Piłkarze Pogoni Szczecin rozegrają w sobotę ostatni mecz sezonu i będzie to ostatnia szansa, by po raz pierwszy w kończącym się sezonie wygrać na własnym boisku. Dotąd zespół w dziesięciu spotkaniach pięć razy remisował i pięć razy przegrywał.
Budujące jest to, że dwa ostatnie remisy, to były remisy bramkowe. We wcześniejszych zremisowanych meczach padały wyniki bezbramkowe. Dopiero za kadencji trenera Runjaica drużyna potrafi nie przegrywać i jednocześnie strzelać gole. To jednak wciąż za mało. Trzeba zacząć wygrywać i to seryjnie. Tylko wtedy powróci nadzieja na uratowanie ekstraklasy.
Sobotnim rywalem będzie Arka Gdynia (początek meczu, g. 15.30). Nie należy się spodziewać wysokiej frekwencji, ta w grudniowych meczach zawsze jest niska. Można jednak się spodziewać, że będzie wyższa, jak w dwóch ostatnich meczach.
Dwa ostatnie mecze portowców przed własną publicznością obserwowało łącznie nieco ponad 4 tysiące kibiców, dokładnie 4245 widzów. Powód był jeden. Pogoń rozgrywa bardzo słaby sezon, nie zdobywała punktów w rozgrywkach ligowych, a w pucharze Polski odpadła po rywalizacji z przeciętnym zespołem z niższej klasy rozgrywkowej.
Może być powyżej 4 tysięcy
Sobotnia frekwencja może być wyższa z tego powodu, że Pogoń odniosła w minioną środę spektakularne zwycięstwo nad Lechią w Gdańsku. Jej sytuacja w tabeli wciąż jest bardzo zła, zespół na pewno zakończy tegoroczne boje na ostatnim miejscu w tabeli, ale znaczny wzrost formy, skuteczności może sprawić, że sobotni mecz na pewno obejrzy przynajmniej 3 tysiące kibiców, a może będzie ich nawet powyżej 4 tysięcy.
To wciąż nie jest liczba powalająca na kolana, jednak biorąc pod uwagę zainteresowanie na dwóch poprzednich meczach, to frekwencja powyżej 4 tysięcy z całą pewnością będzie godna podkreślenia.
Na pięć godzin przed rozpoczęciem meczu (godzina 10.30) uprawnionych do wejścia na stadion było blisko 3,5 tysięcy kibiców. To mniej więcej tyle samo, ile było uprawnionych do wejścia przed tygodniem, ale na dwie godziny przed pierwszym gwizdkiem sędziego.
Prawie 3,5 tysięcy kibiców uprawnionych do wejścia na stadion wcale nie oznacza, że tylu fanów na pewno zagości na trybunach. Tylu ma wykupione karnety, bilety, lub darmowe wejściówki. Niekoniecznie wszyscy muszą z nich skorzystać. Tak było przed tygodniem i przed trzema tygodniami. Tym razem nowe okoliczności mogą sprawić, że chętnych do obejrzenia meczu z trybun może być więcej.
Trzy mecze poniżej 3,5 tysięcy
W obecnym sezonie były trzy mecze portowców, które zachęciły do odwiedzin stadionu grupę poniżej 3,5 tysięcy. Po raz pierwszy było to spotkanie z Termaliką – też o bardzo dużym ciężarze gatunkowym. Na tamtym spotkaniu obecnych było 3146 kibiców. To prawie dwa razy więcej od spotkania z Piastem. Dziś może być tych kibiców zdecydowanie więcej.
W obecnym sezonie już na czterech spośród szesnastu stadionów w ekstraklasie zdarzały się mecze z frekwencją poniżej 3 tysięcy kibiców. Chodzi o stadiony w Niecieczy, Płocku, Lubinie i w Szczecinie. Mecz przed tygodniem Sandecji z Jagiellonią obserwowało zaledwie 724 kibiców.
Odkąd Pogoń awansowała ponad pięć lat temu do ekstraklasy, to zdarzyły się tylko trzy mecze, które zgromadziły na trybunach poniżej 3 tysięcy kibiców. Za każdym razem działo się to w tym roku.
W czerwcu Pogoń rozgrywała ostatni mecz w sezonie ze zdziesiątkowaną Koroną i odniosła wtedy swoje ostatnie ligowe zwycięstwo przed własną publicznością, choć mamy już grudzień i podjęliśmy dotąd aż dziewięć prób przełamania fatalnej passy.
Runjaic przy pustych trybunach
Z trzech meczów rozgrywanych w ciągu 5,5 lat z frekwencją poniżej 3 tysięcy kibiców aż dwa odbyły się za kadencji Kosty Runjaica, choć nie jest to absolutnie jego winą. Jego zasługą będzie, gdy na ostatnim meczu w roku pojawi się więcej fanów.
Czerwcowe spotkanie z Koroną obserwowało 2545 kibiców, dziś frekwencja będzie zdecydowanie wyższa. Czerwcowa frekwencja spowodowana była słabymi wynikami drużyny w meczach grupy mistrzowskiej, wysokimi porażkami po 0:4 z Wisłą Kraków i Lechią Gdańsk i decyzją władz klubu zezwalającą dwóm kluczowym graczom: Adamowi Gyurcso i Spasowi Delevovi na wcześniejsze zakończenie sezonu w polskiej ekstraklasie, co spotkało się z dużą krytyką ze strony kibiców.
Dziś ten pierwszy też otrzymał pozwolenie na wcześniejsze wakacje, ale już nikt nie ma o to pretensje. Przede wszystkim dlatego, że była to decyzja trenera i spowodowana powodami tylko i wyłącznie sportowymi.
Frekwencyjny protest kibiców
Od momentu, kiedy Pogoń awansowała do ekstraklasy w roku 2012, było tylko dziesięć spotkań z frekwencją poniżej 3,5 tysięcy. Aż siedem z tych ośmiu spotkań Pogoń rozegrała w tym roku. To najlepiej świadczy o tym, jak fatalny jest to rok dla Pogoni, absolutnie w negatywnym tego słowa znaczeniu wyjątkowy.
Nie tylko runda jesienna, ale też wiosenna, podczas której zdarzyły się aż cztery mecze z frekwencją poniżej 3,5 tysięcy widzów. Jeżeli kibice nie chodzą na mecze, to jest to najlepsza i najtrafniejsza ocena działań klubu i drużyny.
Drużyna Pogoni prowadzona przez Kazimierza Moskala zaliczyła aż cztery mecze z frekwencją poniżej 3,5 tysięcy widzów, natomiast drużynie prowadzonej przez Jana Kociana takie mecze przytrafiły się dwa, za kadencji Czesława Michniewicza, jedno, a za kadencji Dariusza Wdowczyka, czy Artura Skowronka nie zdarzyło się to wcale. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser