Rozmowa z Miłoszem Stępińskim - jednym z twórców Narodowego Modelu Gry
W minioną środę zaprezentowano opinii publicznej Narodowy Model Gry, nad którym przez dwa lata pracowało sześciu trenerów. Wśród nich było dwóch szczecińskich szkoleniowców: Miłosz Stępiński i Maciej Stolarczyk. Obaj są dumni z wypracowanego projektu, ale dostrzegają też zagrożenia wynikające z naszej narodowej specjalności, czyli zmasowanej krytyki wszystkiego, co nowe.
- Jak mógłby pan pokrótce przedstawić zalety Narodowego Modelu Gry tym, którzy codziennie niekoniecznie interesują się piłką nożną ? - pytamy Miłosza Stępińskiego.
- To jest filozofia gry, jaką chcemy obrać. W projekcie są systemy, taktyka, umiejętność bronienia, atakowania, przechodzenia z defensywy do ofensywy, wykonywania stałych fragmentów gry. My tylko proponujemy. Nie ma obowiązku korzystania, ale ci, którzy pozostaną w chaosie muszą wiedzieć, że za jakiś czas nikt ich już nie będzie słuchał. W książce opisujemy też, jak dochodzić do wypracowanego modelu, jak pracować w poszczególnych kategoriach wiekowych, jakie wyznaczać zadania przed piłkarzami, jak mają się poruszać po boisku, w jakich strefach.
- Do kogo adresowana jest książka ? Do trenerów, piłkarzy, klubów, skautów, związków ?
- Myślę, że do każdego, nawet do dziennikarzy sportowych, lepiej wtedy zrozumieją filozofię gry. Myślę jednak, że głównie korzystać z tego powinni trenerzy i to najczęściej ci wywodzący się z małych klubów, z małych miejscowości. Liczymy na to, że jak każdy młody trener spoza dużego układu szkoleniowego w ramach jakiejś akademii, będzie się stosował do zaleceń podanych w książce, to uda mu się lepiej przygotować młodych piłkarzy do tego, by stali się lepszymi, bardziej profesjonalnymi graczami. Korzyść z tego będzie miała wówczas też reprezentacja.
- Czy jest jakiś pomysł dotarcia z modelem do największej rzeszy odbiorców ?
- Zdecydowanie trudniej będzie przekonać tych starszych, mających już określone, ukształtowane poglądy. Na pewno będziemy robić prezentacje na kursokonferencjach trenerskich w ramach zachęcania, a także na kursach trenerskich, jako obowiązkową część egzaminów. Nowi i młodzi trenerzy będą musieli się tego nauczyć, a jak się nauczą, to już jesteśmy spokojni o to, że nie wprowadzą żadnych swoich, niesprawdzonych pomysłów. Model jest też do pobrania w formie elektronicznej na portalu Łączy Nas Piłka.
- To jest tylko model, który pokazuje kierunek działania, a co z bardziej szczegółowym procesem szkoleniowym ?
- Narodowy Model Gry, który powstał, to jest dopiero zaczyn. Teraz na jego bazie będziemy wprowadzać etapizację. Na czym polega gra bramkarza, jego szkolenie na poszczególnych etapach rozwoju, na czym polega trening indywidualny, jak się go realizuje, gry i zabawy w utrzymaniu się przy piłce i wiele innych aspektów. Wprowadzać też będziemy szczegółowe rozwiązania w ataku pozycyjnym i tu wiele skorzystamy z modelów wypracowanych w Niemczech, Holandii i Hiszpanii, ja na przykład zajmuję się opracowaniem gry defensywnej na podstawie książek wydanych przez słynnego włoskiego stratega Arrigo Sacchiego.
- Czy zawodowe kluby z ekstraklasy, mające swoje akademie mogą z modelu skorzystać ?
- Duże akademie piłkarskie są oddzielnym tworem sportowym i biznesowym i każda z akademii ma swoją filozofię. Szkolenie piłkarzy nie odbywa się tam na zasadzie przypadkowych działań, dlatego naszą propozycję kierujemy głównie do klubów mniejszych, trenerów mających gorszy dostęp do najnowszych technologii. Mogą teraz działać według jasno określonego modelu, który obowiązywać będzie w całym kraju i we wszystkich reprezentacjach. Jeżeli młody piłkarz w wieku 16, lub 17 lat nie będzie szkolony według naszego modelu, to szanse na awans do reprezentacji będzie miał znikome, bo nie będzie rozumiał naszej gry.
- Podczas prezentacji dowiedzieliśmy się, że atutem naszego modelu jest fakt, że całkowicie go nie skopiowaliśmy od innej federacji. Dlaczego to jest atut ?
- Dlatego, że uwarunkowania nie są u nas identyczne, jak w Niemczech, Holandii, czy Hiszpanii. Czerpaliśmy oczywiście inspirację, głównie z modelu wypracowanego w Niemczech, w szczególności proces kształtowania gry ofensywnej, ale nie tylko. Warunki klimatyczne mamy podobne, ale możliwości finansowe zupełnie inne. Dziś w futbolu najnowsze technologie odgrywają kluczowe role i musimy to brać pod uwagę. W Hiszpanii, czy Portugalii jest zupełnie inny klimat. Tam można grać w piłkę przez okrągły rok, a u nas zaledwie 7 miesięcy. Jak nadrobić te 5 miesięcy bez uszczerbku na szkoleniu ? Musimy sami znaleźć rozwiązania. Nie da się wszystkiego skopiować.
- Dziś tak naprawdę trudno określić na podstawie stylów gry reprezentacji, że jest to jakiś charakterystyczny sposób grania dla poszczególnych nacji ?
- Zgadza się, wiele spraw przenika, poszczególne kraje też się rozwijają i czerpią od innych to co najlepsze. Kiedyś Holandia kojarzona była z futbolem totalnym, dziś grają już tak wszyscy. Kiedyś Niemcy kojarzyli się z futbolem siłowym, atletycznym, ale dziś drużyny reprezentacyjne tego kraju grają piłkę bardziej techniczną nawet od Hiszpanów. Proszę spojrzeć na Borussię Dortmund. Dlatego zależało nam, żeby wypracować własny model, a nie kopiować gotowych rozwiązań.
- Inni tak robili ?
- Bułgarzy na przykład kupili gotowe rozwiązania od Niemców, podobnie zrobił Kazachstan. My nie chcieliśmy burzyć tego, co już udało nam się zbudować. Nie tworzymy przecież na jakichś zgliszczach, chcemy tylko pewne sprawy usystematyzować i uszeregować. Nie mamy nawet zunifikowanego sprzętu szkoleniowego, to wszystko musi być ujendolicone, wtedy łatwiej się pracuje.
- Grupy młodzieżowe mają wrócić do tradycyjnej numeracji na koszulkach od 1 do 11. Czemu ma to służyć ?
- Chodzi o przypisanie numerów poszczególnym pozycjom i zadaniom na boisku. Piłkarz z siódemką jest prawoskrzydłowym i jeżeli otrzymuje zadanie grania z tym numerem, to nie trzeba już mu powtarzać, jakie ma mieć zadania. On musi wiedzieć, że z siódemką na plecach ma się poruszać w takich, a nie innych sektorach i jakie ma zadania defensywne, czy ofensywne.
- Dwa lata pracy, sześć osób. Były trudne momenty we wzajemnej współpracy ?
- Oczywiście, że się kłóciliśmy. Każdy z nas miał swoją wizję. Zależało nam, żeby książka była przede wszystkim przystępna, żeby zawierała jak najwięcej mało skomplikowanej i przyswajalnej treści. Oddźwięk medialny jest na razie bardzo pozytywny, ale zdajemy sobie sprawę, że to dopiero początek, że mogą pojawić się problemy. Jesteśmy na to przygotowani, ale wciąż mamy sporo zapału.
- Znając naszą mentalność może się na przykład okazać, że zmienią się władze w PZPN i nowy prezes może powiedzieć, że trzeba stworzyć nowy model. Co wtedy ?
- Wszystko się może zdarzyć i ja oczywiście zdaję sobie sprawę, w jakim kraju żyję. Liczę jednak na rozsądek i uczciwe podejście do sprawy. Środowisko trenerskie zmienia się. Jeszcze 10 lat temu taki model nie przeszedłby absolutnie. Dziś do tego dorośliśmy, coraz mniej jest trenerów, dla których laptop, nowe technologie, sumienna praca od podstaw, do bzdury i bajery.
- Dziękuję za rozmowę. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser