Raków Częstochowa - Pogoń Szczecin 0:0
Żółte kartki: Mikołajewski (Raków), oraz Spiridonovic, Listkowski (Pogoń).
Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).
Widzów 3 007.
Raków: Szumski - Mikołajewski, Petrasek, Jach - Tudor, Sapała, Schwarz, Poletanovic (60, Forbes), Bartl (83, Malinowski), Szczepański (77, Tijanic) - Musiolik.
Pogoń: Stipica - Bartkowski, Łasicki, Malec, Matynia - Kowalczyk, Dąbrowski, Listkowski, Damian Dąbrowski, Kozulj (79, Podstawski), Spiridonovic (67, Wędrychowski) - Cibicki (90, Manias).
Piłkarze Pogoni Szczecin zremisowali bezbramkowo w wyjazdowym meczu z Rakowem Częstochowa i dzięki temu utrzymali pięcio punktowy dystans nad przeciwnikiem w tabeli. Wobec bardzo słabej postawy szczecinian w rundzie wiosennej obecność w górnej ósemce na koniec sezonu zasadniczego stała się zagrożona.
Porażka w Bełchatowie sprawiłaby, że sytuacja podopiecznych trenera Runjaica byłaby jeszcze mocniej skomplikowana. Wywalczony jeden punkt nie jest jakimś szczególnym osiągnięciem, jednak biorąc pod uwagę postawę portowców w ostatnich meczach, a nawet w pierwszej połowie spotkania z Rakowem, to należy z lekkim optymizmem oczekiwać kolejnych spotkań.
Druga połowa w wykonaniu gości stała na dobrym poziomie i choć nie stworzyli zbyt wielu okazji, nie zamurowali przeciwnika w jego strefie obronnej, to jednak zdołali całkowicie odmienić obraz gry. Pierwsza część meczu przebiegała bowiem pod znakiem miażdżącej przewagi miejscowych. W przerwie meczu nic nie wskazywało na to, że Pogoń będzie w stanie się pozbierać.
Po pierwszych 45 minutach tylko bezbramkowy wynik mógł zadowalać. Inne statystyki były zdecydowanie po stronie Rakowa. Gospodarze oddali dziewięć strzałów przy jednym gości, wykonali dwanaście podań w pole karne rywala przy trzech Pogoni i mieli szesnaście kontaktów z piłką w polu karnym Stipicy przy trzech szczecinian.
Fatalna pierwsza połowa
Goście zostali całkowicie zdominowani, nie wykonywali w tej części gry żadnego rzutu rożnego, nie stwarzali zagrożenia, nie potrafili przejść z piłką przez połowę rywala. Miejscowi zdominowali portowców pod względem fizycznym, byli lepiej zorganizowani, zdeterminowani, atakowali pressingiem na połowie rywala, nie pozwalali na wymianę dwóch, lub trzech podań.
Pogoń pod wieloma względami ustępowała rywalowi zdecydowanie. To była jeszcze gorzej rozegrana połowa meczu, niż kilka poprzednich w tym roku, od których oczy bolały równie mocno.
Druga połowa w wykonaniu obu zespołów była już diametralnie inna. Pogoń przejęła inicjatywę w środkowej strefie boiska, nasi piłkarze agresywniej atakowali przeciwnika, nie pozwalali na przyjęcie piłki, lepiej zakładali pressing. Z czasem gra nabierała coraz większej płynności, a piłkarze czuli się coraz pewniej.
Raków po przerwie nie istniał
Raków po przerwie nie istniał, to nie była ta sama drużyna, co w pierwszych 45 minutach. Nie zagroziła bramce Stipicy ani razu, wykonała tylko jeden i to niecelny strzał w końcówce spotkania. Świetnie wypadli nasi środkowi obrońcy. Łasicki i Malec w zarodku likwidowali wszelkie zagrożenia.
Szczególnie na duże słowa uznania zasłużył ten drugi, który nie tylko świetnie interweniował w defensywie, ale imponował spokojem mając piłkę przy nodze, wyprowadzał ataki, dobrze współpracował z lewą stroną boiska.
Na pewno dużo ożywienia wniósł Wędrychowski. To był jego pierwszy występ w tym roku i drugi na boiskach ekstraklasy. 18-letni skrzydłowy imponował dynamiką, dryblingiem, oddał jeden groźny strzał po znakomitej, indywidualnej akcji. Dał drużynie więcej, niż Spiridonovic i najprawdopodobniej od kolejnego meczu stanie się poważnym konkurentem do gry w wyjściowym składzie.
Pogoń zdobyła tylko punkt w rywalizacji z beniaminkiem, nie wykorzystała szansy awansu na pozycję wicelidera, ale najważniejsze, że zademonstrowała dobrą chociaż jedną połowę i skład w zdecydowanej większości z polskimi piłkarzami i trzema młodzieżowcami. ©℗ Wojciech Parada
Fot. pogonszczecin.pl