Korona Kielce - Pogoń Szczecin 0:0.
Żółte kartki: Malarczyk, Gardawski, Petrak, Rymaniak (Korona), oraz Fojut, Błanik (Pogoń).
Sędziował Tomasz Musiał (Kraków).
Widzów: 4812.
Korona: Alomerović - Kosakiewicz, Rymaniak, Malarczyk, Kallaste - Jukić, Możdżeń, Żubrowski (74, Petrak), Cvijanović (70, Aankour), Kiełb (60, Gardawski) - Kaczarawa.
Pogoń: Załuska - Râpă, Fojut, Dwali, Nunes - Delew (90, Rudol), Hołota, Drygas, Piotrowski, Matynia (71, Błanik) - Rasmussen (84, Listkowski).
Piłkarze Pogoni bezbramkowo zremisowali drugi z rzędu wyjazdowy mecz. Tym razem w Kielcach z Koroną po spotkaniu znacznie różniącym się od tego rozegranego cztery dni wcześniej w Zabrzu.
W Kielcach szczecinianie nie zaprezentowali się już tak dobrze, długimi okresami wyglądali słabo, albo nawet bardzo słabo, mieli problem z dłuższym utrzymaniem piłki, z przedostaniem się z nią w strefę obronną rywala, grali zbyt wolno, niedokładnie, czasem nonszalancko, a nawet niechlujnie.
Dopiero w końcówce przejęli inicjatywę, może dlatego, że trener Runjaic dokonał zmian, z którymi dość długo zwlekał. Dublerzy wyglądali dobrze, a szczególnie Listkowski, który mógł nawet przechylić losy meczu na stronę Pogoni. Zabrakło trochę szczęścia.
Pogoń sprawiała wrażenie drużyny, która mocno odczuwa trudy meczu w Zabrzu. Tam zagrała na dużej intensywności, być może nie zdołała się zregenerować, kilku piłkarzy wyglądało zdecydowanie gorzej, dlatego największe pretensje można mieć do tych, którzy w Zabrzu nie zagrali pełnych 90 minut.
Okazja Rasmussena
O ile Delew starał się być aktywny, choć mało konstruktywny, to już Drygas, czy Rasmussen nie wyglądali na zbytnio zaangażowanych. Obaj zdecydowanie poprawili się po przerwie, szczególnie Drygas, który nie notował już tak wielu strat, udało mu się kilka razy zagrozić bramce przeciwnika i to z jego podania dobrą okazję do strzelenia gola miał właśnie Rasmussen.
Duńczyk tym razem gola nie strzelił, choć w tej jednej akcji potwierdził swój instynkt i doświadczenie. 33-letni piłkarz nie zdołał jednak dobrze zastąpić Zwolińskiego, o którym dopiero w Kielcach przekonaliśmy się, jak ważnym stał się w tym roku dla Pogoni piłkarzem.
Ciągle wypomina mu się brak zdobywanych goli, a nie wszyscy dostrzegają, jak ogromną presję wywiera na obrońcach, jak zmusza ich do popełnienia błędów, jak na nich naciska, jak poprawił odbiór piłki, umiejętność utrzymania się przy niej. Tego w sobotni wieczór zdecydowanie zabrakło, Rasmussen nie wykonał tak dużej pracy, jak potrafił to robić w Zabrzu Zwoliński.
To dość zaskakująca sytuacja, że po pierwszych pięciu meczach w roku oceniamy drużynę przez pryzmat osłabienia brakiem Zwolińskim, którego w rundzie jesiennej duża grupa kibiców miała serdecznie dość, a za którym w Kielcach wypadało mocno zatęsknić.
To nie był dobry mecz
Pogoń nie rozegrała dobrego meczu, ale potrafiła uniknąć strat, nie dała się pokonać rewelacji obecnego sezonu, nie dała sobie wbić gola, choć przez pierwszy kwadrans drugiej połowy była w mocnych opałach. To był pierwszy mecz w barwach Pogoni Załuski, kiedy tak naprawdę mocno pomógł drużynie, bronił trudne strzały, wybijał niebezpieczne dośrodkowania. Jego dużą zasługą jest, że Pogoń nie straciła gola.
Udało jej się tego dokonać w dwóch kolejnych meczach, czego w obecnym sezonie nie umiała zrobić ani razu. Jest takie piłkarskie przysłowie, że jeżeli nie umiesz wygrać meczu, to go przynajmniej nie przegraj i Pogoń się do tego dostosowała. Jej sytuacja w tabeli poprawiła się nieznacznie, drużyna remisami raczej się w ekstraklasie nie utrzyma. To był szósty wyjazdowy mecz Pogoni pod wodzą trenera Runjaica i piąty bez zdobyczy bramkowej i to jest na pewno problem. ©℗ Wojciech Parada