Poniedziałek, 25 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Jak Kielec Lecha pogrążał

Data publikacji: 16 lutego 2018 r. 09:26
Ostatnia aktualizacja: 17 lutego 2018 r. 13:02
Piłka nożna. Jak Kielec Lecha pogrążał
 

W niedzielny wieczór Lech Poznań podejmuje Pogoń Szczecin (początek meczu o g. 18). Mecze pomiędzy tymi zespołami zawsze wywoływały dodatkowy dreszczyk emocji. Na stadionie w Poznaniu spodziewana jest blisko tysięczna grupa fanów ze Szczecina

Piłkarze Pogoni Szczecin i Lecha Poznań po raz pierwszy zmierzyli się w 1958 roku. Dopiero jednak od połowy lat 70 ubiegłego wieku zaczęły toczyć boje, które z każdym kolejnym sezonem nabierały coraz większej pikanterii. Dziś pojedynki obu klubów traktowane są, jako wielka piłkarska wojna, choć Lech jeszcze bardziej jest nastroszony na rywalizację z Legią Warszawa.

W roku 1958 zarówno Pogoń jak i Lech prawie do samego końca walczyły o awans do ekstraklasy. Lech był spadkowiczem z ekstraklasy, a Pogoń tylko beniaminkiem. Kilka miesięcy wcześniej oba kluby dzieliła różnica aż dwóch klas rozgrywkowych, ale w bezpośrednich bojach to portowcy byli górą i to dwukrotnie.

Lech podejmował portowców w siódmej kolejce. Wcześniej notował wpadki - między innymi przegrał w Szczecinie z Arkonią, ale u siebie raczej kłopotów z wygrywaniem nie miał. Pogoń była pierwszą drużyną, która utarła nosa Lechowi. Wygrała w Poznaniu 1:0 po golu Józefa Piątka i poddała w wątpliwość plany poznańskiego klubu o szybkim powrocie do pierwszej ligi.

Do Szczecina po pewną wygraną

W rewanżu gospodarzem była Pogoń, ale Lech jechał do Szczecina niemal po pewną wygraną. Po porażce z Pogonią u siebie rozegrał 10 spotkań z których 9 wygrał. W tabeli wciąż znajdował się za portowcami, ale już tylko z dwupunktową stratą.

W przypadku wygranej zrównałby się punktami. Obie drużyny dzielił jeszcze w tabeli Śląsk, którego Lech ograł we Wrocławiu 2:0. Pogoń nie zlękła się jednak poznańskiej lokomotywy. Wygrała 2:1 po bramkach: Zygmunta Przybylskiego i Jerzego Słowińskiego, praktycznie pozbawiając poznaniaków szans na wygranie rywalizacji w drugiej lidze. Jak silny to był wtedy zespół, przekonał się Śląsk, który przegrał z Lechem dwa razy - u siebie 0:2, a na wyjeździe 1:6.

Obie drużyny po raz pierwszy na szczeblu ekstraklasy spotkały się w sezonie 1962/63. Sytuacja była podobna do tej sprzed czterech lat. Pogoń też była beniaminkiem. Lech był zdecydowanie najsłabszą drużyną w pierwszej lidze. Również i tym razem Pogoń poradziła sobie z nim dwukrotnie - u siebie wygrała 1:0 po golu Mariana Kielca, a na wyjeździe 2:1 po bramkach Mariana Kielca i Joachima Gacki. Jednym z piłkarzy Pogoni był wówczas Andrzej Trywiański.

- Mecze w Poznaniu odbywały się na Dębcu - wspomina były obrońca Pogoni. - Na początku lat 60 obiekt został zmodernizowany, zlikwidowano bieżnie, przybliżono trybuny do boiska, sprawiał wrażenie typowo piłkarskiego, a takich wtedy w Polsce nie było za wiele.

Gojny królem strzelców

Piłkarzem Lecha był wówczas Lucjan Gojny, który wcześniej grał w Pogoni i nie sprawdził się. W roku 1960 rozegrał w barwach szczecińskiego klubu zaledwie 14 spotkań i strzelił tylko dwie bramki spadając z drużyną do drugiej ligi.

Gojny miał już 32 lata, więc w Szczecinie nie chciano inwestować w wiekowego piłkarza, tym bardziej, że świetnie rozwijał się Marian Kielec. Gojny trafił do Lecha, a w roku 1961 grając z nim na boiskach ekstraklasy został nawet królem strzelców. Na 27 bramek zdobytych przez Lecha Gojny zdobył aż 14, czyli więcej, niż połowę.

- Nie wiem, czemu Pogoń zrezygnowała z takiego piłkarza - kontynuuje A. Trywiański. - To był zawodnik uniwersalny, bo prócz gry w ataku, świetnie mu wychodziła również gra w obronie w roli stopera.

Lech w roku 1963 spadł do drugiej ligi i przez blisko dekadę balansował na krawędzi drugiej i trzeciej ligi. W sezonie 1965/66 spotkał się z Pogonią w drugiej lidze. Pogoń była wówczas spadkowiczem z ekstraklasy, a Lech awansował do drugiej ligi z trzeciej.

Pogoń znów zwycięska

Szczecinianie ponownie nie dali się pokonać, ale w rywalizacji z poznańskim rywalem po raz pierwszy stracili punkty. Wygrali u siebie 2:1 (dwa gole Mariana Kielca), a na wyjeździe zremisowali 0:0. Pogoń po roku powróciła w szeregi pierwszoligowców, a Lech znów spadł do trzeciej ligi.

Trenerem Lecha był wówczas Edward Brzozowski - były szkoleniowiec Pogoni, ale z Andrzejem Trywiańskim znali się jeszcze ze wspólnej pracy w Odrze Opole.

- To właśnie Edward Brzozowski był inicjatorem mojego przejścia z Odry do Pogoni - wspomina Trywiański. - Chciałem studiować, a w Opolu nie było politechniki. Edward Brzozowski zaproponował mi Szczecin i tak już zostało.

Obie drużyny na kolejne wspólne występy musiały czekać do roku 1972. To wtedy rozpoczął się konflikt pomiędzy kibicami ze Szczecina i Poznania, a ich przyczyną było odejście z Pogoni do Lecha dwóch czołowych szczecińskich graczy: Romana Jakóbczaka i Włodzimierza Wojciechowskiego.

- Obaj pochodzili z tamtych stron i nie dziwiło mnie, że zapałali chęcią gry w Lechu, gdy ten  po wielu latach miał awansować do pierwszej ligi - mówił po latach Stefan Żywotko, trener, za którego kadencji obaj piłkarze trafili do Pogoni.

Obóz bez dwóch uciekinierów

Było lato roku 1971. Pół roku wcześniej z gry w Pogoni zrezygnował Marian Kielec. Pogoń zajęła jednak czwarte miejsce - najlepsze w historii, a apetyty kibiców wciąż rosły. Drużyna prowadzona przez Eugeniusza Ksola szykowała się do wyjazdu na zgrupowanie do Świnoujścia.

Na miejscu zbiórki zabrakło dwóch napastników: Wojciechowskiego i Jakóbczaka, którzy w tajemnicy postanowili zamienić Pogoć na Lecha Poznań. Mówi się, że to właśnie wtedy zaczęły się animozje Lecha z Pogonią Szczecin. Obaj uciekli z Pogoni, by zagrać w rodzinnej Wielkopolsce.

- Pogoń nas zresztą za to zdyskwalifikowała i musieliśmy poczekać, by ta dyskwalifikacja minęła - wspomina W. Wojciechowski. - Tak, chyba faktycznie od nas się zaczęło. Wcześniej między kibicami Lecha i Pogoni, między Poznaniem a Szczecinem nie było jakichś większych waśni. Ta sytuacja była jednak skomplikowana i głośna.

Lech powrócił do ekstraklasy w roku 1972, ale na pierwszą wygraną z Pogonią musiał poczekać aż do 15 czerwca 1975 roku. To była dwunasta potyczka obu zespołów. Obie drużyny rozgrywały mecz przedostatniej serii spotkań.

Pekowski ograł portowców

Lech w przypadku wygranej praktycznie zapewniał sobie ligowy byt, a Pogoń w przypadku przegranej mogła znaleźć się w niemal beznadziejnej sytuacji i tak się stało. Lech prowadzony był przez młodego, bo zaledwie 28 letniego szkoleniowca, Janusza Pekowskiego, który kończył już trzeci rok pracy w poznańskim klubie. To ten sam trener, który niespełna ćwierć wieku później doprowadził Pogoń do degradacji z ekstraklasy. W latach 70 uchodził jednak za świetnie zapowiadającego się szkoleniowca i przekonała się o tym Pogoń.

15 czerwca 1975 roku Lech pokonał na Dębcu Pogoń 1:0 odnosząc historyczne, bo pierwsze zwycięstwo nad szczecińską drużyną. Lech stawał się wówczas drużyną coraz bardziej się liczącą. Dwóch jej piłkarzy: Zygmunt Gut i Roman Jakóbczak byli w szerokiej kadrze na finały mistrzostw świata w roku 1974 i chociaż prawie żadnej roli w turnieju nie odegrali, to jednak sam fakt znalezienia się w tak doborowym towarzystwie był ich wielkim sukcesem.

4:0 na Dębcu

Niespełna rok później portowcy zrewanżowali się Lechowi w sposób okrutny. W drugiej kolejce rundy wiosennej sezonu 1975/76 pojechali do Poznania i wygrali 4:0 (gole: Zenon Kasztelan, Adam Kensy, Mirosław Justek, Leszek Wolski). To była najwyższa wygrana portowców nad Lechem i pozostaje nią do dziś.

Wspomniani: Edward Brzozowski i Janusz Pekowski nie byli jedynymi szkoleniowcami, którzy w swojej trenerskiej karierze prowadzili zarówno Lecha, jak i Pogoń. Kolejnym takim został Jerzy Kopa, który objął Lecha w roku 1976.

To Kopa po raz pierwszy wprowadził Lecha na europejskie salony. Było to w roku 1978, kiedy zakończył z drużyną rozgrywki na trzecim miejscu.

- Graliśmy na stadionie Warty, a na mecze przychodziło po 50 tysięcy ludzi - wspomina Jerzy Kopa, który zmienił pozycję Mirosławowi Justkowi, przez wiele lat napastnikowi Pogoni, a u Jerzego Kopy lewemu obrońcy.

- Justek miał idealne predyspozycje do grania na lewym skrzydle, jak rasowy skrajny obrońca - charakteryzuje Kopa. - Miał zdrowie, biegał od pola karnego do pola karnego, świetnie dośrodkowywał. Nie zdziwiło mnie, że pojechał na mistrzostwa świata do Argentyny.

Kopa upokorzył portowców

Zanim Kopa został bohaterem Poznania, to dwukrotnie ze swoją drużyną upokorzył klub ze Szczecina. Po raz pierwszy pod koniec sezonu 1976/77. Lech rozgromił portowców aż 5:0, a wygrana ta była najwyższą we wzajemnych kontaktach aż do roku 2007, kiedy poznaniacy wygrali z Pogonią 6:0.

Jesienią 1977 Lech po raz pierwszy wygrał z Pogonią w Szczecinie. Zwyciężył na Twardowskiego 3:2 (gole: Sławomir Majewski, Leszek Wolski), a jednym z najlepszych piłkarzy na boisku był wtedy 19 letni Mirosław Okoński.

To był pierwszy sezon tego niezwykle utalentowanego piłkarza w barwach Lecha. Do Szczecina przyjechał dwa tygodnie po debiucie w pierwszej reprezentacji Polski, która w towarzyskim meczu wygrała we Wrocławiu ze Szwecją 2:1. Na finały mistrzostw świata w roku 1978 już jednak nie pojechał. Wojciech Parada

Fot. facebook

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Wtedy mysleli co bedzie po pilce..
2018-02-17 12:57:47
Jurek Krzystolik studiowal medycyne i zostal lekarzem..Andrzej Trywianski bodaj Politechnike Szczecinska a juz w pewnym odstepie ja zamiast wysiadywac w kawiarniach po treningach najpierw za darmo pracowalem uczac sie elektroniki w takim punkcie naprawy telewizorow na Wielkiej.Troche pozniej juz bylem studentem PST czyli Pomaturalnej Szkoly Technicznej cale 2,5 roku ze specjalnoscia elektroniki i matematyki.Oj jak to sie przydalo po latach juz tutaj w Szwecji gdzie po wyladowaniu pracowalem w fabryce zdalnych urzadzen technicznych dla duzych maszyn budowlanych. Programowalem na komputerze juz wowczas i nawet zdarzylo mi sie dostac nagrode roku za pomysl udskonalenia w tej pracy i wysoka nagrode.Dzis jest moze inaczej ale ci co mysla podobnie jak my wtedy naleza do tych co na koncu mysla o durnych tatuazach a o swoja po pilce przyszlosc dbaja.Ilu ich jest? Pozdrawiam i oczywiscie Pogon wygra w Poznaniu z Lechem.BM

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA