Środa, 24 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Lipski dołączył do szczecińskich zdobywców

Data publikacji: 08 maja 2019 r. 18:13
Ostatnia aktualizacja: 09 maja 2019 r. 12:44
Piłka nożna. Lipski dołączył do szczecińskich zdobywców
 

25-letni Patryk Lipski jest szóstym wychowankiem szczecińskiego klubu, który wywalczył piłkarski Puchar Polski. Jest pierwszym wychowankiem SALOS-u Szczecin, który tego dokonał, choć w finałowym meczu Lechii Gdańsk z Jagiellonią Białystok wszedł na boisko zaledwie na kilkadziesiąt sekund.

Pogoń Szczecin nigdy nie wywalczyła tego trofeum, choć trzy razy grała w finale. Zdarzało się jednak, że wychowankowie nie tylko Pogoni, ale głównie Arkonii nie tylko grali w finale w barwach innych klubów, ale umieli wznieść w górę puchar, który gwarantował im również grę w europejskich pucharach.

Rekordzistą pod tym względem jest Władysław Szaryński, który aż cztery razy zdobywał Puchar Polski i to z dwoma różnymi klubami. Wychowanek Arkonii, zdobywca bramki numer 100 dla szczecińskiego klubu w meczach ekstraklasy, zdobywał trofeum w barwach Górnika Zabrze w latach 1971 i 1972 oraz w barwach Zagłębia Sosnowiec w latach 1977 i 1978.

W roku 1971 Górnik pokonał w finale Zagłębie Sosnowiec 3:1, natomiast rok później w obecności 30 tysięcy kibiców rozbił na stadionie ŁKS w Łodzi swojego odwiecznego rywala Legię Warszawa aż 5:2. Do dziś wspomina się, że był to jeden z najpiękniejszych finałów w jego historii. Dla Górnika cztery gole zdobył Włodzimierz Lubański, dla Legii dwie bramki strzelił Robert Gadocha.

Szaryński odmienił mecz

Szaryński dość niespodziewanie wystąpił w roli rezerwowego, na boisku pojawił się na ostatnie pół godziny przy stanie 2:1 dla Legii. Jego wejście na boisko całkowicie odmieniło mecz, Górnik w ciągu ostatnich 30 minut zdobył cztery gole, a Legia żadnego. To były na tamten czas nie tylko dwa czołowe zespoły w kraju, ale też dwie markowe ekipy w Europie. Górnik zdobywał Puchar Polski pięć razy z rzędu, w roku 1972 po raz ostatni.

Szaryński w latach 1974-79 był zawodnikiem Zagłębia Sosnowiec i dwukrotnie zdobył dla tego klubu Puchar Polski. Po raz pierwszy w roku 1977, po raz drugi rok później. Za każdym razem finałowymi rywalami Zagłębia byli śląscy drugoligowcy, Zagłębie było zatem zdecydowanym faworytem i szansy nie marnowało.

Co ciekawe, finał edycji sezonu 1976/77 odbywał się 21 lipca na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Na stadionie obecnych było 30 tysięcy kibiców, a sam mecz odbywał się w ramach obchodów święta 22 lipca. Narodowe Święto Odrodzenia Polski to było najważniejsze polskie święto państwowe w okresie Polski Ludowej, obchodzone co roku 22 lipca do 1989 roku na pamiątkę rocznicy ogłoszenia Manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego w 1944 roku.

Zagłębie w roku 1977 pokonało Polonię Bytom 1:0, a rok później Piasta Gliwice 2:0. Mecz z roku 1977 włączono w program obchodów święta narodowego. Dzięki temu frekwencja na stadionie była wysoka. Rok później, podczas finałowego meczu Zagłębie – Piast rozgrywanego ponownie na Stadionie Śląskim w Chorzowie, ale już w mniej dogodnym terminie, bo 6 maja, oglądało zaledwie 5 tysięcy fanów.

Arka mocno szczecińska

W roku 1979 finał Pucharu Polski również odbywał się w dniu święta narodowego już dziś nieobchodzonego. 9 maja, czyli w dniu upamiętniającym zakończenie II wojny światowej, ale tylko w krajach obozu socjalistycznego, w Lublinie w obecności 15 tysięcy kibiców rozegrano finał Pucharu Polski pomiędzy Arką Gdynia a Wisłą Kraków.

Zdecydowanym faworytem była Wisła, która w roku 1979 dotarła do ćwierćfinału Pucharu Europy i była bliska awansu do półfinału po pechowo przegranym dwumeczu ze szwedzkim Malmoe. Arka niespodziewanie wygrała 2:1, a w jej składzie grało dwóch wychowanków Arkonii Szczecin Wiesław Kwiatkowski i Tadeusz Krystyniak.

Obu do Arki ściągnął Stefan Żywotko, podobnie jak Czesława Boguszewicza z Pogoni Szczecin, który w dniu 9 maja 1979 r. został najmłodszym w historii trenerem, który wywalczył Puchar Polski. Miał zaledwie 28 lat, a świetnie rozwijającą się piłkarską karierę musiał przerwać z powodu kontuzji oka, której nabawił się podczas jednego z treningów. W roku 1979 poprowadził do triumfu praktycznie swoich kolegów z boiska, z którymi całkiem niedawno występował w jednej drużynie.

Kwiatkowski w finałowym meczu z Wisłą był podstawowym zawodnikiem, Krystyniak wszedł z ławki rezerwowych i to on zdobył zwycięską bramkę z rzutu karnego. Co ciekawe, wykonał jedenastkę, choć w drużynie etatowym egzekutorem był Janusz Kupcewicz, już wtedy reprezentant Polski, uczestnik finałowego turnieju mistrzostw świata w Argentynie, który ponadto w meczu z Wisłą zdobył wyrównującego gola. Największą odpornością wykazał się jednak Krystyniak.

Skandaliczny finał w Poznaniu

W latach 1998, 1999 i 2000 Puchar Polski zdobywała Amica, której podstawowym graczem był wychowanek Pogoni Radosław Biliński. Zagrał w finałowych meczach tych rozgrywek w roku 1998 i 2000. W roku 1998 doszło do jednego z najbardziej skandalicznych finałów w historii polskiej piłki nożnej, zakończonego wynikiem, w którym w całej historii padło najwięcej goli – aż osiem.

Mecz Amiki Wronki z drugoligowym Aluminium Konin odbywał się na stadionie Lecha Poznań w obecności 10 tysięcy kibiców i przebiegał w kuriozalnej atmosferze. Aluminium prowadził 2:0, w końcówce nawet 3:2, ale ostatecznie Amica wygrała po dogrywce 5:3 po meczu zgodnie ocenionym jako wypaczony przez sędziego Marka Kowalczyka.

Grający wówczas w Amice zdobywca jednego z goli, były reprezentant Polski Paweł Kryszałowicz w zeznaniach przed wrocławską prokuraturą tak wspominał tamten mecz:

„Pamiętam mecz finału Pucharu Polski Amica Wronki – Aluminium Konin. To był słynny mecz. Nie mam wątpliwości, że to był mecz ustawiony. Słyszałem, że tam była niejaka licytacja między tymi dwoma klubami kto da więcej sędziemu. Z tego co ja słyszałem, to na sędziego poszło wtedy z Amiki 150 tys. zł. Pamiętam, że po tym meczu była wśród zawodników Amiki składka. Płaciliśmy pieniądze z premii za zdobycie tego tytułu. Nie pamiętam, czy fizycznie płaciliśmy pieniądze, czy też były nam potrącone. To organizował Ryszard F.” – czytamy na stronie pilkarskamafia.blogsport.com.

Aluminium ze szczecińskimi akcentami

Biliński w tamtym meczu był podstawowym graczem Amiki, natomiast w zespole Aluminium grał wychowanek Chemika Police, ale też krótko piłkarz Pogoni Szczecin Tomasz Oleszek, a także były napastnik Pogoni Szczecin Artur Bugaj, zdobywca jednego z goli. Oleszek i Bugaj byli również wcześniej piłkarzami Amiki, ale wobec rosnącej pozycji w krajowym futbolu wronieckiego klubu ich przydatność sportowa była coraz mniejsza. Trenerem był też pracujący wcześniej w Pogoni Jerzy Kasalik.

W roku 2000 finał Pucharu Polski rozegrano na zasadzie dwumeczu, który niespodziewanie zakończył się zwycięstwem Amiki z Radosławem Bilińskim w składzie. Amica w dwumeczu rozprawiła się z Wisłą Kraków, która w sezonie 1999/2000 straciła mistrzostwo Polski na rzecz Polonii Warszawa i przegrała również finał Pucharu Polski.

Biliński w każdym z dwóch finałowych spotkań był podstawowym graczem, natomiast w Wiśle wystąpili piłkarze związani wcześniej lub później z Pogonią w roli piłkarzy lub trenerów: Kazimierz Węgrzyn, Grzegorz Kaliciak, Brasilia, Olgierd Moskalewicz, Kazimierz Moskal. W Amice w roli rezerwowego wystąpił natomiast Czesław Michniewicz.

W roku 2010 Puchar Polski wywalczył ostatni przed Patrykiem Lipskim wychowanek szczecińskiego klubu. Był nim 22-letni wówczas Kamil Grosicki i uczynił to w barwach Jagiellonii Białystok w bezpośredniej konfrontacji z drugoligową wtedy Pogonią Szczecin.

Grosicki pogrążył portowców

Mecz w obecności 12 tysięcy kibiców odbywał się w Bydgoszczy. Jagiellonia mecz wygrała 1:0, Grosicki gola nie strzelił, ale był dla obrońców Pogoni nieuchwytny. W wielu sytuacjach drużynę ze Szczecina ratował z opresji Radosław Janukiewicz.

Mecz mimo niskiego wyniku był raczej jednostronnym widowiskiem na korzyść Jagiellonii, choć w pierwszej połowie przy stanie 0:0 należał się Pogoni rzut karny, a po przerwie gości od utraty gola uratowała poprzeczka po strzale Maksymiliana Rogalskiego.

W drużynie Jagiellonii w roli rezerwowego wystąpił wówczas Dariusz Jarecki, wychowanek Osadnika Myślibórz, w późniejszych latach przez dwa sezony gracz Błękitnych Stargard, ale przez większą część swojej kariery związany z klubami ze wschodniej części Polski. ©℗

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Pogoń forever
2019-05-09 12:27:28
Barnim...zmień zainteresowania,miejsce zamieszkania,wszystko co ci nie pasi w Szczecinie,jednego ci sie tylko nie uda zmienić...mózgu.I tym samym jestes skazany na zycie frustrata,któremu nie wychodzi nic za co się bierze,także zmień nick na Porażka i odejdz ,bo w tym miescie jest juz zbyt wielu takich jak Ty i chcecie je skazac na zaściankowość.
Ileż 567
2019-05-09 09:07:41
Jaki on Szczeciński zwykły wyrobnik za kasę
Barnim X (wulgarny)
2019-05-09 08:15:25
Jego receptą na sukces było to, że ani minuty nie spędził w Pogoni - klubie ludzi bez ambicji i jawnej dojni publicznych pieniędzy.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA