Piłkarze Pogoni Szczecin w czwartek rozegrali ostatnią grę kontrolną podczas zgrupowania w tureckim Belek z duńskim zespołem Odense, a w sobotę wrócą do Szczecina. Do inauguracji rundy wiosennej pozostały nieco ponad dwa tygodnie i nie można w sposób zdecydowany określić, żeby drużyna pod względem sportowym stała się lepsza i bardziej wartościowa.
Klub zdecydował się na trzy transfery. Jakub Bartkowski ma na prawej obronie zastąpić kontuzjowanego Davida Niepsuja i wydaje się, że ta pozycja nie będzie wiosną gorzej obsadzona niż w rundzie jesiennej. Bartkowski jest jedynym spośród trzech pozyskanych piłkarzy, którego pozycja wydaje się być niezagrożona.
Dwaj pozyskani skrzydłowi wydają się być sporą zagadką, raczej trudno po nich spodziewać się wzrostu wartości drużyny. Trafili do Pogoni, żeby zniwelować luki na pozycji, która jesienią obsadzana była piłkarzami o nieco innych walorach, innych preferencjach, innym profilu. Wiele wskazuje na to, że trener Runjaic będzie musiał rozpocząć rundę wiosenną piłkarzami lepiej sobie znanymi i już zweryfikowanymi, niekoniecznie z nowymi klasycznymi skrzydłowymi.
Zarówno Santeri Hostikka, jak i Jin Izumisawa przenieśli się do Pogoni z lig mniej wartościowych od polskiej, to ich pierwsze zagraniczne wyjazdy. O ile II liga japońska jest trudna do zweryfikowania, to liga fińska na pewno jest zdecydowanie bardziej w tyle niż polska, dlatego trudno spodziewać się, by Hostikka już od pierwszych meczów był silnym punktem w drużynie. Nie wiemy, jak zareaguje na nowe wyzwania, dotąd sprawdzał się tylko we własnym, słabym pod względem piłkarskim kraju.
Uraz Hostikki
Tym bardziej że podczas zgrupowania w Turcji nabawił się urazu. Nie grał w żadnym z trzech pierwszych pierwszych sparingów, w ostatnim przebywał na boisku 30 minut, wystąpił w gierce wewnętrznej na zakończenie krótkiego zgrupowania w Kamieniu Pomorskim i wypadł nawet okazale, zdobył gola, był aktywny. Wtedy Pogoń znajdowała się na zupełnie innym pułapie przygotowań, jeszcze przed taktycznymi treningami. W grach kontrolnych przeciwko zagranicznym rywalom nie zobaczyliśmy go w akcji w zbyt dużym wymiarze.
Brak Hostikki w większości spotkań towarzyskich raczej wyklucza fińskiego skrzydłowego w planach na najbliższe mecze ligowe, rozgrywane jeszcze w lutym. Trzeba też pamiętać, że Hostikka trafił do Pogoni ze średniaka ligi, która przez portal Transfermarkt.de traktowana jest według wartości na 15 razy gorszą, niż polska I liga.
Zdarzało się w ostatnich latach, że fińscy piłkarze sprawdzali się w polskiej ekstraklasie. Kacper Hamalainen i Petteri Forsell trafiali jednak do Polski, mając już doświadczenie z gry w ligach znacznie lepszych zarówno od fińskiej, jak i polskiej. Byli też zdecydowanie starsi, bardziej doświadczeni, ograni.
Problem jest też z Izumisawą. Japończyk w grach kontrolnych wyglądał na zagubionego, należał do jednych ze słabszych na boisku. Ma kłopot z komunikacją, nie mówi w języku angielskim, jego aklimatyzacja i zrozumienie założeń taktycznych może potrwać znacznie dłużej. To jest tym bardziej krępująca sytuacja, że trener Runjaic znany jest z tego, że lubi dużo i szczerze ze swoimi piłkarzami rozmawiać.
Kłopoty ze skrzydłami nie zniknęły
Oznacza to, że Pogoń wciąż może tkwić w kłopotach ze skrzydłowymi. Co prawda do pełnych treningów wrócił już Michał Żyro, ale wciąż niepewna jest przyszłość Adama Frączczaka i Spasa Delewa. Ten pierwszy nie pracuje z drużyną podczas okresu przygotowawczego, natomiast ten drugi zmagał się z kontuzją i jest myślami raczej przy transferze.
Pogoń w zimowym oknie transferowym pozyskała skrzydłowych, co do których możemy mieć spore obawy, czy zdołają w szybkim tempie zniwelować luki na tej pozycji. Jeden z nich trafił do Pogoni z ligi dość egzotycznej, natomiast drugi z zaplecza dość silnej ligi japońskiej.
Transfer kolejnego z pozyskanych graczy Jakuba Bartkowskiego nastąpił z klubu borykającego się z dużymi problemami organizacyjnymi, finansowymi, kiedy nie było pewności, czy zdoła przystąpić do rozgrywek.
Na zgrupowaniu w Belek przebywał natomiast testowany piłkarz z drugiej ligi czarnogórskiej. Poziom rozgrywek wydaje się bardzo niepoważny w odniesieniu do klubu, mającego aspiracje nawiązania walki o czołowe lokaty w obecnym sezonie.
Ponadto klub pozbył się dwóch środkowych obrońców, jednego z nich sprzedał, mocno w formacji defensywnej osłabił się i nie poczynił żadnych działań, by lukę wypełnić. Obecnie w kadrze Pogoni jest trzech środkowych obrońców na równym ekstraklasowym poziomie i oznacza to, że jest o jednego za mało.
Wypełnianie tej luki 18-letnim juniorem, niemającym jeszcze doświadczenia w piłce seniorskiej, lub szukanie alternatywy wśród graczy z egzotycznych lig bałkańskich nie rozwiązuje problemu, naraża drużynę na kłopoty, stwarza zagrożenie niespodziewanych strat punktowych, a co za tym idzie powoduje ryzyko utraty szansy ugrania czegoś więcej niż tylko miejsce w środkowej strefie tabeli, do czego kibice zdążyli się już przyzwyczaić i co absolutnie ich nie zadowala i nie satysfakcjonuje.
Kolejny uraz Benyaminy
Kolejny problem to uraz, jakiego podczas zgrupowania w Belek nabawił się Sofian Benyamina. Oznacza to, że Adam Buksa znów może okazać się jedyną alternatywą w ataku. Doskonale pamiętamy, jak prezentował się zespół Pogoni w rundzie jesiennej bez dobrego napastnika. Nie zdobywał punktów, nie strzelał goli, miał kłopot ze zdominowaniem przeciwnika. Tak samo było w poprzednich sezonach, kiedy klub miał duży problem ze znalezieniem następcy Marcina Robaka.
Posiadanie w składzie dwóch doświadczonych i ogranych napastników jest niezbędnym minimum. Adrian Benedyczak ma 18 lat, niewielkie doświadczenie nawet na boiskach III ligi. Nie zdarza się, by 18-letni piłkarz był pełnowartościowym graczem na tak newralgicznej pozycji jak napastnik.
Oczywiście, że w razie konieczności w roli klasycznego napastnika może zagrać inny piłkarz. Jesienią rolę taką pełnił z konieczności Iker Guarrotxena. To nie jest jednak rozwiązanie problemu, poza tym Bask coraz korzystniej prezentuje się w roli ofensywnego pomocnika. Wydaje się, że trener Runjaic widzi dla niego miejsce właśnie za napastnikiem.
Benyamina na pewno nie będzie tym samym piłkarzem, jakiego sprowadzał do Szczecina szkoleniowiec. Jego pechowy i nieszczęśliwy w skutkach uraz oka w ostatnim sprawdzianie przed inauguracją rundy jesiennej może mieć swoje konsekwencje. Kolejne zdrowotne problemy spotęgują te obawy i może się okazać, że zespół ma bardzo poważny problem w ofensywie.
Bilans zysków i strat
Na dziś sytuacja wygląda tak, że Pogoń przed rozpoczęciem sezonu nie wzmocniła się na skrzydłach ani w ataku, a więc na pozycjach, które jesienią były nie do końca dobrze obsadzone. Wymieniła jednego piłkarza na jednej z czterech pozycji w defensywie i pozbyła się aż dwóch doświadczonych piłkarzy na środku obrony, nie pozyskując w ich miejsce ani jednego klasowego piłkarza.
Zawsze można powiedzieć, że sprzedaż lub rozwiązanie kontraktu z jednym czy dwoma piłkarzami może oznaczać szansę dla młodzieży, której w Pogoni jest sporo, ale wtedy trzeba zapomnieć o ambitnych celach, walce o wysokie lokaty.
Pogoń w ciągu ostatnich kilku miesięcy zarobiła na transferach około 30 mln złotych, latem sporo też wydała – około 10 mln złotych. Sprzedaż czołowych zawodników powinna oznaczać możliwość rozwoju, uzupełnianie ich graczami o podobnym potencjale, z dużymi perspektywami i już sporymi umiejętnościami. Pozostaje wierzyć, że niemiecki szkoleniowiec zdoła z kolejnych graczy wydobyć ukryty potencjał, wyprowadzić kilku z nich na wyższy, nieosiągalny do tej pory poziom.
Na pewno silną stroną Pogoni wydaje się druga linia. Pozycja takich piłkarzy jak Kamil Drygas czy Tomas Podstawski wydaje się być niepodważalna. Jednak kolejni środkowi pomocnicy: Radosław Majewski, Zvonimir Kozulj czy Iker Guarrotxena będą musieli już mocno walczyć o miejsce w składzie. Nie dla wszystkich z nich starczy miejsca. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser