POGOŃ: Kudła - Rudol, Czerwiński, Fojut, Lewandowski (46, Nunes) - Gyurcsó (85, Obst), Drygas, Matras, Murawski, Delew - Kitano (75, Zwoliński).
TERMALICA: Trela - Fryc, Osyra, Putiwcew (39, Staňo), Pleva - Babiarz, Kupczak, Jovanović (74, Juhar), Štefánik (57, Nowak), Mišák - Gutkovskis.
Pogoń w tak efektowny sposób nie wygrała jeszcze w XXI wieku. Trener Czesław Michniewicz w prywatnej rozmowie na odchodne powiedział, że kilka rekordów klubowych udało mu się w klubie poprawić. Poczeka z chęcią na kolejne już z nowym szkoleniowcem. Długo czekać nie musiał. Pogoń tak wysoko nie wygrywała nawet wtedy, gdy zdobywała wicemistrzostwo Polski w roku 2001.
Rezerwowy w meczu z Termaliką Łukasz Zwoliński przypomniał przed spotkaniem, że w tamtym czasie zajmował się usuwaniem z boiska serpentyn. Taki był wówczas zwyczaj, że przed meczem fruwały kilogramy małych papierków, a chłopcy do podawania piłek mieli przy tym mnóstwo roboty. Miał wtedy 7 lat.
Pogoń ograła Termalikę 5:0, zagrała na pewno bardzo skutecznie, w wielu akcjach bardzo szybko i pomysłowo, ale wcale nie lepiej, niż podczas dwóch ostatnich meczów. A juz na pewno nie o wiele lepiej.
Liczby gorsze, jak z Zagłębiem i Śląskiem
Mało tego, liczby portowców w sobotnim meczu były mniej efektowne: strzałów mniej, otwierających podań mniej, celnych podań i kontaktów z piłką w polu karnym też mniej. Pogoń zagrała po prostu skuteczniej. Umiała wypracować okazje i umiała też je wykorzystać. Wcześniej tego brakowało.
Przed przerwą szczecinianie oddali jeden celny strzał, który zakończył się golem. To była bramka strzelona ze stałego fragmentu gry. Po przerwie szczecinianie kolejne dwie bramki też zdobyli po stałych fragmentach, dwie pozostałe już po szybkich i koronkowych akcjach.
Szczególnie gol Drygasa poprzedzony był pierwszorzędną akcją. Pogoń wyprowadziła wówczas atak z wlasnej połowy, w środkowej strefie boiska wymieniła w bocznych rejonach kilka podań z pierwszej piłki, a wycofujące podanie Nunesa do Drygasa było niczym z niemieckich podręczników. To właśnie w Niemczech tak uczą zdobywać bramki, tak kreują sytuacje i tak bawią się grą, jak czynili to w sobotę portowcy.
Pogoń takiego futbolu unikała
Czesław Michniewicz brutalnie zderzył się z futbolem, jakiego przez 13 miesiecy swojej pracy w Szczecinie unikał. Można przyjmować zakłady, że z tym trenerem na ławce Pogoni udałoby się z pobić jeszcze jakieś rekordy, ale tych strzeleckich na pewno nie.
Mecz Pogoni z Termaliką był zderzeniem dwóch zupełnie odmiennych filozofii futbolu. To paradoskalne, że Pogoń, która zdemolowała swojego rywala wciąż traci do niego w tabeli cztery punkty. Zaledwie po pięciu kolejkach.
Być może nawet Termalica wciąż przez kilka następnych kolejek będzie w tabeli przed Pogonią, ale swoją grą będzie męczyć siebie, kibiców, komentatorów, aż w końcu zmęczy też właściciela klubu, jak to miało miejsce w Szczecinie.
Można było tak wcześniej
Sobotni mecz z Termaliką pokazał dobitnie, jak Pogoń mogła grać już wcześniej, jakie gole mogła zdobywać i jakie akcje przeprowadzać. Dotąd wielu nawet nie sądziło, że tak można. Kibicom wciąż się wmawia, że polski piłkarz nie potrafi, że nie można mu dostarczac nowych bodźców. Suchy wynik staje się zakładnikiem wszystkich.
Przed Pogonią na pewno rysują się ciekawe perspektywy, ale na pewno nie będzie wygrywać tak efektownie co tydzień. Na pewno trafi na przeciwnika o wiele bardziej wymagającego od Termaliki, ale jednego możemy być pewni. Od tej chwili wyczekiwanie na kolejny mecz portowców znowu ma sens.
Wystarczyło spojrzeć na radość piłkarzy po każdym golu. Im tego brakowało. Teraz mogą się bawić grą i dostarczać przyjemności swoim kibiców. Nie trzeba grać brzydko, żeby odnieść sukces. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser