21-letni skrzydłowy reprezentacji Hiszpanii Dani Olmo trafił za kwotę 20 mln euro z chorwackiego Dinamo Zagrzeb do niemieckiego RB Lipsk. Mistrz Chorwacji miał mnóstwo ofert na młodzieżowego mistrza Europy już latem ubiegłego roku, ale miał tez ambicje awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów i cel swój w składzie z Danim Olmo osiągnął.
Mistrz Chorwacji za awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów zarobił 15,3 mln euro i wciąż miał w składzie hiszpańską gwiazdę. W meczach fazy grupowej podopieczni dobrze znanego w Polsce Nenada Bjelicy wygrali jeden mecz, dwa zremisowali i dzięki temu wzbogacili się o kolejne 4,5 mln euro. Za sam udział w tych rozgrywkach zarobili prawie 20 mln euro, czyli dokładnie 83 mln złotych. W styczniu sprzedali swoja gwiazdę za drugie tyle i w ciągu pół roku stali się bogatsi o 40 mln euro.
Olmo nie jest rekordowym transferem w historii Dinama. Trzy sezony temu klub sprzedał do Juventusu Marko Pjacę za 23 mln euro. W ciągu dwóch ostatnich sezonów sprzedał za 15 i 14 mln euro Filipa Benkovica do Leiceser oraz Marko Roga do Napoli. Co roku jeden mocny transfer zewnętrzny. Nie więcej.
W poprzednim sezonie w fazie grupowej Ligi Mistrzów grała Viktoria Pilzno, występująca na 12-tysięcznym stadionie wybudowanym z klubowych pieniędzy zarobionych na grze w europejskich pucharach, głównie w Lidze Mistrzów, z budżetem 10 mln euro, z piłkarzami w składzie wycenianymi na około 30 mln euro, z kadrą zespołu niemal w całości zbudowaną z graczy czeskich lub słowackich.
To nie jest klub zarabiający pieniądze na sprzedaży piłkarzy, nie otrzymuje samorządowych lub państwowych dotacji, wpływy z praw telewizyjnych są na zdecydowanie niższym poziomie niż w polskiej ekstraklasie. Klub zarabia głównie na grze w europejskich pucharach, w obecnej dekadzie grał w fazie grupowej Ligi Mistrzów trzy razy, natomiast w fazie grupowej Ligi Europy cztery razy.
7,5 mln euro? Za mało
Prezes Viktorii latem ubiegłego roku, przed awansem do fazy grupowej Ligi Mistrzów, odrzucił ofertę sprzedaży swojego najlepszego strzelca Michaela Krmencika za niebagatelną kwotę 7,5 mln euro. Dzięki temu mistrz Czech zarobił na awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów ponad 15 mln euro, a za wygranie dwóch meczów i jeden remis kolejne 6,5 mln euro. Łącznie trzy razy więcej niż otrzymałby za swojego najlepszego napastnika, którego wciąż ma w składzie i wciąż może sprzedać.
Klub z Czech awansował do 1/16 finału Ligi Europy i w tej fazie rozgrywek odpadł po rywalizacji z… Dinamo Zagrzeb. Krmencik wciąż jest piłkarzem Viktorii, która ze swoim najlepszym napastnikiem chce powrócić do gry w Lidze Mistrzów w kolejnym sezonie. Pozycja klubów z Czech jest na tyle mocna, że rywalizację w eliminacjach Ligi Mistrzów rozpoczną dwa zespoły.
Viktoria za pierwszy awans do Ligi Mistrzów w roku 2012 postanowiła zmodernizować stadion. Trwało to cztery lata, koszt modernizacji stadionu na 12 tysięcy kibiców to nieco ponad 20 mln euro i całość pokryta została z zarobku na grze w europejskich pucharach. Właściciel klubu nie sprowadził drogich w utrzymaniu piłkarzy, ale zadbał o infrastrukturę, o swoich kibiców, nie czekał z tym na pomoc samorządu.
Budżet 5 mln euro
Budżet klubu w czasie modernizacji stadionu wynosił niewiele więcej niż 5 mln euro. Viktoria w minionych dwóch okienkach transferowych sprzedała tylko dwóch piłkarzy, w tym jednego podstawowego za 5,2 mln euro. Trzon zespołu pozostaje niezmienny.
W obecnym sezonie w fazie grupowej Ligi Mistrzów grała Slavia Praga, której sukcesy umniejsza się, przypominając o chińskim inwestorze, który faktycznie bardzo mocno wspiera klub. Wszystko zawsze jednak zaczyna się i kończy na czynniku ludzkim.
Dyrektorem sportowym Slavii jest Jan Nezmar, który wcześniej przez pięć lat pracował w tej samej roli w Slovanie Liberec, a klub w tym czasie z budżetem 3 mln euro trzy razy grał w fazie grupowej Ligi Europy i raz awansował do fazy pucharowej. W fazie grupowej Ligi Europy grały w ostatnim czasie też takie czeskie kluby, jak Jablonec czy Zlin z budżetami jeszcze mniejszymi.
Trzy lata temu 20-letni wówczas utalentowany obrońca Szachtara Donieck Mykola Matwienko został wypożyczony do Karpat Lwów, żeby zastąpić sprzedanego za 300 tys. euro do Lecha Poznań Volodimira Kostewycha. Dziś niespełna 23-letni Matwienko przymierzany jest do Arsenalu.
Londyńczycy są skłonni wydać na piłkarza nawet 30 mln euro już za lidera defensywy reprezentacji Ukrainy, a nie za dobrze rokującego gracza. Warto zatem pracować nad utalentowanym piłkarzem i sprzedawać go za kwotę optymalną, na miarę talentu i możliwości.
10 lat i 30 mln euro zarobku
W Rumunii 10 lat temu powstał klub Vitorul Konstanca, którego właścicielem jest Georghe Hagi. Trzon zespołu oparł na wychowankach utworzonej przez siebie akademii i zdołał być już mistrzem kraju, regularnie od czterech sezonów kwalifikuje się do europejskich pucharów.
Średnia wieku pierwszego zespołu waha się w granicach 22-23 lata, a większość młodzieżowej reprezentacji Rumunii, która w ubiegłym roku wywalczyła brązowe medale mistrzostw Europy, stanowili wychowankowie tejże akademii. Akademia i klub istnieją nieco ponad 10 lat, a Hagi zdołał sprzedać już piłkarzy za około 30 mln euro i jednocześnie zespół jest jednym z najlepszych w rodzimej lidze.
Prezes Pogoni Szczecin Jarosław Mroczek stoi na czele klubu już 9 lat, jego jedynym sukcesem jest dotąd awans do ekstraklasy, a najwyższe miejsce, jakie zajął zespół pod jego wodzą, to szóste. W ostatnich tygodniach przekonywał, że zatrzymanie Adama Buksy nie było możliwe, a kwota 4,2 mln euro była nie do pogardzenia. To rzeczywiście kwota imponująca, jednak Polska wciąż jest nie tylko piłkarskim zaściankiem Europy pod względem sportowym, ale również pod względem promocji.
Rekordowym transferem w polskiej ekstraklasie jest od niedawna sprzedaż Radosława Majeckiego za 7 mln euro do francuskiego AS Monaco, natomiast w kilku ligach wcale nie bogatszych i z podobnymi lub nawet mniejszymi możliwościami rekordowe kwoty transferów są jednak na zdecydowanie wyższym poziomie.
Inni sprzedają lepiej
Rekordem ligi Izraela jest odejście Erana Zahaviego do Szachtara Donieck za 7,2 mln euro, natomiast z ligi bułgarskiej Jonathan Cafu odszedł do Girondins Bordeaux za 7,5 mln euro. Z ligi szwedzkiej Aleksander Isak został wytransferowany do Borussi Dortmund za 8,6 mln euro, z ligi rumuńskiej Nicolae Stanciu odszedł do Anderlechtu Bruksela za 9,7 mln euro.
Za 20 mln euro sprzedawano piłkarzy z lig norweskiej i czeskiej. John Obi Mikkel zasilił za taką kwotę angielską Chelsea, ale było to dawno, jeszcze w poprzedniej dekadzie. W poprzednim sezonie Erling Haaland odszedł do RB Salz-burg za 8 mln euro. Podczas obecnej zimy Tomas Soucek przeniósł się ze Slavii Praga do West Ham United. Do tego jego niedawny kolega klubowy 21-letni Aleks Kral został sprzedany do Spartaka Moskwa za 12 mln euro.
Czesi w jednym oknie transferowym zarobili 32 mln euro, ale wcześniej utrzymali swoich najlepszych graczy, żeby z nimi wywalczyć awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Polskie kluby nie tylko sprzedają swoich piłkarzy w nieodpowiednim czasie, ale wciąż robią to zbyt szybko, za tanio i bez konkretnej wizji.
Z ligi duńskiej w ciągu ostatnich trzech lat wytransferowano pięciu piłkarzy za kwotę przynajmniej 9 mln euro, a dwóch powyżej 10 mln euro. Kierunki były różne – Włochy, Niemcy, Anglia, ale nie Stany Zjednoczone ani Rosja.
W rumuńskim zespole FCSB występuje obecnie dwóch utalentowanych 21-letnich skrzydłowych Florinel Coman i Dennis Man. Zimą pojawiły się za tych piłkarzy oferty za 5 mln euro za każdego i co zrobił właściciel klubu Dżidżi Becalli? Stwierdził, że przed latem nie dojdzie do żadnych rozmów, a rozpoczną się dopiero od kwoty 10 mln euro za każdego, ale najwcześniej za pół roku.
Rumuńska rywalizacja
FCSB znajduje się na trzecim miejscu w lidze rumuńskiej, chce zdystansować liderujący Cluj, który w obecnym sezonie grał w fazie grupowej Ligi Europy i awansował do fazy pucharowej, eliminując Lazio Rzym i Stade Rennes. W 1/16 finału zmierzy się z Sevillą.
W Rumunii, Czechach, Chorwacji i na Ukrainie buduje się silne zespoły, myśli się o celach sportowych, bo prawdziwa rywalizacja w Europie przynosi dopiero realne korzyści finansowe. Cluj za udział w fazie grupowej Ligi Europy zarobił 3 mln euro, za cztery zwycięstwa na tym etapie kolejne 2 mln euro, a za zajęcie drugiego miejsca w grupie i udział w 1/16 finału następny 1 mln euro. Łącznie klub prowadzony przez dobrze znanego w Polsce Dana Petrescu zarobił już w obecnym sezonie na grze w Lidze Europy dokładnie 6,2 mln euro, czyli 26 mln złotych i wciąż jest w grze.
Sprzedawanie najlepszych piłkarzy tylko potęguje marazm, w jakim znalazły się polskie kluby, które nie chcą lub nie potrafią się z niego wygrzebać. Tanie wykręty i usprawiedliwianie się koniecznością sprzedaży najlepszych graczy nie znajdują zrozumienia, gdy spojrzymy, jak funkcjonują kluby w innych krajach, które nie mają większych możliwości, pieniędzy, ale są tam ludzie, którzy lepiej potrafią zarządzać piłkarskimi projektami. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. pogonszczecin.pl