Czwartek, 26 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Drygas i Murawski kontra Trałka i Robak

Data publikacji: 24 lutego 2017 r. 08:24
Ostatnia aktualizacja: 24 lutego 2017 r. 08:24
Piłka nożna. Drygas i Murawski kontra Trałka i Robak
 

W piątkowym meczu Pogoni z Lechem nie zabraknie pozaboiskowych smaczków. W Lechu występuje dwóch byłych portowców: Łukasz Trałka i Marcin Robak, natomiast w Pogoni są piłkarze, którzy grali kiedyś w Lechu: Rafał Murawski i Kamil Drygas.

Ten ostatni dopiero po raz pierwszy ma szansę zagrać przeciwko Lechowi w barwach Pogoni. Pół roku temu nie wystąpił w Poznaniu z powodu kontuzji. Dla Drygasa niedzielny mecz z Cracovią miał różne oblicza. Z jednej strony może być zadowolony, po to po jego brawurowej akcji i podaniu padł wyrównujący gol dla portowców, jednak w przekroju całego spotkania nie wypadł korzystnie. Został zmieniony przez Nadira Ciftciego i może mieć spory problem z grą w piątek od pierwszej minuty.

Drygas rozpoczął sezon od gry na pozycji ofensywnego pomocnika. Trener Moskal dysponuje w kadrze pierwszego zespołu praktycznie jednym ofensywnym pomocnikiem Dawidem Kortem, ale nie ma do niego zaufania i na piątkowy mecz z Lechem nie powołał go nawet do meczowej osiemnastki.

– Jeżeli zajdzie taka potrzeba, to na pewno podejmę wyzwanie i ponownie zagram na dziesiątce, jednak wolę grę z głębi pola. Nikt sobie jednak pozycji wybierać nie będzie, wszyscy musimy się podporządkować – twierdzi K. Drygas.

13 goli w Zawiszy

25-letni pomocnik zasilił portowców latem ubiegłego roku. Przyszedł z I-ligowego Zawiszy Bydgoszcz, dla którego w całym sezonie zdobył aż 13 goli. Występował głównie na dziesiątce i wychodziło mu to całkiem nieźle.

– Sytuacja była trochę inna – ocenia piłkarz. – Byłem jednym z nielicznych piłkarzy, którzy po spadku pozostali w Bydgoszczy. Trener chciał, żebym pełnił rolę ofensywnego pomocnika, bo liczył na moje doświadczenie. Ja oczywiście nie byłem zadowolony, ze muszę grać na zapleczu ekstraklasy, ale dziś z perspektywy czasu twierdzę, że ten sezon na pewno mnie wiele nauczył i na pewno zyskałem sporo nowych doświadczeń.

Kamil Drygas jest piłkarzem, o którego Pogoń zabiegała kilka razy.

– Po raz pierwszy Pogoń zainteresowała się mną, gdy przechodziłem z Lecha do Zawiszy – przypomina K. Drygas. – W Lechu była wtedy ogromna konkurencja w środkowej formacji, więc chciałem odejść, żeby się rozwijać i nie tracić czasu na ławkę rezerwowych. Wtedy to były jednak tylko zapytania, konkretnych rozmów nie prowadziliśmy, od początku najbardziej na moim pozyskaniu zależało Zawiszy.

Drugie podejście

Za drugim razem Pogoń chciała pozyskać Drygasa, gdy trenerem portowców był Czesław Michniewicz. Negocjacje przedłużały się, ale ostatecznie do transferu nie doszło, choć było bardzo blisko.

– To był dla mnie ciężki okres – ocenia K. Drygas. – Spadliśmy z Zawiszą z ekstraklasy, choć wiosnę mieliśmy naprawdę całkiem dobrą. Po spadku okazało się, że niemal wszyscy czołowi piłkarze odchodzą. Ja miałem ważny kontrakt, więc nie wszystko zależało ode mnie. Nie jestem takim typem człowieka, że stroi fochy, pozoruje kontuzje i ewidentnie daje do zrozumienia, że chce odejść za wszelką cenę. Chciałem, ale w normalnych okolicznościach. Pogoń była zdeterminowana, a prezes Osuch też wydawał się być pogodzony. Wszystko zmieniło się jednego dnia i tak naprawdę nie wiem z jakiego powodu. Prezes mnie nie puścił, bo uznał, że ze mną w składzie drużyna ma szansę powalczyć o awans. W lidze szło nam całkiem nieźle, ale tylko do pewnego momentu i awansować się nie udało.

Pogoń latem 2015 roku oferowała za wykup piłkarza 150 tys euro. Jak na możliwości szczecińskiego zespołu, to całkiem sporo. Mimo to, do transakcji nie doszło. Pogoń jednak nie rezygnowała. Po pół roku ponownie uderzyła i wtedy już dopięła swego.

– Nie wiem ile Pogoń oferowała za moje przyjście – kwituje K. Drygas. – Gdy okazało się, że jednak z transferu nic nie wyjdzie, to postanowiłem skupić się na piłce. Po zakończeniu rundy jesiennej Pogoń odezwała się znowu i wtedy już nie było żadnych przeszkód.

19-latek gra o Ligę Mistrzów

Kamil Drygas już w bardzo młodym wieku otarł się o dużą międzynarodową piłkę. W roku 2010 Lech wywalczył tytuł mistrza Polski, a trener Jacek Zieliński wcielił do zespołu utalentowanego pomocnika i bardzo szybko mu zaufał.

– Drużyna była dość mocno przemeblowana – przypomina K. Drygas. – Odszedł przecież Robert Lewandowski, ale na moją ewentualną grę nie miało to wpływu, bo to przecież nie moja pozycja. Zagrałem od pierwszej minuty w meczu eliminacyjnym do Ligi Mistrzów ze Spartą Praga obok takich piłkarzy, jak: Peszko, Injac, Stilic, Kriwiec, Wichniarek. Później były mecze już w grupie Ligi Europejskiej: Salzburgiem, Manchesterm City. Wspaniała przygoda i znakomite rozpoczęcie dorosłej przygody z futbolem.

Drygas był jednym z wielu utalentowanych nastolatków w Lechu. Dziś nie ma już w poznańskiej drużynie żadnego z takich piłkarzy, jak właśnie Drygas, ale także: Kamiński, Bereszyński, Golla, Możdżeń. W trakcie sezonu 2010/11 Jacek Zieliński został zwolniony. W jego miejsce przyszedł Jose Bakero, a dla młodego Drygasa zaczęło brakować miejsca.

– Za trenera Bakero leczyłem kontuzje, natomiast gdy przyszedł trener Rumak, to przegrywałem rywalizację. Doszedł do drużyny między innymi Rafał Murawski, był Trałka, Injac, Stilic. Zabrakło dla mnie miejsca. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA