Piłkarze Pogoni z impetem weszli w nowy rok, pokonali bez trudu Sandecję, strzelili aż cztery gole i co ciekawe uczynili to w składzie praktycznie niezmienionym w stosunku do rundy jesiennej, która przecież zakończyła się dla Pogoni ostatnim miejscem w tabeli.
Pogoń zaczęła mecz z Sandecją w składzie identycznym, jak w grudniowym spotkaniu z Lechią w Gdańsku. W spotkaniu z Sandecją w wyjściowym składzie nie zagrał ani jeden nowy piłkarz, to pierwsza taka sytuacja aż od ... 30 lat, wtedy trenerem był Jan Jucha, a w zespole grali tacy piłkarze, jak: Marek Szczech, Krzysztof Urbanowicz, Kazimierz Sokołowski, Dariusz Adamczuk, Andrzej Miązek, Jacek Cyzio, czy Marek Leśniak.
W obecnym sezonie ci sami piłkarze najpierw pchnęli zespół w piłkarską otchłań, a następnie zaczęli go z niej wyciągać. Idzie im znakomicie pod każdym względem, choć nie wolno zapominać, że Pogoń wciąż zajmuje spadkowe miejsce, a przed nią spotkania na pewno zdecydowanie trudniejsze od sobotniej konfrontacji z kandydatem do spadku numer 1.
Liczby Pogoni są imponujące. To najlepsza drużyna ekstraklasy ostatnich czterech kolejek, w ostatnich pięciu meczach to też najskuteczniejszy zespół, zdobył aż 11 goli, czyli średnio ponad dwa na jeden mecz. Zespół uczynił to grając w wyjściowym składzie z tym samym, totalnie w ubiegłym roku krytykowanym Łukaszem Zwolińskim, który co prawda gola za kadencji Kosty Runjaica nie zdobył, ale swoją postawą imponuje.
Skuteczni bez napastnika
Okazuje się zatem, że drużyna może grać skutecznie nie mając praktycznie w składzie strzelającego bramki napastnika. Mało tego, w ostatnich czterech meczach jest pod tym względem najlepsza w ekstraklasie, a nie strzelający goli napastnik pełni ważną rolę w zespole, otrzymuje pochwały.
W meczu z Sandecją nie grali w wyjściowym składzie: Morten Rasmussen i Marcin Listkowski, a więc gracze, którzy wiosną mają stanowić o ofensywnej sile portowców. Jeżeli ci dwaj piłkarze mają drużynie jeszcze pomóc, jeszcze mocniej pchnąć zespół na wyższy poziom w działaniach ofensywnych, to czekać będziemy na dalszy rozwój zespołu z niecierpliwością.
Pogoń rozgromiła Sandecję w swoim pierwszym meczu rundy wiosennej, ale tak naprawdę nie dokonała niczego odkrywczego w porównaniu z tym, co już w jej wykonaniu widzieliśmy. To był tak samo grający zespół, jak w końcówce poprzedniego roku, jak w meczach sparingowych, które utwierdzały w przekonaniu, że drużyna idzie w dobrym kierunku. Ten został podtrzymany, wiele piłkarskich elementów zostało jeszcze bardziej dopracowanych i wciąż można się spodziewać pod tym względem progresu.
Trzecia wygrana z rzędu
Pogoń odniosła trzecie zwycięstwo z rzędu, od czterech kolejek jest niepokonana, a wliczając w to jeszcze mecze towarzyskie podczas okresu przygotowawczego, to wychodzi, że podopieczni trenera Runjaica są niepokonani od dziesięciu spotkań, osiem z nich wygrali, a dwa zremisowali po meczach, w których mieli przewagę, zasługiwali na zwycięstwo, dominowali i wychodzili na prowadzenie.
W tych dziesięciu meczach zdobyli aż 25 goli, natomiast zaledwie dwa z nich napastnik – Łukasz Zwoliński, który jednego z dwóch tych goli strzelił z rzutu karnego. Nie trzeba zatem mieć w drużynie wybitnego napastnika, by zespół zdobywał gole i wygrywał mecze.
Akcenty ofensywne w Pogoni rozłożone są bardzo równo. W meczu z Sandecją na bramkę rywala strzelało aż dziesięciu piłkarzy, praktycznie każdy zawodnik z wyjściowego składu przynajmniej raz próbował zaskoczyć bramkarza drużyny przeciwnej.
Trener wybawiciel
Trener Kosta Runjaic już dziś oceniany jest w kategoriach wybawiciela. W czterech ostatnich meczach drużyna pod jego wodzą zdobyła tyle samo punktów, ile we wcześniejszych osiemnastu. W czterech ostatnich meczach Pogoń odniosła więcej zwycięstw (trzy), niż we wcześniejszych osiemnastu (dwa), zdobyła w tych czterech spotkaniach 11 goli, podczas gdy w osiemnastu poprzednich zaledwie o trzy więcej.
Jego praca w Pogoni praktycznie się rozpoczęła, trener nie opowiada, że potrzebuje transferów, tylko pracuje z tymi piłkarzami, których ma do dyspozycji i z każdego z nich chce zrobić lepszego piłkarza. Na razie udaje mu się to znakomicie, niemal każdy piłkarz za jego kadencji wszedł na wyższy poziom.
Dzisiejsza Pogoń nie jest uzależniona od jednego piłkarza, a wcześniej tak było. Jak zabrakło Marcina Robaka, Rafała Murawskiego z formą, gdy trenerem był Czesław Michniewicz, to okazało się, że zespół jest bezradny. Dziś wygląda na to, że strata jakiegokolwiek piłkarza nie wpłynie na grę drużyny tak bardzo negatywnie i nie spowoduje całkowitego spustoszenia.
W pogoni za Lorensem i Juchą
Trener Runjaic prowadził portowców w zaledwie siedmiu meczach, przejął drużynę w momencie praktycznie beznadziejnym, na dziś dysponuje zespołem pozbawionym praktycznie wzmocnień i potrafił już wypracować średnią zdobytych punktów na poziomie 1,57 na mecz po meczach dających nie tylko punkty, ale zadowolenie z gry.
Przed nim w całej, 70-letniej historii Pogoni było tylko dwóch szkoleniowców, którzy legitymują się lepszą średnią. Edward Lorens wypracował w 22 meczach średnią 1,86 punktu na mecz (sezon 2000/01), a Jan Jucha w 17 spotkaniach wypracował średnią na poziomie 1,59 na mecz (sezon 1987/88). Co ciekawe, obaj szkoleniowcy zostali zwolnieni w trakcie trwania rundy wiosennej i nie dokończyli sezonu, choć wyniki mieli bardzo dobre.
Na drugim biegunie jest Maciej Skorża, który pracę w Pogoni zakończył ze średnią zdobytych punktów na poziomie 0,64 na mecz. To drugi najgorszy wynik w historii klubu. Wcześniej na gorszym poziomie swój wynik wypracował jedynie Jerzy Wyrobek (0,33 w sezonie 2002/03) pracując jednak w skrajnie nieporównywalnych, o wiele gorszych warunkach.
Gra Pogoni w obecnym sezonie to prawdziwa huśtawka nastrojów, jak jazda kolejką górską. Wywrotka wydawała się być nieunikniona, dziś nastroje są całkowicie odmienne, wręcz euforyczne. Wraca entuzjazm, o który trudno było w ciągu kilkunastu ostatnich miesięcy poprzedzających przyjście do drużyny Kosty Runjaica. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser