Rozmowa z Mariuszem Malcem, piłkarzem Pogoni Szczecin
W maju ubiegłego roku, w ekstraklasowym meczu z Legią Warszawa, środkowy obrońca szczecińskiej Pogoni Mariusz Malec doznał groźniej kontuzji nogi (zerwanie troczka przyśrodkowego rzepki), która wyłączyła go na wiele miesięcy z gry, a nawet treningów. W styczniu wrócił do zajęć z drużyną, ale znowu nie może grać, podobnie zresztą jak wszyscy inni piłkarze, tym razem z powodu pandemii koronawirusa. Wszystko wskazuje jednak na to, że już niedługo zespoły PKO BP Ekstraklasy wybiegną na boiska, a mecz Pogoni z Zagłębiem Lubin odbędzie się przy pustych trybunach w piątek 29 maja o godz. 20.30. Na dwa tygodnie przed tym pojedynkiem postanowiliśmy porozmawiać ze stoperem Mariuszem Malcem.
- Jak wyglądają majowe treningi waszej drużyny?
- Po przebadaniu wszystkich zawodników i kadry szkoleniowej rozpoczęliśmy zajęcia w grupach maksymalnie 6-osobowych, ale w tym tygodniu trenujemy już normalnie w pełnej obsadzie na głównej płycie i bocznym boisku przy ulicy Twardowskiego oraz na nowym boisku w Kołbaskowie. Sam trening jest już dokładnie taki sam, jak przed epidemią, a różnice są tylko przed nim i po zajęciach. Przebieramy się nie w szatni, lecz w domach i ograniczamy do minimum kontakty, od razu po treningu wracając do siebie.
- Jak pan znosi psychicznie obecną sytuację?
- Na początku było naprawdę dużo niepewności i obaw, ale człowiek do wszystkiego się przyzwyczaja i z każdym dniem było coraz lepiej, a teraz u mnie jest już niemal normalnie. Podczas treningów wcale nie myślę o jakichkolwiek sprawach związanych z pandemią.
- Co robił pan w czasie przymusowej przerwy?
- Przez pierwszy okres przebywałem w Szczecinie, ale później wyjechałem na miesiąc do Miastka, gdzie mieszka moja narzeczona Wiola, a dodam, że właśnie spodziewamy się dziecka. W czasie tego miesiąca musieliśmy jednak wpadać na krótko do Szczecina, Wiola do ginekologa, a ja do lekarza i klubu, z którym byłem w stałym kontakcie i otrzymywałem szczegółowe instrukcje, jak dbać o siebie i podtrzymywać formę. Utrzymywałem wtedy niemal pełną izolację od otoczenia, z wyjątkiem naprawdę koniecznych wyjść z domu, a także codziennie mierzyłem temperaturę.
- Czy jest pan pewny, że PKO BP Ekstraklasa wznowi rozgrywki?
- Tak właśnie uważam, bo wszystko idzie w dobrym kierunku. Wszyscy w klubach wykonaliśmy badania i to z dobrymi wynikami. Intensywnie trenujemy, zachowując maksymalnie możliwą izolację. Ograniczyliśmy maksymalnie kontakty, nie chodzimy niepotrzebnie po mieście. Przed samymi rozgrywkami wykonamy powtórne badania i myślę, że nic nie stanie na przeszkodzie, by wybiec na stadiony. Jestem gotowy do gry!
- Czy jest już dobrze z pana zdrowiem po długotrwałej kontuzji?
- Na szczęście już wszystko w porządku i w stycznie wznowiłem zajęcia z zespołem, ale potrzebowałem miesiąca, a może nawet dwóch, by wrócić do pełnej sprawności. Udało mi się to jeszcze przed wybuchem epidemii w naszym kraju, więc bardzo byłem zasmucony kolejną przymusową przerwą w uprawianiu sportu.
- Oprócz pana w Pogoni jest sporo stoperów, jak Konstantinos Triantafyllopoulos, Benedikt Zech, Igor Łasicki, a jeszcze młodzież i sprowadzony z krakowskiej Garbarni Bartłomiej Mruk, który dołączy przed kolejnym sezonem, więc jest to chyba najsilniej obsadzona pozycja. Cieszy to pana, czy wręcz przeciwnie?
- Rywalizacja jest potrzebna, bo prowadzi do podnoszenia poziomu. Trzeba walczyć o swoje i nie oszczędzać się na treningach, bo wszyscy czekają, by wywalczyć miejsce w podstawowym składzie.
- Dziękujemy za rozmowę. ©℗
(mij)
Fot. Pogoń Szczecin