Pogoń Szczecin Korona Kielce 1:1 (1:0) 1:0 Majewski (3), 1:1 Diaw (65).
Żółte kartki: Malarczyk, Żubrowski (Korona)
Sędziował Piotr Lasyk (Bytom).
Widzów: 6361.
Pogoń: Załuska - Stec, Walukiewicz, Dwali, Nunes - Guarrotxena (83, Rudol), Podstawski, Drygas (77, Kožulj), Majewski, Matynia (46, Błanik) - Benedyczak.
Korona: Hamrol - Rymaniak, Kovačević (46, Malarczyk), Diaw, Kallaste - Gardawski, Żubrowski, Petrak, Możdżeń (63, Cebula) - Soriano, Górski (46, Arweladze).
Piłkarze w ósmym meczu obecnego sezonu nie potrafili wygrać meczu. Trzeba przyznać, że na wygraną nie zasłużyli. Ponad dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach nie przyniosła w zespole żadnej poprawy. Wręcz przeciwnie, drużyna jeszcze mocniej pogrążyła się w chaosie, marazmie. Nie ma pomysłu na grę, zespół nie stwarza sytuacji, nie kreuje akcji, wygląda koszmarnie i trudno o optymizm.
Mecz z Koroną ułożył się znakomicie. Już na początku meczu Majewski po podaniu Dwaliego objął prowadzenie, ale w miarę upływu czasu gra portowców wyglądała coraz gorzej. Zespół fatalnie prezentował się pod względem fizycznym, piłkarze przegrywali indywidualne pojedynki, ciężko biegali, nie dochodzili do podań.
To prawda, że kontuzje mocno komplikują sytuację w drużynie. Przed meczem w czasie rozgrzewki urazu doznał Żyro. Na boisku wciąż jednak było bardzo wielu dobrych, klasowych, z nazwiskiem piłkarzy, od których należało wymagać zdecydowanie więcej.
Może problem polega na tym, że Pogoń nie pozyskuje piłkarzy, ale nazwiska, które znaczyły wiele w przeszłości, ale całkiem mało obecnie. Może zespół jest źle przygotowany pod względem motorycznym. To bardzo możliwe, bo dobrze przygotowani piłkarze nie poruszają się po boisku w tak ślamazarnym tempie, jak to miało miejsce w niedzielnym meczu.
Szczęście portowców
Portowcy tak naprawdę mogą mówić o sporym szczęściu, że udało im się wywalczyć choćby punkt. Stało się tak dlatego, bo w bramce mieli dobrze dysponowanego Załuskę, który wybronił pięć strzałów. Goście w całym meczu oddali 18 strzałów, w tym 10 celnych. Wygrywali główkowe pojedynki z łatwością, w taki sposób zdobyli wyrównującego gola. W podobnych okolicznościach mogli dobić gospodarzy w samej końcówce, ale zabrakło precyzji, trochę szczęścia.
Trener Runjaic nie ma pomysłu na uzdrowienie sytuacji, nie wykorzystał dwutygodniowej przerwy na wyjście z kryzysu, zespół pogłębia się w nim. To mocno zastanawiające, jak szkoleniowiec, który tak skutecznie potrafił odmienić drużynę w poprzednim sezonie, tak mocno ją zepsuł w obecnym.
Wszystkie transfery robione były na jego wyraźne polecenie, były z trenerem konsultowane, podobnie jak kilka odejść, mocno kontrowersyjnych, które spowodowały, że Pogoń jest dziś zespołem słabszym, niż w poprzednim sezonie, w którym z trudem utrzymała się w ekstraklasie.
Jest bardzo źle
Oglądanie poczynań portowców staje się prawdziwą męką, gra się urywa, akcje organizowane są na stojąco, nie ma przyspieszenia, pressingu na połowie rywala, nie da się oglądać poczynań tej drużyny. Miejsce w tabeli ewidentnie odzwierciedla klasę zespołu, który został sformatowany z piłkarzy z nazwiskami, ale bez formy i z trenerem, który traci kontrolę nad sytuacją. Chciałoby się mu pomóc, klub spełnił wiele jego życzeń, wymienił praktycznie wszystkich piłkarzy w przedniej formacji włącznie z drugą linią i wyszło bardzo źle.
Mecz z Koroną nie był z cyklu tych, w których zespół ambitnie dąży do zmiany wyniku, posiada przewagę, oddaje strzały, ale ma pecha. Nic z tych rzeczy. Miało się wrażenie, że Pogoń praktycznie od 20 minuty meczu czeka na koniec spotkania, a w drugiej połowie to już na pewno tak było.
Pogoń po przerwie zanotowała dwa celne podania w pole karne przeciwnika, a rywal takich podań miał dziewięć. To najlepiej pokazuje, że z remisu bardziej cieszyć powinni się gospodarze, to goście nacierali na bramkę przeciwnika z większą ochotą. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser