Środowy wieczór był szczególnie udany dla dwóch byłych kolegów z Pogoni Szczecin: Piotra Mandrysza i Grzegorza Nicińskiego. Obaj 20 lat temu występowali w jednej drużynie przy ul. Twardowskiego, a w środowy wieczór mogli świętować, jako trenerzy.
Drużyna Piotra Mandrysza, Termalica Nieciecza z najniższym budżetem w ekstraklasie utrzymała się w najwyższej klasie rozgrywkowej już na jedną kolejkę przed zakończeniem sezonu, natomiast Arka Gdynia prowadzona przez Grzegorza Nicińskiego na cztery kolejki przed zakończeniem rozgrywek w I lidze uzyskała awans. Niciński poszedł zatem w ślady swojego starszego kolegi i również zdołał uzyskać awans do ekstraklasy.
Prawdopodobnie do dwójki byłych portowców dołączy trzeci, który również występował z nimi w jednej drużynie w połowie lat 90 ubiegłego wieku. Marcin Kaczmarek jest trenerem Wisły Płock, a awans tej drużyny jest praktycznie kwestią czasu.
Murawski też świętuje
Sukces Arki Gdynia jest też sukcesem obecnego piłkarza … Pogoni Szczecin Rafała Murawskiego. Powszechnie wiadomo bowiem, że 35-letni kapitan portowców jest jednym z udziałowców Arki. W przyszłym sezonie dojdzie zatem do kuriozalnej sytuacji, w której piłkarz zagra przeciwko klubowi, w którym ma udziały. To sytuacja bez precedensu na skalę europejską.
Arka awans do ekstraklasy zapewniła sobie po środowym remisie na własnym boisku z Bytovią 1:1.
- Jestem niezwykle szczęśliwy - powiedział po meczu Grzegorz Niciński. - Gdyby ktoś kilka miesięcy temu oznajmił, że cztery kolejki przed końcem rozgrywek zapewnimy sobie awans, uwierzyłoby w to chyba niewiele osób. Mieliśmy trzyletni plan, który udało nam się zrealizować w dwa sezony. Dla mnie liga się jednak nie skończyła. Jej finisz zaplanowano 5 czerwca; do tego czasu zamierzamy utrzymać dotychczasowy poziom i wygrać pozostałe spotkania.
Gol w końcówce
Niewiele brakowało, aby gdynianie świętowanie musieli przełożyć na kolejny swój mecz, albo czekać na potknięcie w środowym spotkaniu Zawiszy, który u siebie zmierzy się z Chrobrym Głogów.
Po strzale w 55. minucie Kamila Wacławczyka goście objęli prowadzenie i gdynianie, chociaż osiągnęli zdecydowaną przewagę, nie potrafili znaleźć sposobu na skomasowaną defensywę Bytovii. Dopiero w 88. minucie po zagraniu z prawej strony Marcusa Viniciusa Mateusz Szwoch technicznym uderzeniem doprowadził do remisu.
- To był trudny mecz, któremu towarzyszyła spora presja - kontynuuje G. Niciński. - Po raz kolejny pokazaliśmy jednak charakter i walczyliśmy do końca. Przegrywaliśmy 0:1 i nie pozostało nam nic innego jak zagrać va banque. Liczyliśmy się z tym, że możemy stracić druga bramkę, ale ostatecznie udało nam się, także dzięki wspaniałym kibicom, doprowadzić do wyrównania. Jak okazało się, był to zwycięski remis.
Awans po 5 latach
Żółto-niebiescy wrócili do ekstraklasy po pięciu latach. Pomogła im w tym znakomita passa - Arka nie poniosła bowiem porażki w kolejnych 16. ligowych spotkaniach - zdobyła w nich 38 punktów, na co złożyło się 11 zwycięstw i 5 remisów.
- Szacunek dla Grzegorza za to co zrobił i szacunek dla Arki, że potrafiła w pewnym momencie wytrzymać presję i zatrzymała trenera Nicińskiego, który tak poukładał drużynę, że miło na nią patrzeć - powiedział trener Bytovii, Tomasz Kafarski pracujący niegdyś z sukcesami we Flocie Świnoujście. - Widać to także na przykładzie jej kibiców, którzy po raz pierwszy nie koncentrowali się na mojej osobie tylko dopingowali swój zespół, za co też im dziękuję. Jestem również dumy z postawy swojej drużyny. Przyjechaliśmy do Gdyni walczyć o pełną pulę i cieszyłem się, że gospodarze nie mieli przed tym spotkaniem zapewnionego awansu, bo nasza rywalizacja nabrała dodatkowego smaczku. Prowadziliśmy 1:0, ale gdynianie zdobyli w końcówce bramkę, na którą chyba zasłużyli. Na pewno dla nich ten awans jest czymś wspaniałym i szczerze im go gratuluję.
W poprzednim sezonie trenerem Arki, który miał doprowadzić klub do awansu, był inny szkoleniowiec mający za sobą grę w Pogoni Szczecin. Dariusz Dźwigała osiągał jednak słabe wyniki i został zwolniony. ©℗ (par)
Fot. R. Pakieser