Styczeń upłynął pod znakiem transferowej sagi, a następnie kapitalnego wejścia do nowej drużyny AC Milan Krzysztofa Piątka. Zewsząd pojawiają się porównania z innymi znakomitymi polskimi napastnikami, którzy trafiając do mocnych europejskich klubów nie mieli tak świetnego startu.
Nawet Robert Lewandowski przez pierwsze pół roku pobytu w Borussii Dortmund musiał przejść przez okres aklimatyzacji, adaptacji w nowym otoczeniu, musiał nauczyć się języka, nowej ligi. Bardzo często był zawodnikiem rezerwowym i musiało minąć trochę czasu, zanim stał się gwiazdą niemieckiej Bundesligi.
Ostatnim piłkarzem mającym porównywalne otwarcie w dużym europejskim klubie do Krzysztofa Piątka był… Marek Leśniak. Ponad 30 lat temu były napastnik Pogoni Szczecin trafił do czołowego klubu niemieckiej Bundesligi, zdobywcy Pucharu UEFA, pod skrzydła jednego z najlepszych trenerów na świecie Rinusa Michelsa.
Holenderski szkoleniowiec doprowadził reprezentację Holandii do tytułu mistrza Europy, wicemistrza świata, z Ajaksem Amsterdam wygrał Puchar Europy, prowadził słynną Barcelonę i wypromował takich piłkarzy, jak: Johan Cruyff, Johan Neeskens, a w następnych latach: Marco van Baasten czy Frank Rijkard.
Michels postawił na Leśniaka
Rinus Michels od początku swojej pracy w Bayer Leverkusen postawił na Marka Leśniaka, choć miał w składzie znakomitych napastników. Leśniak wygrał rywalizację z ówczesną legendą klubu Herbertem Waasem, który do dziś pozostaje drugim pod względem skuteczności piłkarzem Bayeru w historii tego klubu. Za Ulfem Kirstenem.
Rywalizacja obu napastników spowodowała, że Waas w połowie kolejnego sezonu musiał zmienić klub. Trafił do włoskiej Bologni, a gra w Serie A to było wówczas marzenie każdego piłkarza. Były tam największe pieniądze, najlepsi piłkarze, a niemieccy gracze mieli wówczas na tyle dobrą renomę, że Włosi kupowali ich nawet wtedy, gdy ci przegrywali rywalizację w rodzimej lidze z polskim, młodszym konkurentem.
Pojawienie się w klubie Leśniaka spowodowało też, że Michels do drugiej linii przesunął dotychczasowego napastnika, legendę koreańskiej piłki nożnej Cha Bum-Kuna. Koreańczyk był uczestnikiem mistrzostw świata w roku 1986, absolutną gwiazdą Bundesligi, grającym w Niemczech od 10 lat.
Piątek trafił w styczniu do klubu legendarnego, ale mającego swoje lata świetności daleko za sobą. AC Milan był klubem najlepszym na świecie, ale na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Do znakomitych tradycji nawiązał w pierwszej połowie poprzedniej dekady. Od kilkunastu lat nie liczy się jednak nawet w stawce ligi włoskiej, nie wspominając już o rywalizacji w europejskich pucharach.
Piłkarz pod presją
Leśniak natomiast od samego początku znalazł się pod ogromną presją. Spodziewano się, że wzmocni siłę ofensywną drużyny, która w tamtym czasie była jedną z najlepszych w Europie – w przeciwieństwie do dzisiejszego Milanu.
30 lat temu Bayer okazał się najlepszy w rozgrywkach Pucharu UEFA wygrywając rywalizację z sześcioma mocnymi lub nawet topowymi europejskimi markami: Austrią Wiedeń, Toulouse, Feyenoordem Rotterdam, Barceloną, Werderem Brema i Espanyolem Barcelona. Do takiej drużyny dołączył urodzony w Goleniowie wychowanek Pomorzanina Nowogard i zanotował jedno z najlepszych wejść do topowego europejskiego klubu w historii polskiej piłki nożnej.
Leśniak w trzech pierwszych meczach rozegranych na własnym boisku zawsze strzelał po jednym golu i to z rywalami zaliczającymi się do czołówki niemieckiej Bundesligi. Bayer w trzech pierwszych meczach pokonał Borussię Moenchengladbach 3:1, wygrał z Borussią Dortmund 2:0 i zremisował z absolutnym na tamten czas dominantem w lidze niemieckiej Bayernem Monachium 1:1.
W drużynie z Moenchengladbach grali między innymi wicemistrzowie świata: Michael Frontzek, Steffan Effenberg czy Uwe Rahn. W ekipie z Dortmundu podstawowymi graczami byli kolejni czołowi niemieccy piłkarze: Thomas Helmer, Andreas Moeller czy Michael Rummenigge, natomiast w Bayernie występowała cała plejada niemieckich medalistów mistrzostw świata lub Europy: Klaus Augenthaler, Stefan Reuter, Olaf Thon, a trenerem był słynny Jupp Heynckes.
Kraj wicemistrzów świata
W każdym z tych spotkań Leśniak przyczyniał się swoimi bramkami do zdobyczy punktowych. Niemcy w roku 1988 to byli aktualni wicemistrzowie świata, brązowi medaliści mistrzostw Europy i igrzysk olimpijskich. Dokonując porównania do dzisiejszych czasów i wyczynów Krzysztofa Piątka, to Włochy nie uczestniczyły w ostatnich mistrzostwach świata, odpadli w barażach, na ostatnich mistrzostwach Europy odpadli natomiast na poziomie ćwierćfinałów.
Liga niemiecka ponad 30 lat temu plasowała się na trzecim miejscu w krajowym rankingu UEFA, podobnie jak liga włoska obecnie, jednak siłą ligi niemieckiej w latach 80. byli głównie Niemcy. Piłkarzom zagranicznym było znacznie trudniej wedrzeć się do wyjściowych składów topowych klubów, a Leśniakowi udało się to znakomicie.
W szerokiej kadrze Bayeru Leverkusen było 30 lat temu zaledwie czterech obcokrajowców, w tym dwóch Polaków (prócz Leśniaka był jeszcze Andrzej Buncol), a grać jednocześnie mogło zaledwie trzech i zawsze w tej trójce był Leśniak. Obecnie w szerokiej kadrze AC Milan jest trzynastu obcokrajowców i w każdym meczu może na boisku występować ich dowolna liczba.
Ponad 30 lat temu dostać się do dobrego klubu zagranicznego było zatem zdecydowanie trudniej, tym bardziej że w Polsce obowiązywał limit wieku, który w przypadku Leśniaka został złamany. Polskie władze zgodziły się na legalny transfer, dzięki czemu na konto PZPN wpłynęła kwota 2 mln marek niemieckich.
Piątek w ostatnich miesiącach stał się gwiazdą europejskiego formatu, zasłużył na to dobrą grą, błyskawiczną karierą w jednej z topowych lig w Europie, ale przykład ten pokazuje, jak mocno zmieniło się postrzeganie sportowego sukcesu na przestrzeni ostatnich 30 lat.
15 goli i 10 asyst w dwa lata
W końcówce lat 80. do Polski nie dochodziły nie tylko żadne telewizyjne przekazy, ale nawet podstawowe informacje. Leśniak ponadto był wówczas zawodnikiem zdyskwalifikowanym przez PZPN, nie uczestniczył w eliminacjach do mistrzostw świata, choć w pierwszych dwóch sezonach na boiskach Bundesligi w 60 meczach zdobył 15 goli i zaliczył 10 asyst.
Do zagranicznych klubów trafiali wówczas piłkarze naprawdę wyróżniający się w polskiej ekstraklasie, reprezentanci Polski, obecnie wyjechać może każdy i dzieje się tak nawet w przypadku piłkarzy bardzo przeciętnych, którzy nie zawsze radzą sobie w zagranicznych ligach pod względem sportowym.
AC Milan jest klubem wielkim, ale na dziś mniej wartościowym niż Bayer Leverkusen 30 lat temu. AC Milan w klubowym rankingu UEFA plasuje się poza najlepszą 50 najlepszych drużyn w Europie, a we Włoszech sklasyfikowany jest poza pierwszą piątką.
W klubowym rankingu wyżej od następców van Baastena i Gullita są czeskie drużyny: Sparta Praga i Viktoria Pilzno, a także bułgarski Ludogorec Razgrad z dwoma polskimi piłkarzami w składzie: Góralskim i Świerczokiem, czy grecki PAOK Saloniki z dopiero co pozyskanym Karolem Świderskim, który też świetnie przywitał się z greckimi kibicami, ale jednak jego gol nie wywołał tak dużego entuzjazmu jak bramki Piątka w konfrontacji z Napoli w Pucharze Włoch.
Milan porównywalny do Genk
Niewiele niżej w klubowej hierarchii od AC Milan stoi belgijski Genk, do którego sprzedany został latem ubiegłego roku pomocnik Pogoni Szczecin Jakub Piotrowski. Ten sam Genk bez kłopotów awansował do fazy play off Ligi Europy, radzi sobie zatem w europejskich rozgrywkach zdecydowanie lepiej od nowego klubu Krzysztofa Piątka.
W ostatnich pięciu sezonach AC Milan nie zajął w mocnej włoskiej Serie A wyższej lokaty niż szósta, w obecnych rozgrywkach Ligi Europy drużyna z Mediolanu odpadła już w fazie grupowej przegrywając rywalizację z Olympiakosem Pireus i Realem Betis Sewilla, pozostawiając za sobą jedynie dobrze znany polskim kibicom Dudelange z Luksemburga.
W trzech poprzednich sezonach AC Milan w ogóle nie kwalifikował się do europejskich rozgrywek, przegrywał rywalizację w swoim kraju między innymi ze znacznie uboższą Fiorentiną. Jest postrzegany lepiej, niż wskazuje na to jego obecna klasa sportowa i wyniki z kilku ostatnich sezonów.
Łatwo się zorientować, że AC Milan to dziś głównie marka, siła tradycji i historia, natomiast Bayer Leverkusen ponad 30 lat temu wygrał europejską rywalizację w Pucharze UEFA mającą zdecydowanie silniejszą konkurencją niż dzisiejsza Liga Europy, która dla AC Milan okazała się zbyt trudna na etapie zmagań grupowych.
Marek Leśniak ponad 30 lat temu miał nie tylko znakomite wejście do nowej drużyny, ale świetną formę potrafił utrzymać przez dłuższy czas, a grał w lidze mistrzów świata. Potrafił się szybko odnaleźć, choć przyjechał do Niemiec bez znajomości języka, z kraju zamkniętego, jeszcze komunistycznego, bardzo opornie otwierającego się na zachodnią część Europy. Czasy nieporównywalne, jak nieporównywalny jest rozgłos na temat wyczynów co najmniej porównywalnych. ©℗
Wojciech PARADA