Lechia Gdańsk - Pogoń Szczecin 2:1 (1:0) 1:0 Mladenovic (8), 1:1 Drygas (55, karny), 2:1 Paixao (75).
Żółte kartki: Żukowski, Fila, Łukasik, Makowski (Lechia), oraz Drygas (Pogoń).
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów 13 184.
Lechia: Kuciak - Fila (85, Nunes), Nalepa, Augustyn, Mladenovic - Paixao, Kubicki, Łukasik, Lipski (56, Makowski), Żukowski (46, Michalak) - Sobiech.
Pogoń: Załuska - Stec, Walukiewicz, Malec, Matynia - Delew (74, Kowalczyk), Drygas, Podstawski (85, Kozulj), Guarrotxena, Majewski (80, Żyro) - Buksa.
O tym, że futbol potrafi być okrutny, mogliśmy przekonać się podczas inauguracyjnego rundę wiosenną meczu z liderującą w tabeli Lechią w Gdańsku. Piłkarze Pogoni niemal przez cały mecz dominowali, mieli przewagę w posiadaniu piłki, mieli pomysł na grę, grali futbol otwarty, czasem nawet ryzykowny, ale przyjechali po to, by poskromić lidera, wygrać na jego boisku i dążyli do tego przez cały mecz.
Szczecinianie oddali więcej strzałów, częściej przebywali na połowie przeciwnika, szybko odbierali mu piłkę, bardzo często już na jego połowie boiska. Zademonstrowali futbol ze swoich najlepszych meczów w rundzie jesiennej, ale zabrakło goli, odrobiny szczęścia.
Szczecinianie przegrali, choć zasłużyli na zwycięstwo. Nawet remis byłby wynikiem dla gospodarzy szczęśliwym. Futbol nie zawsze bywa sprawiedliwy, ale jeżeli Pogoń w kolejnych spotkaniach zademonstruje podobny futbol, poprawi skuteczność, będzie bardziej zdecydowana pod bramką przeciwnika, to szczecińskich kibiców czeka jeszcze dużo pozytywnych wrażeń.
Mecz mimo porażki sprawił, że przed kolejnymi spotkaniami można być optymistą, choć przed samym spotkaniem było o to trudno. Okazało się, że Malec godnie potrafił zastąpić sprzedanego Dwaliego. Co prawda nie zdołał upilnować przy stracie drugiej bramki Paixao, ale dośrodkowanie z rzutu wolnego w wykonaniu Łukasika było znakomite, a Paixao idealnie wszedł w tempo podania.
Gole ze stałych fragmentów
Wszystkie gole padły po stałych fragmentach gry. Pierwszy dla Lechii po bezpośrednim strzale z rzutu wolnego, a honorowy dla Pogoni po rzucie karnym. Pogoń swoją postawą zasłużyła na dobre słowo, jednak nie zmienia to faktu, że wciąż pozostaje z problemem obcego boiska.
Porażka z Lechią była trzecią z rzędu poniesioną na obcym boisku, szczecinianie w tych meczach stracili aż siedem goli. W tych trzech meczach zdobyli zaledwie dwa gole i oba po rzutach karnych. To jest na pewno duży kłopot, że portowcy nie tylko nie zdobywają na wyjazdach punktów, ale nie kreują sytuacji, nie zdobywają bramek po wypracowanych sytuacjach.
Szczecinianie mają przewagę w posiadaniu piłki, jednak rywale coraz lepiej umieją się takiemu stylowi gry przeciwstawić. Lechia grała futbol ostrożny, wręcz dyskretny, wszyscy piłkarze niemal zawsze znajdowali się za linią piłki. Było bardzo trudno sforsować środkową formację rywala, nie mówiąc już o oszukaniu defensywy i świetnie dysponowanego bramkarza Kuciaka.
Rywal skutecznie przeszkadzał
Pogoń szczególnie w drugiej połowie miała sporo kontaktów z piłką w polu karnym przeciwnika, ale jednak stuprocentowych okazji nie stwarzała, rywale świetnie uzupełniali się, asekurowali i zawsze w porę potrafili uniknąć zagrożenia.
Mimo porażki można być zadowolonym, że zespół spisał się tak, jak przed meczem obiecywał szkoleniowiec. Twierdził, że to zespół lepszy, jak przed rokiem, że wiosną zobaczymy drużynę jeszcze lepiej zorganizowaną, jeszcze mocniej dominującą i oznaki tego już w pierwszym meczu, z rywalem najtrudniejszym z możliwych były widoczne.
W kolejnych spotkaniach należy więcej wymagać od piłkarzy ofensywnych, muszą próbować indywidualnych rozwiązań, niekonwencjonalnych zagrań, bardziej precyzyjnie strzelać na bramkę przeciwnika i mocniej wspierać osamotnionego Buksę. ©℗ Wojciech Parada