Łukasz Zwoliński, Dawid Kort i Sebastian Rudol, to wychowankowie Pogoni Szczecin, brązowi medaliści mistrzostw Polski juniorów z roku 2012, dwaj pierwsi rodowici szczecinianie. Obaj w letnim okienku transferowym zostali pożegnani, choć mieli jeszcze ważne kontrakty. Klub w przeszłości liczył, że sporo na nich zarobi. Tak się jednak nie stało. Dziś wygląda na to, że zarobić na nich mogą inni.
Robert Obst, to brązowy medalista mistrzostw Polski juniorów z roku 2014, też wychowanek, też rodowity szczecinian, syn legendarnego, nieżyjącego już szkoleniowca Włodzimierza przez lata związanego ze szczecińskim klubem. Po rocznym wypożyczeniu do Wigier Suwałki wrócił do Pogoni, ale szybko dowiedział się, że nie ma szans na rywalizację w szczecińskim klubie. Dostał wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu i występuje w II-ligowym Ruchu Chorzów.
Marcin Listkowski jest srebrnym medalistą mistrzostw Polski juniorów z roku 2016, został wypożyczony do I-ligowego Rakowa Częstochowa, klub wciąż wiąże z nim nadzieje, choć utalentowany zawodnik nie rozwija się tak, jak planowano. Nie zdobył w ekstraklasie jeszcze gola, choć gra na tym poziomie od trzech lat.
Czystka wśród wychowanków
Trener Kosta Runjaic w przerwie letniej zrobił prawdziwą czystkę wśród wychowanków szczecińskiego klubu i okazuje się, że niektórzy z nich w nowym miejscu, z nowymi nadziejami, z wyczyszczoną głową pokazują na co ich stać, pokazują co potrafią, a wygląda na to, że umieją całkiem sporo.
Z wymienionych graczy pozostał tylko Rudol, ale w dwóch pierwszych meczach nie zakwalifikował się nawet do kadry meczowej. Nie zdołał się przebić, choć wciąż kontuzjowany jest Jarosław Fojut. Od trzech spotkań jest podstawowym zawodnikiem, ale tylko dlatego, że trwały targi w kwestii sprzedaży Sebastiana Walukiewicza, który przez to nie był brany pod uwagę przy ustalaniu składu. Rudol w ostatnim spotkaniu ze Śląskiem we Wrocławiu należał już do najlepszych na boisku, Pogoń pod jego komendą nie straciła bramki. Po raz pierwszy w sezonie.
Trener Kosta Runjaic postanowił dokonać rewolucji personalnej, na której najbardziej ucierpieli wychowankowie, ale zyskać na tym miała drużyna i klub. Według szkoleniowca wspomniani wychowankowie nie gwarantowali postępu, rozwoju, z nimi w składzie drużyna nie rozwijałaby się i miałaby małe szanse na wejście na wyższy poziom, a tego wszyscy w Szczecinie oczekują.
Kiepskie roszady
Patrząc na obecną sytuację Pogoni, jakość nowych piłkarzy sprowadzonych kosztem niechcianych wychowanków i szybką adaptację Zwolińskiego i Korta w nowych miejscach pracy, to wychodzi na to, że Pogoń na roszadach kadrowych wyszła kiepsko.
Oczywiście, może się to jeszcze zmienić, jednak mało kto się spodziewał, że Kort i Zwoliński będą na początku sezonu tak mocno błyszczeć w swoich nowych klubach, a tak słabo prezentować się będą ich bardziej rozreklamowani następcy. Pewnym wytłumaczeniem jest niespodziewana kontuzja Soufiana Benyaminy. Okazało się, że Pogoń zrezygnowała ze Zwolińskiego, bo nie spełniał oczekiwań, jednak na jego miejsce nie ma w drużynie piłkarza choćby tej samej klasy.
Zwoliński trafił do beniaminka chorwackiej ekstraklasy Goricy i spisuje się znakomicie. W czterech meczach nowego sezonu zdobył trzy gole, wraz z trzema innymi piłkarzami przewodzi w klasyfikacji najlepszych strzelców, skutecznością imponował już w przedsezonowych sparingach, w których zdobył pięć goli i potwierdza swoją dyspozycję w rozgrywkach ligowych.
Trzy gole Zwolińskiego
W minioną niedzielę jego zespół sprawił nie lada niespodziankę. Pokonał w wyjazdowym meczu Hajduka Split 2:0 (2:0), a Zwoliński zdobył jedną z bramek. Zdobył ją strzałem z rzutu karnego. W Pogoni trzy razy wykonywał jedenastki i za każdym razem gola nie strzelał.
W Splicie na trybunach zasiadło 35 tysięcy kibiców, ale Zwoliński nie miał problemów z presją, podszedł do rzutu karnego i pewnie wykonał jedenastkę. Miał jeszcze jedną znakomitą okazję, ale jej nie wykorzystał, wykonał też dwa otwierające podania do kolegów, którzy sytuacji nie wykorzystali. To był bardzo dobry występ wychowanka Pogoni, który pracuje w Chorwacji na dobrą opinie i być może na transfer do lepszego klubu i lepszej ligi.
Chorwacja jest piłkarskim rynkiem bardzo mocno śledzonym przez piłkarskich skautów, agentów, przedstawicieli mocnych europejskich marek z najlepszych lig w Europie, a Zwoliński ma dopiero 25 lat, zebrał już mnóstwo doświadczeń i wciąż jest graczem rozwojowym, szczególnie jak na napastnika. Na tej pozycji apogeum formy uzyskuje się w bardziej dojrzałym wieku i Zwoliński mocno na swoją piłkarską przyszłość pracuje.
Stolarczyk postawił na Korta
Równie efektownie w sezon wszedł Dawid Kort. Trafił do Wisły Kraków, którą objął Maciej Stolarczyk znający mocne i słabe punkty naszego wychowanka, jak mało kto. I postawił na niego bez mrugnięcia oka. Mało tego, Kort nie gra na pozycji ofensywnego pomocnika, operuje bardziej z tyłu, ale ma dużą swobodę w rozgrywaniu piłki i wiedzie mu się jak dotąd znakomicie.
Piłkarz był podstawowym graczem w każdym z dotychczasowych spotkań, a trzeba wiedzieć, że na ławce rezerwowych Wisły zasiadali już w obecnym sezonie tacy piłkarze, jak: Rafał Boguski, czy Patryk Małecki. Kort natomiast nigdy, choć mocno go naciska znany z gry w Pogoni Kamil Wojtkowski.
Kort za kadencji trenera Runjaica praktycznie przestał być brany pod uwagę, wiosną tylko trzy razy wchodził na boisko w trakcie gry, łącznie przebywał na boisku zaledwie 50 minut, był niżej w hierarchii od Sebastiana Kowalczyka, można zaryzykować twierdzenie, że został upokorzony, ale nie załamał się, zmienił klub, odżył i pokazuje swój potencjał. Jest chwalony i doceniany.
Ambasadorzy Akademii
Kort zdobył dotąd jedną bramkę, wciąż jest bez asysty, ale imponuje aktywnością, odpowiedzialnością, bierze udział w akcjach, nie notuje strat. Jeżeli są obecnie piłkarze pracujący na dobrą opinię Akademii Pogoni, to jej najlepszymi ambasadorami są aktualnie: Zwoliński i Kort, z których ta sama Pogoń przed wygaśnięciem umów kontraktowych zrezygnowała.
Zwoliński w czterech meczach zdobył trzy gole, podczas gdy cały zespół Pogoni w pięciu spotkaniach zaledwie jednego, Kort natomiast po ostatnim meczu wybrany został do jedenastki kolejki, natomiast grający w Pogoni na jego pozycji Radosław Majewski już w drugim z rzędu spotkaniu był najsłabszym piłkarzem na boisku.
Przykłady Korta i Zwolińskiego, ale też Obsta, Listkowskiego, po części również Rudola i Kowalczyka pokazują, jak trudno mają czasem wychowankowie w swoich macierzystych klubach. Nowi, pozyskani piłkarze często oceniani są przez pryzmat ich atutów, zalet, natomiast mniej eksponowane są ich wady, które ma każdy piłkarz.
W przypadku wychowanków jest odwrotnie, wypomina się im mankamenty, mniej dostrzega się pozytywów. Poza tym Zwoliński i Kort byli w pierwszej drużynie Pogoni ponad sześć lat, oczywiście z małymi przerwami na wypożyczenia, to zdecydowanie za długo. Obaj przez tych samych kibiców byli wielbieni, a następnie wyszydzani, nie zawsze radzili sobie z presją.
Dziś wygląda na to, że Zwoliński z Kortem rzucili na Pogoń klątwę. Po rundzie wiosennej uznani za niepotrzebnych i nierozwojowych, świetnie dają sobie radę w innych klubach, podczas gdy pod ich nieobecność Pogoń nie kreuje sytuacji, nie zdobywa goli, a kibice z zazdrością obserwują poczynania wychowanków w Goricy i Wiśle. ©℗
Wojciech PARADA