Aż czterech piłkarzy Pogoni Szczecin może zostać powołanych do reprezentacji Polski na turniej młodzieżowych mistrzostw Europy rozgrywanych w Polsce. Na ostatnie zgrupowanie powołania otrzymało dwóch piłkarzy: Sebastian Rudol i David Niepsuj. Ten drugi ostatecznie pozostał w domu, bo doznał kontuzji.
To był czas, kiedy jeszcze w głębokich rezerwach znajdował się Dawid Kort. W kwietniowych meczach błysnął formą, zdobył trzy gole, uznany został najlepszym piłkarzem 30 kolejki spotkań. Zrobił bardzo wiele, żeby trener Marcin Dorna poważnie się nim zainteresował. Tym bardziej, że od kilku kolejek nie gra w swoim klubie Patryk Lipski – wychowanek Salosu Szczecin, który toczy ze swoim klubem spory prawne, co z całą pewnością nie wpływa dobrze na jego dyspozycję sportową.
Czwartym piłkarzem Pogoni, który mógłby otrzymać od trenera Dorny powołanie jest Hubert Matynia. To jest piłkarz, który w obecnym sezonie pokazywał się na boiskach ekstraklasy sporadycznie, tylko dwa razy w dłuższym wymiarze czasowym. Jeżeli dostanie od swojego klubowego trenera szansę gry w ostatnich pięciu meczach obecnego sezonu, to jego szanse na powołanie do reprezentacji mogą znacznie wzrosnąć. Na lewej obronie w kadrze młodzieżowej jest obecnie największy deficyt.
Nie grał tylko Rudol
W ostatnim ligowym meczu z Legią spośród wymienionej czwórki portowców na boisku nie pojawił się tylko Rudol. Mimo to, pozostaje jedynym pewniakiem w drużynie Marcina Dorny. W kadrze tego trenera znajduje się praktycznie od zawsze. Był wiodącą postacią w reprezentacji do lat 17, która pięć lat temu wywalczyła brązowy medal mistrzostw Europy juniorów młodszych.
W tamtej drużynie grali między innymi: Karol Linetty, Mariusz Stępiński – dziś zawodnicy pierwszej reprezentacji, ale też z dużymi szansami na grę w czerwcowym turnieju. Prócz nich w obecnej reprezentacji zdołało się utrzymać bardzo niewielu piłkarzy z tamtej drużyny.
Obrońca Pogoni nie jest podstawowym zawodnikiem w drużynie Marcina Dorny, ale postacią bardzo ważną i raczej niezastąpioną. Zdaniem selekcjonera jest dobrym duchem drużyny, graczem mającym pozytywny wpływ na resztę zespołu i w defensywie graczem dość uniwersalnym. Może występować zarówno na prawej obronie, jak i na środku. Szanse Rudol na grę w wyjściowym składzie nie są duże. Ostatnimi czasy piłkarz Pogoni był powoływany regularnie, ale równie regularnie nie otrzymywał absolutnie żadnych minut w spotkaniach towarzyskich.
Pech Niepsuja
O dużym pechu może mówić David Niepsuj. Został powołany na ostatnie towarzyskie mecze z Włochami i Czechami, ale wyeliminowała go kontuzja. Trener Dorna chciał przyjrzeć się bliżej piłkarzowi podczas treningów i ewentualnie zobaczyć go w jednym z meczów. Nepsuj kontuzję wyleczył, gra w drużynie Pogoni regularnie i jeżeli poprawi swoją grę, która z każdym spotkaniem wygląda coraz bardziej obiecująco, to nie jest wykluczone, że ponownie otrzyma powołanie już na sam turniej finałowy mistrzostw Europy.
Trener Dorna ma duży kłopot z obrońcami. Przez wiele miesięcy dublerem na prawej obronie dla Tomasza Kędziory był Rudol, który jednak od ponad roku nie występuje już na bocznej obronie i na pewno dużym ryzykiem byłoby wystawianie go na tej pozycji w momencie, gdy sytuacja do tego zmusi szkoleniowca. Ponadto powołania zarówno dla Rudola i Niepsuja są o tyle prawdopodobne, że problemy z regularną grą we włoskim Capri ma Igor Łasicki i może mieć z tego powodu kłopot z powołaniem na turniej.
Piłkarzem Pogoni mającym szansę na powołanie, który w ostatnim czasie zwrócił na siebie największą uwagę jest Dawid Kort. Środkowa formacja jest w zespole Marcina Dorny mocno obsadzona. Chęć gry w turnieju wyraził zawodnik pierwszej reprezentacji Karol Linetty, ale to nieco inna pozycja.
Kort ma konkurentów
Jeżeli Kort miałby otrzymać powołanie, to musiałby w ostatnich meczach sezonu wykazać się wyższą formą od takich piłkarzy, jak wspomniany Lipski, a także Bartosz Kapustka. Były gracz Cracovii ma za sobą udział w dorosłym turnieju finałowym mistrzostw Europy i duży w nim swój udział.
Przez miniony rok wydarzyło się jednak w jego życiu piłkarskim wiele złego. Swój ostatni mecz zagrał prawie miesiąc temu – w rezerwowej drużynie Leicester. Kort gra ostatnio regularnie, ale musiałby potwierdzić wysoką formę z kwietnia, żeby dać trenerowi poważny argument.
Teoretycznie najmniejsze szanse na powołanie do reprezentacji młodzieżowej ma Hubert Matynia, ale tylko pozornie. Na dziś nie daje selekcjonerowi żadnych argumentów, w wyjściowym składzie wystąpił w tym roku tylko raz – w dość prestiżowym meczu z Legią w Warszawie i nie zawiódł.
Powołanie po kontuzji
Matynia był regularnie powoływany do kadry Marcina Dorny jeszcze przed odniesieniem kontuzji, która prawie na rok wykluczyła go z gry. O tym, że Marcin Dorna ma dobre zdanie o piłkarzu najlepiej świadczył fakt, że nieco ponad rok temu powołał piłkarza na zgrupowanie przed meczami towarzyskimi w momencie, gdy zawodnik dopiero wyleczył kontuzję. Trener tym samym dał wyraźny sygnał, że bardzo liczy na tego piłkarza.
Później tych powołań już nie było, bo Matynia grywał praktycznie tylko w trzeciej lidze, a to zdecydowanie za mało, by przekonać do siebie trenera reprezentacji. Szanse Matyni mogłyby być bardzo duże, bo a kadrze Marcina Dorny praktycznie nie ma lewego obrońcy. Jedyny nominalny lewy obrońca Paweł Jaroszyński jest kontuzjowany, selekcjoner podczas gier towarzyskich próbował na tej pozycji lewego pomocnika Łukasza Monetę.
Jeżeli Matynia nie dostanie od trenera Moskala szans w pięciu ostatnich meczach sezonu, to straci szansę na powołanie. Jeżeli jednak pokaże się na boiskach ekstraklasy i wypadnie korzystnie, te szanse bardzo wzrosną.
Młodzieżowa reprezentacja Polski po raz ostatni grała na tak wysokim poziomie w tej kategorii wiekowej aż 23 lata temu. Wtedy awansowała do ćwierćfinału młodzieżowych mistrzostw Europy i przegrała w dwumeczu z Portugalią. Jedno ze spotkań rozgrywane było w Szczecinie. Nasz zespół 9 marca 1994 roku przegrał 1:3, a w kadrze trenera Wiktora Stasiuka znajdowało się wówczas trzech młodych portowców: Radosław Majdan, Maciej Stolarczyk i Olgierd Moskalewicz. Dziś jest spora szansa, że powołania mogą trafić nawet do czterech portowców. ©℗ Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser