Pogoń Szczecin nie tylko fatalnie spisuje się pod względem sportowym, to na dodatek stała się negatywnym bohaterem publicznej debaty jej prezesa Jarosława Mroczka z byłym już piłkarzem szczecińskiego klubu Zvonimirem Kozuljem.
Dość kiepskiej jakości spektakl rozpoczął 65-letni sternik szczecińskiego klubu, który w wywiadzie udzielonym dziennikarzowi „Super Ekspresu” w bardzo negatywny sposób wypowiadał się o dwóch piłkarzach, których sam zatrudniał, a obecnie postanowił wylać na nich złość spowodowaną pewnie bardzo nieudanym okresem dla całego klubu.
- Nie chcę rozwijać wątku Kozulja i Spiridonovicia, ale jeden jest wart drugiego, jakby to byli bracia. To były nasze fatalne wybory pod względem charakterologicznym – miał powiedzieć Jarosław Mroczek w wywiadzie dla „Super Ekspresu”.
Przypomnijmy, że klub rozstał się z Kozuljem podczas przymusowej przerwy w rozgrywkach spowodowanej koronawirusem. To był cios dla kibiców Pogoni i jak się okazało podczas ostatniego meczu z Zagłębiem poważne osłabienie dla drużyny.
12 goli i 11 asyst Kozulja
Kozulj podczas swojego pobytu w Szczecinie od lipca ubiegłego roku rozegrał 56 spotkań w ekstraklasie, zdobył 12 goli i zaliczył 11 asyst. Pod względem bramkowej zdobyczy jest trzecim obcokrajowcem w historii klubu. Wyprzedzają go tylko: Edi Andradina i Takafumi Akahoshi.
Przez naszą redakcję wybrany został w ubiegłym roku najlepszym sportowcem obcokrajowcem. Po pierwszej rundzie sezonu zasadniczego był piłkarzem Pogoni z najwyższym współczynnikiem InStat. W poprzednim roku przez kibiców Pogoni uznany został za najlepszego piłkarza sezonu. Jego poprzedni sezon był najlepszym w karierze.
Spiridonovica natomiast zabrakło podczas przegranego 0:3 meczu z Zagłębiem z powodu domniemanej kontuzji. 27-letni skrzydłowy dostał ofertę z Crveny Zvezdy Belgrad i nieoficjalnie nie chce ryzykować kontuzji, które w Pogoni w ostatnim czasie mocno nasiliły się.
- W pierwszej rundzie tego sezonu Spiridonović grał bardzo słabo, a wręcz wcale nie powinien wychodzić na boisko – kontynuował prezes w wywiadzie. - Z kolei na początku tej rundy w meczu z ŁKS, Kozulj wyrywał piłkę z rąk Kowalczykowi przed rzutem karnym, którego nie strzelił i straciliśmy 2 punkty. To też fakty, których nie można pomijać. Kozulj nie był pierwszym wyznaczony do strzelania karnych, a zachował się jak potencjalny gwiazdor, żeby się wypromować.
Spiridonovic jednym z najlepszych
Prezes zatem w swoim stylu postanowił nie przebierać w słowach, ale jak ma to w zwyczaju mocno mijał się z prawdą. Spiridonovic był jednym z najlepszych piłkarzy Pogoni podczas rundy jesiennej. W 17 meczach zdobył pięć goli i zaliczył dwie asysty, był w dziesiątce najlepiej dryblujących piłkarzy w ekstraklasie.
W kilku spotkaniach był praktycznie jednym z dwóch prócz Adama Buksy ofensywnych zagrożeń dla przeciwnika. To był jeden z lepszych transferów ostatnich lat, a obecny konflikt zawodnika z prezesem nie ma nic wspólnego z jego sportową formą w ubiegłorocznych meczach. Ta forma była bardzo dobra.
Gdyby Pogoń wiosną nie osłabiała się najpierw poprzez sprzedaż Adama Buksy, a następnie rozwiązanie kontraktu ze Zvonimirem Kozuljem, to może również Spiridonovic widziałby sens kontynuowania gry w drużynie do końca sezonu. Na razie oficjalnie leczy kontuzję.
Prezes nie po raz pierwszy odniósł się też do postawy kibiców, którym zarzuca brak wsparcia w trudnych momentach.
- Histeria jest niepotrzebna – powiedział prezes. - Nie bardzo rozumiem, dlaczego klubowi i piłkarzom nie pomaga się kiedy idzie ciężko. Od wszystkich, którzy tej drużynie kibicują powinien iść sygnał, że wszyscy razem damy radę.
Kibice wspierają
To bardzo krzywdząca opinia. Kibice akurat wspierają klub bardzo często i przy różnych okazjach. W liczbie 7 tysięcy wykupili wirtualne bilety w cenie po 5 złotych każdy. Zrobili to po to, by wesprzeć klub. Przed meczem z Zagłębiem utworzyli na ulicy Mickiewicza szpaler i odpalili race w momencie, gdy przejeżdżał autokar wiozący piłkarzy na stadion. Wszystko po to, żeby swoich zawodników wesprzeć. Wcześniej tłumnie jeździli na mecze wyjazdowe, w dużym stopniu pomogli klubowi przy sfinansowaniu projektu czwartej trybuny.
Tylko jeden dzień trzeba było czekać na odpowiedź Zvonimira Kozulja, który nie jest już piłkarzem Pogoni i nie musiał gryźć się w język. Gdy odchodził z klubu, nie powiedział złego słowa. Wobec ataku na jego osobę ze strony prezesa postanowił wydać oświadczenie, które ukazało się na stronie PogonSportNet.pl.
- Dotarły do mnie słowa prezesa Mroczka. Nie chcę z nim walczyć, ale muszę się bronić – czytamy w oświadczeniu. - Nadejdzie czas kiedy reszta zespołu i sztabu będzie mogła o tym mówić i potwierdzi moją historię o prezesie Mroczku. Mieliśmy zespół na poziomie mistrzowskim, a on nie chciał wspierać, nie chciał inwestować. Teraz chce zrzucić winę na mnie i "Spiriego". Prezes mówi o moim charakterze - byłem w Pogoni przez dwa lata i nigdy nie miałem żadnego wypadku w klubie lub poza nim. Nigdy nie poszedłem na imprezę, rozegrałem prawie 60 oficjalnych spotkań w ciągu dwóch lat. Od drugiego meczu bieżącego sezonu grałem z urazem do Świąt Bożego Narodzenia. Następnie przeszedłem operację i wróciłem do zespołu na 20 dni. Jeśli to nie jest poświęcenie to nie wiem co nim jest? - zapytał retorycznie piłkarz. Byłem niezadowolony z formy leczenia. Prezes nie lubił mnie od samego początku mojego pobytu w klubie i to jest oczywiste. Mówił mi cały czas "musisz grać lepiej", jakby był trenerem. To był jego problem z własnym ego, bo ja zawsze rozmawiałem z nim szczerze i w prosty sposób. Jeśli chodzi o karnego w Łodzi, to opowiem dokładnie jak było. Wyznaczonym do strzelania był Spiridonović, ale był już na ławce rezerwowych. Trzeci trener zanim wszedłem na boisko wyjaśnił mi moją rolę i powiedział "bierz wszystkie stałe fragmenty" a to są przecież też rzuty karne. "Kowal" podszedł i zapytał mnie czy jestem gotowy do strzału. Historia o tym, że wyrwałem piłkę "Kowalowi" jest bzdurą. Uprzejmie proszę pana Mroczka aby zamiast mówić o mnie i marnować energię, skupił się na swoim klubie i drużynie.
Lider przez 8 kolejek
Sezon dla Pogoni układał się w rundzie jesiennej bardzo dobrze. Zespół aż przez osiem kolejek liderował w tabeli, nie spadał poniżej trzeciej pozycji, ale w drużynie było mnóstwo deficytów. Mimo to, drużyna gromadziła punkty i przed rundą wiosenną znajdowała się w bardzo dobrej sytuacji.
Prezes nie dokonał wystarczających roszad w składzie, osłabił drużynę, a obecnie postanowił zaatakować piłkarzy i zrzucić na nich odpowiedzialność za fatalną sytuację, w jakiej znalazła się drużyna. Gniew prezesa skupił się na piłkarzach, którzy należeli w zespole do najlepszych, o czym świadczą ich liczby.
Teoretyczne szanse na dobre miejsce w tabeli wciąż istnieją, jednak w praktyce trudno będzie nawet utrzymać miejsce w pierwszej ósemce. Pogoń za sprawą swojego prezesa straciła jednak znacznie więcej, przede wszystkim pod względem wizerunkowym. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser