Sobotni mecz niemieckiej ekstraklasy piłkarskiej pomiędzy Herthą Berlin i Bayernem Monachium rozgrywany był w porze obiadowej (godz. 15.30) i ściągnął na Stadion Olimpijski komplet 75 tysięcy kibiców!
Na zachodniej trybunie za bramką siedziało blisko 15 tysięcy Bawarczyków, wszyscy w czerwono-białych barwach, niektórzy z flagami, a pozostała część stadionu była w barwach gospodarzy, czyli na biało-niebiesko.
Gdy kibice opuszczali swe miejsca, do punktów gastronomicznych, pamiątkarskich (był nawet Fan Shop Bayernu) czy toalet, barwy obu klubów się mieszały, ale nie widzieliśmy najmniejszych choćby awantur. Policja nie próbowała nawet oddzielać od siebie kibiców obu zespołów, lecz życzliwie ich obserwowała.
Nas zadziwiało natomiast, że chodź stadion był pełny, to punktów gastronomicznych było tak wiele i z tak sprawną obsługą, że nikt nie musiał zbyt długo czekać. Stoiska, głównie z kiełbaskami i piwem, czynne były zresztą już kilka godzin przed meczem, a także po jego zakończeniu. Wokół rozstawionych było wiele przenośnych stołów i krzesełek, by kibice mogli posilać się na siedząco.
Międzynarodowe towarzystwo
Choć mecz był pojedynkiem ligowym, na trybunach widzieliśmy międzynarodowe towarzystwo kibiców. Byli fani z Turcji, Ukrainy, Japonii, a także sporo Polaków, a spotkaliśmy także szczecinian. W ostatnim pociągu wracającym przez Angermünde do grodu Gryfa, dobierali się w piątki, by kupić tańsze bilety kolejowe. Komentowali niedawno zakończone spotkanie racząc się piwem, którego spożywanie w wagonach Deutsche Bundesbahn nie jest zabronione.
Na meczu policji było sporo, a powodem były zapewne nie ewentualne starcia kibiców, lecz potencjalne zagrożenie terrorystyczne. Dlatego też kontrole były bardzo drobiazgowe i dwuetapowe. Najpierw sprawdzano dokładnie plecaki, torby i ewentualnie inne bagaże, a po sprawdzeniu nalepiano na nie żółte opaski.
Później bardzo dokładnie sprawdzano każdego kibica urządzeniami do wykrywania metalu. Po minięciu tego dwuetapowego pasa kontrolnego kibice mogli się już czuć bezpiecznie i swojsko.
Ciężarówki przeciwko terrorystom
Aby zapobiec ewentualnemu wjazdowi TIR-a z terrorystą, przed placem wokół stadionu rozstawiono duże zielone ciężarówki, pomiędzy którymi można było przejechać jedynie slalomem, a więc z małą prędkością. W pobliżu stał też pancerny pojazd z napisem „Policja”, do złudzenia przypominający bojowy czołg. Takie mamy niestety czasy, że o bezpieczeństwo należy dbać.
Ale nikt już nie zaprzątał sobie głowy zagrożeniami, gdy rozpoczął się mecz. Doping był nieustanny i ogłuszający. Kibice z Monachium, choć mniej liczni, często przekrzykiwali gospodarzy, a dopingowali do samego końca, choć ich zespół długo przegrywał.
Emocje sięgnęły zenitu w doliczonym czasie gry. Arbiter doliczył 5 minut, ale na naszym zegarku była już siódma minuta przedłużonego czasu, gdy po podbramkowym zamieszaniu wyrównał najlepszy polski snajper – Robert Lewandowski.
Trudno dziwić się rozgoryczeniu gospodarzy, a w tak zwanej mix-zonie, czyli miejscu gdzie piłkarze schodzą z boiska i mogą spotykać się z dziennikarzami, nerwy poniosły nawet… kapelana Herthy, który głośno krzyczał.
Rozmowny Neurer
Piłkarze i to z obu zespołów, w większości szybko przechodzili przez mix-zonę i nie byli skłonni do wywiadów. Z nielicznymi wyjątkami, jak choćby Manuel Neuer, który rozmawiał długo i chętnie. Długo rozmawiał też pomocnik Herthy, Japończyk Genki Haraguchi, a w okrążenie wzięła go cała grupa japońskich dziennikarzy.
Także Lewandowski szybko przemknął, rzucając jedynie koszulkę jednemu z kibiców. Gdy opadły emocje, był jednak skłonny do rozmowy przed autokarem monachijskiego klubu. Na pytanie jak to robi, że po ciężkich meczach potrafi się szybko zregenerować, odpowiedział:
– Zapytajcie o to moją żonę!
Aby przejść z położonych niemal pod samym dachem miejsc prasowych na płytę boiska, trzeba było schodzić długimi schodami, przywodzącymi na myśl bunkry.
– Po tych schodach przed wielu laty schodził także… Adolf Hitler – informował nasz przewodnik.
Na konferencji prasowej trener mistrzów Niemiec Carlo Ancelotti przemawiał po angielsku, a prowadzący bezpośrednio tłumaczył to na niemiecki. Dowiedzieliśmy się z jego wypowiedzi, że już wcześniej postanowił dać odpocząć Lewandowskiemu po ostatnim maratonie ligowo-pucharowym i wystawić go dopiero na ostatnie pół godziny.
Szkoleniowiec dodał, że po meczu z Herthą cały zespół otrzyma zaś dwa dni urlopu. Naszą uwagę zwrócił jeszcze fakt, że najwięcej pytań zadawał… niewidomy dziennikarz z białą laską i w czarnych okularach, którego prowadził pies-przewodnik. ©℗ (mij)