Wtorek, 26 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Nie każdy piłkarz pasuje do każdego klubu

Data publikacji: 18 stycznia 2018 r. 17:19
Ostatnia aktualizacja: 18 stycznia 2018 r. 18:39
Piłka nożna. Nie każdy piłkarz pasuje do każdego klubu
 

Adam Gyurcso swoją karierę kontynuować będzie w renomowanym Hajduku Split, klubu wciąż szuka Mate Cincadze, a Nadir Ciftci podczas zimowego okna transferowego trafił do szkockiego Motherwell. Co to oznacza dla Pogoni? Pokazuje, że niekoniecznie gwiazdy lig zagranicznych potrafią pełnić taką samą rolę w szczecińskim klubie.

Pozornie mogłoby się wydawać, że wyróżniający się piłkarz w klubie z ligi węgierskiej, gruzińskiej, czy szkockiej jest na tyle mocną postacią, by znacznie podwyższyć poziom drużyny z lepszej ligi, ale słabszej drużyny. Tak przypuszczano w Pogoni jeszcze rok temu. Dziś to się diametralnie zmieniło.

Gyurcso, Cincadze, czy Ciftci potrafili być gwiazdami Videotonu, Dynama Tbilisi, Dundee, ale okazało się, że nie są to piłkarze na tyle utalentowani, zdeterminowani, klasowi, by imponować formą w innej lidze, ale w klubie z innymi zadaniami, o innej pozycji i z innymi oczekiwaniami.

Płonne nadzieje

Gyurcso, Cincadze i Ciftci mieli wydatnie pomóc wejść Pogoni na wyższy poziom. W klubie wiązano z nimi duże nadzieje, sprowadzenie tych piłkarzy wiązało się ze sporymi kosztami. Z tego powodu też piłkarze ci traktowani byli priorytetowo, więcej im wybaczano, lepiej traktowano. Nic to nie pomogło, piłkarze nie spełnili oczekiwań.

Adam Gyurcso zakończył swoją przygodę w Pogoni na 75 oficjalnych meczach, w których zdobył 10 goli i miał 15 asyst. Pozornie liczby całkiem niezłe. Węgierski skrzydłowy zdobywał gola, lub notował asystę w co trzecim meczu. W Videotonie robił to jednak w co drugim meczu. Z jednej strony piłkarz okazał się zbyt słabym wzmocnieniem, natomiast z drugiej klub zbyt słaby, by zawodnik mógł się rozwinąć.

To tylko pokazuje, że Gyurcso nie był piłkarzem pasującym do drużyny, klubu, otoczenia i to widać było po jego zachowaniu.

– Nadal szukamy wzmocnień zespołu – powiedział przed wyjazdem drużyny do Belek trener Kosta Runjaic. – Chcemy w stu procentach wypełnić swoje oczekiwania. Ważna jest jakość i osobowość piłkarza. Bierzemy wiele czynników pod uwagę.

Liczby Torresa

Wydaje się, że zbytnio bagatelizuje się osobowość piłkarza i nie dotyczy to tylko piłkarzy pozyskiwanych z zagranicznych klubów. Duże nadzieje wywołała informacja o ewentualnym transferze 27-letniego hiszpańskiego skrzydłowego Manuela Torresa. Imponowały jego liczby z II Bundesligi, jednak piłkarz wykręcał znakomite statystyki w takim momencie swojej kariery, kiedy trafił do klubu wcześniej dla niego nieosiągalnego. Wcześniej grywał zaledwie w rezerwach Schalke 04.

Motywacja i moment, w którym piłkarz trafia do określonego klubu wydają się w niektórych przypadkach decydujące. W przypadku Gyurcso okazało się po dwóch latach, że Pogoń nie była dobrym miejscem dla niego, ani on nie był dobrym wyborem dla klubu. Pogoń zbyt wiele oczekiwała od niego, a piłkarz spodziewał się, że drużyna i sam klub też będzie na wyższym poziomie. Piłkarz nie zakładał grać w ostatniej drużynie w tabeli. Przychodził z zespołu mistrza swojego kraju.

Przychodził po sezonie, w którym zaliczył aż 18 asyst. W Pogoni w poprzednim sezonie miał ich 10. Okazało się, że w teoretycznie słabszej drużynie, która nie wygrywa tak często, jak Videoton, korzyść z piłkarza nie jest już tak duża, jak przypuszczano.

Piłkarz na dorobku

Podobnie było z Mate Cincadze. Zawodnik w lidze gruzińskiej rozegrał 91 spotkań, zdobył 9 goli i zaliczył 11 asyst. Jak na defensywnego pomocnika, to całkiem sporo. Tym bardziej, że Cincadze był wyróżniającą się postacią w drużynie mistrza kraju będąc piłkarzem na dorobku, młodzieżowcem, mającym już na swoim koncie debiut w dorosłej reprezentacji kraju.

W Pogoni kompletnie rozczarował. W 15 meczach nie zanotował ani gola, ani asysty, nawet w meczach III-ligowych rezerw nie wyróżniał się. W 12 spotkaniach miał gola i dwie asysty. Nie konkretnych liczb wymagano od Gruzina, ale mimo wszystko te znakomicie obrazują, jak gorzkim rozczarowaniem okazał się transfer tego piłkarza.

Podobnie, jak w przypadku Gyurcso okazało się, że barierą nie do przeskoczenia jest nie tyle zamiana ligi nieco słabszej na lepszą, ale drużyny zdecydowanie dominującej na taką, którą trzeba postarać się wynieść na wyższy poziom. Tego od tych piłkarzy oczekiwano, ale żaden z nich nie był osobowością, typem przywódczym.

Zarówno Gyurcso, jak i Cincadze nie potrafili w Pogoni podnieść swojego poziomu, zdecydowanie zjechali z formą w dół, bo okazało się, że wymagania w stosunku do nich są zbyt wysokie. To nie byli i wciąż nie są piłkarze, którzy mają decydować, od których formy zależy wynik drużyny. Teraz to wiadomo.

Hajduk szansą dla Gyurcso

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Gyurcso w takiej drużynie, jak Hajduk, która pełni w lidze chorwackiej rolę dominanta, prezentować się będzie zdecydowanie lepiej, ale nigdy nie stanie się piłkarzem naprawdę wysokiego, europejskiego formatu, bo nie wygląda na piłkarza zdolnego do poświęceń, chcącego się doskonalić. To samo dotyczy zarówno Cincadze, jak i Ciftciego.

Od tego ostatniego oczekiwano w Pogoni, że rozwiąże wszystkie strzeleckie problemy drużyny, a przecież zawodnik od dawna przestał być łowcą goli, a sprawdzał się tylko w określonej sytuacji, w określonym miejscu. Był skuteczny tylko w jednym klubie Dundee United.

Ciftci w ciągu dwóch lat gry w Dundee United zdobył 25 goli, ale poza tym w całej swojej karierze do bramki rywala trafiał tylko 8 razy, a ostatniego gola strzelił dwa lata temu. Ciftci jest typowym przykładem piłkarza funkcjonującego w piłkarskim światku dzięki już raz wypracowanej, ale w żadnym innym miejscu nie potwierdzonej renomie. Pogoń się na to nabrała.

Można się nabrać

Przykłady Gyurcso, Cincadze, czy Ciftciego pokazują, że bardzo łatwo jest nabrać się, ulec złudnej pokusie liczb, tytułów, wcześniejszych dokonań. Przykłady te pokazują też dobitnie, że nie każdy, nawet wybitny piłkarz pasuje do każdej rzeczywistości.

Jest raczej mało prawdopodobne, że piłkarz pokroju Manuela Torresa, z którym Pogoń prowadziła negocjacje, chciałby oddać całe swoje serce dla ostatniej drużyny w tabeli w bardzo słabej i nieciekawej lidze europejskiej. Musiałyby przeważyć argumenty finansowe, a wcześniejsze przykłady pokazują, że nie warto aż tak bardzo ryzykować, bo korzyść jest niewielka.

Gyurcso w ciągu dwóch lat zdobył 10 goli i zaliczył 15 asyst, ale Adam Frączczak w ciągu ostatnich 1,5 roku zdobył 19 goli i zaliczył 5 asyst, czyli w krótszym czasie bardzo podobnie, a nie mówimy o piłkarzu z reprezentacyjnymi aspiracjami, mającym na koncie mecze w fazie grupowej Ligi Europy i perspektywę gry w mocniejszej lidze. Mówimy o piłkarzu wywodzącym się z pobliskiego Kołobrzegu, dla którego piłkarskim pułapem jest gra w polskiej ekstraklasie. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Fiolek
2018-01-18 18:24:06
Dobry artykuł. Lepiej oglądało się Pogoń jak wchodzili do ekstraklasy czy nawet w 1 lidze, gdy grali prawie sami Polacy, chłopaki z regionu, piłkarze związani już wcześniej z Pogonią. Wiadomo musi być progres i trzeba wzmacniać drużynę, ale jak widać umiejętności to mało trzeba mieć charakter, cel. Aka, Delev takivh ludzi trzeba ściągać dać im się pokazać i sprzedać, a przede wszystkim trzeba szkolić i promować swoich.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA