Sobota, 23 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Chciwość zabija futbol

Data publikacji: 01 maja 2020 r. 09:09
Ostatnia aktualizacja: 03 maja 2020 r. 09:53
Piłka nożna. Chciwość zabija futbol
 

29 maja piłkarskie rozgrywki ma wznowić polska ekstraklasa. Przymusowa przerwa trwała prawie trzy miesiące i pozwoliła wszystkim uświadomić, jakie wartości kierują ludźmi funkcjonującymi wewnątrz piłkarskiego ekosystemu.

Chciwość, próżność, gonitwa za zyskiem to prawdziwa twarz zdecydowanej większości społeczeństwa czerpiącego z futbolowego biznesu całymi garściami: właścicieli, piłkarzy, agentów i całej rzeszy zawodów współtowarzyszących.

13 marca miały odbyć się mecze w polskiej ekstraklasie, ale piłkarze głosem największego spośród nich autorytetu Jakuba Błaszczykowskiego wyrazili głęboki sprzeciw. 13 marca w Polsce zarażonych było oficjalnie 13 osób, obecnie jest ich prawie 13 tysięcy. Wtedy grać nie było można, ale obecnie już tak.

Rozgrywki wznowią tylko ligi zawodowe, amatorskie pozbawione wsparcia z telewizji nie będą wznawiały sezonu. Czyli można grać, czy nie można? Grają tylko ci, którzy mają coś do zyskania. Pozostali mogą się szykować do wakacji i nowego sezonu. Bezpieczeństwo, stopień zagrożenia wydaje się sprawą wtórną, tak jak sens rozgrywania meczów bez publiczności.

Idee na bok

Wszystkie idee poszły na bok, jak okazało się, że klubów nie stać na utrzymywanie piłkarzy, którzy nie wykonują swojego zawodu. Mimo uchwały Ekstraklasy o obniżeniu zarobków dla piłkarzy na okres trzech miesięcy, okazało się, że z prawnego punktu widzenia nie ma ona żadnej wartości, a jakiekolwiek ustalenia pomiędzy piłkarzami a zarządem są tylko wewnętrzną próbą umówienia się poza jakimkolwiek protokołem.

W niektórych klubach, jak w Pogoni, poszło to gładko i szybko, a w innych, jak w Legii, Lechii, Lechu, Cracovii, czy Jagiellonii już bardziej opornie. Przy okazji dowiedzieliśmy jaką gażę pobierają ci najlepiej zarabiający i okazało się, że wiedzie im się całkiem nieźle.

32-letni obrońca Legii Warszawa Artur Jędrzejczyk otrzymuje co miesiąc 200 tys. złotych i łaskawie zgodził się na 30 procentową obniżkę na trzy miesiące. Dzieje się to w mieście, w którym zarabia się najlepiej nie tylko w klubie piłkarskim, ale we wszystkich gałęziach gospodarki. Średnio jakieś 6 tysięcy złotych z pominięciem oczywiście piłkarzy, którzy stanowią klasę wybrańców, pracują na wynik polskiego futbolu sklasyfikowanego obecnie na 32. miejscu w Europie.

Najlepszy strzelec Lecha Poznań 30-letni Christian Gytkjaer zarabia miesięcznie 120 tys. złotych. To jest jednak reprezentant Danii, najlepszy strzelec drugiego najbogatszego klubu w Polsce, kandydat na króla strzelców. Tyle samo w prawie zdegradowanej Arce Gdynia pobiera co miesiąc również 30-letni holenderski pomocnik Marco Vejinovic.

Piłkarscy krezusi w Polsce

Zagraniczni 30-latkowie nie zainwestują zarobionych pieniędzy w Polsce, zrobią to w swoim kraju. Nie dadzą też miejscowej społeczności tego, za co im się płaci. Gytkjaer nie da Lechowi mistrzostwa Polski, bo strata jest już bardzo duża, a Vejinovic prawdopodobnie nie uratuje dla Gdyni ekstraklasy, bo jak dotąd udawało się to z kiepskim skutkiem.

Zasada jest taka, że im większe pieniądze funkcjonują w futbolu, tym skala cynizmu i braku empatii wzrasta. We wszystkich krajach ruszyły programy pomocowe dla firm i przedsiębiorstw i bardzo chętnie zaczynają z nich korzystać kluby piłkarskie. Również w tych krajach, gdzie piłkarze zarabiają najwięcej, czyli w angielskiej Premier League.

Szacuje się, że właściciele klubów Premier League dysponują majątkiem na łączną kwotę 80 mld funtów. To dokładnie tyle, ile polski rząd uchwalił w tegorocznym budżecie po stronie wydatków, ale jeszcze przed pandemią. Finansowi krezusi bawiący się piłką nożną nie mają jednak skrupułów, żeby zatrudnionych przez siebie pracowników wysłać po pomoc do rządowych instytucji.

Zrobił tak między innymi właściciel londyńskiego Tottenhamu, którego stać było na wybudowanie stadionu za 1 mld funtów. Kibice z nostalgią wspominają takich ludzi, jak trener Bill Shankly, który nie tylko doprowadził do sportowych sukcesów słynny Liverpool, rozsławił markę tego klubu na cały świat, ale stworzył też ideologiczne podwaliny klubu uwielbianego dziś na całym świecie niekoniecznie za sportowe osiągnięcia, ale głównie za synergię łączącą wszystkie elementy klubu piłkarskiego w czasach nie tylko triumfów, ale przede wszystkim kryzysów.

Dzisiejszy Liverpool też chciał wysłać swoich pracowników na zasiłek rządowy, ale presja kibiców okazała się tak wielka, że z pomysłu wycofano się. Niesmak jednak pozostał, prawdziwa twarz miliarderów kierujących piłkarskimi przedsięwzięciami została pokazana w całej okazałości.

Nikt nie ma sentymentów, a głośne hasła o przywiązaniu, wierności, historii i tradycji liczą się tylko dla kibiców, którzy płacą za bilety, karnety, abonamenty telewizyjne i żywią tak naprawdę mocno wypchane portfele i tak bardzo bogatych ludzi.

Publiczne debaty o pieniądzach

Koronawirus pokazuje światu brak liderów i konkretnych rozwiązań na sytuacje kryzysowe. Polska ekstraklasa ma wrócić do gry 29 maja, ale nie wszystkim na tym zależy. Sport jest w tym wszystkim najmniej ważny, a ludzie nim kierującym nawet nie próbują udawać, że jest inaczej.

Właściciele klubów przeliczają, ile mogą zyskać na wznowieniu rozgrywek, ile na tym zyskają inni i przystępują do otwartej słownej krucjaty w licznych publicznych wypowiedziach nie mając przy tym cienia wstydu, nie czując zażenowania poziomem dyskusji o pieniądzach, które w dużej części są przez nich marnotrawione.

Właściwie to trudno tym właścicielom się dziwić, skoro z klubem nie identyfikują się ci najmocniej wysysający każdy pieniądz z klubowej kasy, czyli piłkarze i ich agenci. Walczą o każdą złotówkę, choć tak naprawdę dla wielu z nich nawet poziom polskiej ekstraklasy przerasta ich możliwości i skalę talentu.

Publiczne targi o pieniądze i to w czasach, kiedy brakuje ich w zwykłych domowych gospodarstwach szczególnie kłują w oczy i podają w wątpliwość sens i wiarygodność instytucji publicznych. Okazuje się, że 30 spośród 54 klubów piłkarskich w Polsce grających na trzech najwyższych szczeblach rozgrywkowych utrzymywane są w większości ze źródeł samorządowych. Miasta budują klubom drogie stadiony, infrastrukturę treningową, zwalniają z opłat i opłacają na zasadzie stypendiów, lub innych form płatności całą rzeszę przeciętnych, często zagranicznych piłkarzy. To jest norma, tak się dzieje w większości miast.

Piłkarscy celebryci

Przepaść między zarobkami młodego człowieka utrzymującego się z gry w piłkę nożną a tym, który zarabia w inny sposób, zrobiła się w ostatnich latach kolosalna. Piłkarz zawsze był osobą uprzywilejowaną, ale nigdy tak mocno jak obecnie nie aspirował do grona celebryty, mając w swoim zawodzie tak niewiele do zaoferowania.

Postrzeganie piłki nożnej przez biznesowy aspekt całego przedsięwzięcia staje się coraz mocniej odczuwalny i widoczny, Coraz mocniej wynik sportowy uzależniony jest od finansowego wsparcia, niespodzianki zdarzają się coraz rzadziej, bo różnica finansowa robi się coraz bardziej gigantyczna. Niespodzianki występują sporadycznie, ale w dłuższej perspektywie zawsze wygrywają ci najbogatsi. Nie dlatego, że najlepiej pracują, ale dlatego, że wykorzystują swoją finansową przewagę osłabiając bezpośrednich rywali.

Krajowych mistrzów z łatwością można wytypować już przed rozpoczęciem sezonu. Tak jest w Niemczech (Bayern), Włoszech (Juventus), Francji (Paris St, Germain) czy Hiszpanii (Barcelona lub Real). Tak jest nawet w Polsce, Legia od lat pozostaje dyżurnym faworytem do wywalczenia mistrzowskiej korony. Bogate marki coraz mocniej bogacą się, a biedniejsza większość przygląda się komercjalizacji sportu, który przestaje być zabawą dla mas, a staje się biznesem dla nielicznych.

Chciałoby się wyrazić nadzieję, że koronawirus mocno przystopuje zapędy najbogatszych klubów świata, wyznaczy nowe standardy, zmieni postrzeganie sportu, ale to tylko nadzieje. Piłkarscy krezusi prowadzący nieuczciwą, nieetyczną rywalizację z biedniejszymi na oczach światowej i europejskiej federacji nie znikną, odrodzą się bardzo szybko i zintensyfikują swoje działania.

Najszybciej do równowagi dojdą najbogatsi, a ci biedniejsi staną się jeszcze słabsi albo przestaną istnieć. Nikt się o nich nie upomni tak jak miało to miejsce jeszcze przed wybuchem pandemii. Zdrowy rozsądek podpowiada, że jak wróci piłkarska normalność, na stadiony wrócą nie tylko piłkarze, ale też kibice, to wróci też chciwość, nienasycenie, żądza władzy i pieniędzy tych, którzy tym biznesem kierują i są za to odpowiedzialni. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Zgodny
2020-05-03 09:52:37
Brawo i jeszcze raz brawo.Piłka nożna to nie sport tylko biznes dla bogaczy.Proszę jeszcze opisać sytuację naszych pseudo prezesów ekstraklasy,ile to obecnie wkładają pieniędzy do klubu z własnej kieszeni.Siedzą na tronach jak książęta,żyjąc z naszych podatków, pieniędzy z praw,reklam,biletów i sponsorów.Co najgorsze pieniądze ze sprzedaży zawodników, nie przeznaczają na kupno nowych tylko na swój prywatny biznes.Obecnie nam kibicom nie dają nic, oprócz pozorów że coś dla nas robią!
Victor
2020-05-02 11:23:28
Józiek. Brak obiektywizmu jest u Ciebie aż nadto widoczny. Pomijam Twoje polityczne pierdoły. Widać wyraźnie , że swoje informacje czerpiesz z jednego ,, obiektywnego ,, zródła ,,. I nie masz żadnej wiedzy na temat zarobków naszych piłkarzy...
abc
2020-05-01 17:17:45
Z tymi zarobkami piłkarzy, to taka niby prawda jest, bo piszący ten artykuł nie dodał czy są to zarobki netto czy brutto. Warto też dodać, że zgodnie z prawem, kluby w okresie zamrożenia rozgrywek nie muszą piłkarzom płacić wcale.
Roman
2020-05-01 15:38:38
Bogaci zawsze wygrywają nawet w kryzysach. Mroczek obniżył pensje piłkarzom Pogoni połowę na prawie rok , bo do wiosny przyszłego roku trybuny będą puste. A Morczek postawił warunek , będą kibice zaczniecie normalnie zarabiać. Piłkarze Legii Warszawa nie są takimi jeleniami, zgodzili się na obniżkę tylko 30 procent i tylko do końca czerwca. Trzeba umieć walczyć o swoje z milionerami- właścicielami klubów.
@ Józiek
2020-05-01 15:11:00
Kibica kopanej i wyborcę PIS przebija w swej głupocie tylko polityk i wyborca Platformy Obywatelskiej. I to też nie zawsze. Na przykład , Sławek Nitras z PO potrafi prowadzić śmieciarkę , jeżdzić pod prąd na niemieckiej autostradzie i przeglądać bez pozwolenia cudze torby w Sejmie. Nie każdy to potrafi. A co do piłkarzy to daleko im do pazerności polskich polityków. Piłkarze zarabiają średnio po kilkadziesiąt tysięcy złotych w polskiej lidze , a politycy niby zarabiają mniej a są milionerami. I są bezkarni( patrz doktryna Neumanna). W Polsce tylko jeden piłkarz Legii zarabia 200 tysięcy złotych. Tylko jeden. Reszta zarabia około 15 procent tej kwoty.
mieszkaniec
2020-05-01 12:36:09
nic dodać nic ująć, Panie Redaktorze, wszystko w punkt. Genralnie wyjął mi Pan te tezy z mojej głowy, bo jeszcze miesiąc temu miałem nadzieję, że "chciwa" piłka wróci wreszcie do PRAWDZIWEJ PIŁKI ale teraz wiem - jak Pan - że będzie inaczej. Bogaci staną się jeszcze bardziej obrzydliwie bogaci, a biedni jeszcze bardziej obrzydliwie biedni. PS. 200 tys. zł za miiesiąc kopania piłki? Nikomu nie żałuję pieniędzy, niech se ma - ale te 200 tysięcy to... brak słów. I za co? Tak samo obrzydza mnie Robert L. - jest świentmy piłkarzem, to fakt, ale te pieniądze, których też mu nie żałuję. Moim zdaniem branże: piłkarską, NHL, NBA i NFL powinnno się zamknąć na 10 lat i po tym okresie dopiero pozwolić grać. Wtedy może dopiero możnaby było powiedzieć o sporcie.
Józiek
2020-05-01 10:27:00
Kibica kopanej w swojej głupocie przebija tylko wyborca pis. I to tez nie zawsze.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA