Sobota, 20 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Milar, czyli piłkarz pełen emocji

Data publikacji: 06 kwietnia 2020 r. 21:28
Ostatnia aktualizacja: 07 kwietnia 2020 r. 12:26
Piłka nożna. Milar, czyli piłkarz pełen emocji
 

6 kwietnia były napastnik Pogoni Szczecin obchodziłby 46 urodziny. Do dziś pamiętany jest przrz kibiców Pogoni Szczecin jako postać bardzo pozytywna, impulsywna, pełna emocji, ale przede wszystkim jako znakomity piłkarz, świetnie wyszkolony ze znakomitym uderzeniem z rzutu wolnego.

15 stycznia 2009 roku w nocy z czwartku na piątek z okolic miejscowości Cangucu w Brazylii doszła hiobowa wieść. 35 - letni wówczas Claudio Milar, który w barwach Pogoni rozegrał 43 spotkania i strzelił 13 goli, zginął w wypadku autobusu, wiozącym drużynę Brasil de Pelotas. Od tamtego tragicznego wydarzenia minęło już ponad 10 lat.

Urugwajczyk grał w Pogoni 1,5 roku, ale na trwałe wpisał się w pamięć kibiców. Jego zaangażowanie, niesłychana determinacja pozwoliły wedrzeć się w serca tysięcy szczecińskich fanów. Był z całą pewnością jednym z najlepszych cudzoziemców grających w Pogoni, a już na pewno najbardziej lubianym.

Autobus, w którym oprócz Milara podróżowali zawodnicy i trenerzy Brasil de Pelotas, spadł do wąwozu z wysokości około 40 metrów, co jest równoznaczne 15-to piętrowemu budynkowi.

Dał się poznać w ŁKS

Claudio Milar szczecińskim kibicom po raz pierwszy dał się we znaki wiosną 2000 roku. Pogoń grała wówczas w Łodzi z miejscowym ŁKS, który praktycznie był już zdegradowany do drugiej ligi (głównie dzięki polityce Antoniego Ptaka).

Milar był wówczas nie do upilnowania przez szczecińskich defensorów: Marka Walburga i Janusza Gałuszkę, którzy nie nadążali za błyskotliwym Urugwajczykiem, pozwalając mu zdobyć dwa gole, dzięki czemu ŁKS wygrał 4:3. To było sensacyjne rozstrzygnięcie, Pogoń była faworytem meczu, grała o wysokie cele, ale mecz w Łodzi przegrała.

Gdy ŁKS spadł do drugiej ligi, Milar wyjechał do Ameryki Południowej. Gdy jednak Antoni Ptak znów zapragnął być piłkarskim menadżerem - tym razem w Pogoni, to ściągnął ponownie Milara. Głównie zabiegał o to jego syn Dawid, który zrezygnował nawet z drogiego prezentu, nowiutkiego Mercedesa, żeby fundusze poświęcić na sprowadzenie klasowego napastnika

W swoim debiucie napastnik strzelił gola i zaliczył asystę. Było to w prestiżowym spotkaniu z Lechem, wygranym przez szczecinian 3:1 (sierpień 2004). Milar wszedł na boisko w drugiej połowie i na tyle ożywił grę portowców, że ci sprawili sporą niespodziankę.

Gole w ważnych momentach

Milar niemal zawsze zdobywał gole w ważnych momentach. Gdy szczecinianie przegrywali z Legią 0:2 (październik 2005), to właśnie Milar w pojedynkę oszukał w polu karnym całą defensywę rywala i zdobył kontaktowego gola pokonując stojącego w bramce Łukasza Fabiańskiego. Potem był fenomenalny strzał Kaźmierczaka i remis 2:2.

Milar zdobył też pierwszego gola w wygranym spotkaniu z Groclinem 3:1 na wyjeździe (listopad 2005). To był też duży wyczyn szczecińskich piłkarzy. To po tym spotkaniu pracę w Groclinie stracił Dusan Radolsky, a przyczynił się do tego Milar. To był też najlepszy występ Pogoni pod wodzą trenera Bohumila Panika.

Z Urugwajczyka wielu trochę się podśmiewało, że strzela gola każdą częścią ciała, tylko nie nogą. Tak było we wspomnianych spotkaniach z Lechem i Groclinem. Często piłka odbijała się od niego, lub on sam na nią wpadał, a ta turlała się do bramki.

Świetne rzuty wolne

Potrafił też jednak zdobywać piękne gole. Świetnie egzekwował rzuty wolne. Zdobył ze stałych fragmentów gry bramki w spotkaniach z GKS Katowice, Wisłą Płock i Górnikiem Łęczna. Mało było w Pogoni piłkarzy tak dobrze strzelających ze stałych fragmentów gry. Dorównać mu mogli jedynie: Zenon Kasztelan, Marek Ostrowski, Piotr Mandrysz i Dariusz Dźwigała. 

To był też człowiek bardzo wrażliwy. Niemal każdą porażkę swojej drużyny przyjmował płaczem. Nie potrafił zapanować nad emocjami. Niektórych to bawiło, inni przechodzili obok tego obojętnie, ale Milar swoją postawą zdecydowanie zbliżył do siebie większą część kibiców.

Był piłkarzem, który zdecydowanie lepiej spisywał się na własnym boisku. Na wyjazdach tracił połowę ze swojej wartości. Pozbawiony wsparcia kibiców nie umiał wyzwolić wszystkich swoich możliwości. To dlatego, że do każdego meczu podchodził emocjonalnie.

W roku 2006 odszedł z Pogoni, bo Antoni Ptak chciał uczynić z Pogoni brazylijski Dream Team, w którym Milar miał być za słabym piłkarzem. Później okazało się, że żaden z brazylijskich następców Milara nie dorastał mu nawet do pięt. Milar mógł grać w Pogoni dłużej, świetnie czuł się w Szczecinie. Złe decyzje spowodowały jego wcześniejszy powrót do kraju.

Córka najważniejsza

Milar jednak do Polski nie chciał już wracać. W Brazylii urodziła mu się córeczka i też z tego powodu chciał wyjechać do Ameryki Południowej już przed zakończeniem rundy jesiennej roku 2005.

Rodzina, szczęście i zadowolenie z życia - to były te cechy, które pchały sympatycznego Urugwajczyka do działania. Okrutny los spowodował, że młody i pełen wigoru mężczyzna pozostawił żonę Carolinę i osierocił 3-letnią wówczas córeczkę - Agustin. ©℗ Wojciech Parada

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Paprykarz
2020-04-06 21:54:06
Piłkarz wybitny, jak na Polskie realia. Obecni hobbyści z ekstraklasy mogliby mu buty masować. Mam 32 lata, kibicuje Pogoni od 7 roku życia. Podejrzewam, że nawet ta Braziliana Ptaka, byłaby teraz lepsza niż Ci chłopcy co teraz grają w Pogonii. Mam wrażenie, że mamy najgorszą Pogoń od kilku lat w ekstrakalasie.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA