Wygrana w Płocku miała swoich cichych bohaterów. David Stec i Hubert Matynia rozpoczęli w przeciwieństwie do trzech poprzednich meczów spotkanie w wyjściowym składzie i mocno przyczynili się do wygranej. Ich obecność na boisku okazała się bardzo pożyteczna, wpłynęła na podniesienie jakości gry na pozycjach, na których występowali.
Obaj pokazali, że z graczy zdecydowanie drugiego planu mogą stać się piłkarzami pierwszoplanowymi, wykonującymi odpowiedzialne zadania, mającymi realny wpływ na grę całego zespołu. Dla Matyni to był drugi mecz w roku w wyjściowym składzie, dla Steca trzeci. Wszystkie okazały się dla nich udane, piłkarze znajdują się w wysokiej formie.
To są piłkarze, którzy jeszcze w poprzedniej rundzie nie byli podstawowymi zawodnikami, o swoje miejsce i pozycję dopiero walczyli. Matynia co prawda otrzymał niespodziewane powołanie do reprezentacji Polski, jednak było to ogromne zaskoczenie.
Gdyby stało się to dziś, to zaskoczonych byłoby zdecydowanie mniej. W rundzie jesiennej Matynia był piłkarzem znajdującym się niżej w hierarchi od Ricardo Nunesa. Na dziś wygrywa z nim rywalizację, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się mało prawdopodobne.
Pechowy początek sezonu
Początek sezonu Matynia ma pechowy. W inauguracyjnym rundę jesienną meczu w Gdańsku należał do najlepszych na boisku, ale drużyna jednak mecz przegrała. Matynia ponadto występ okupił kontuzją, która wyłączyła go z gry na pozostałe spotkania.
23-latek dał dobra zmianę w przegranym meczu z Zagłębiem Lubin, natomiast w Płocku należał już do wyróżniających się graczy, o czym świadczą jego statystyki. Tradycyjnie już starał się grać wysoko ustawiony. Jego średnia pozycja na boisku, to w okolicach środkowej strefy boiska, choć wynik meczu, przewaga w posiadaniu piłki gospodarzy wskazywały, że lewy obrońca mógłby grać nieco bliżej swojej bramki.
Jeżeli nasz wychowanek chce wejść na jeszcze wyższy poziom, być poważnym, a nie jedynie sezonowym kandydatem do gry w reprezentacji Polski, to musi zdecydowanie poprawić swoje liczby. W obecnym sezonie rozegrał 21 spotkań i nie ma na koncie ani gola, ani asysty. W całej swojej karierze rozegrał w ekstraklasie już 70 spotkań i wciąż jest bez gola z zaledwie dwoma asystami. Bocznych obrońców rozlicza się z asyst, jeżeli ich nie ma, to wartość piłkarza leci w dół.
Póki co, Matynia imponuje innymi cechami. W Płocku był jednym z najlepiej walczących piłkarzy. Wygrał najwięcej pojedynków – aż 15. Spośród wszystkich piłkarzy najwięcej razy w pojedynki wchodziło dwóch piłkarzy: Buksa i Matynia. To byli nasi najbardziej waleczni gracze.
Odwaga w dryblingach
Matynia nie bał się też wchodzić w dryblingi. W Płocku próbował tego cztery razy, tylko Majewski wykonał więcej prób. Połowa z tych prób była udana. Tylko Majewski i Bartkowski wykonali więcej skutecznych dryblingów od Matyni.
Nasz lewy obrońca podjął też najwięcej prób odbiorów piłki przeciwnikowi. Starał się to zrobić sześć razy, dwie próby zakończyły się powodzeniem. Miał ponadto aż jedenaście przejęć piłki. Tylko dwóch innych piłkarzy Pogoni było w tym elemencie skuteczniejszych – Fojut i Drygas.
Liczby Matyni pokazują na jego duża aktywność, zaangażowanie, odpowiedzialność. Zawodnik nie unikał walki, realizował założenia i na pewno miał wydatny wpływ na końcowy wynik drużyny.
Po drugiej stronie boiska piłkarzem napędzającym ataki gości był David Stec. To on jako pierwszy piłkarz Pogoni znalazł się z piłką w polu karnym przeciwnika. Przejął piłkę na połowie przeciwnika, wykorzystał swoją szybkość, nie potrafił oddać strzału, ale odegrał do nadbiegającego Buksy, który został sfaulowany w polu karnym.
Niespodziewana zmiana pozycji
Stec dość niespodziewanie znalazł się w wyjściowym składzie portowców, a jeszcze większym zaskoczeniem był fakt, że rozpoczął mecz na skrzydle. Dotąd znany był jako prawy obrońca, na tej pozycji występował też w lidze austriackiej, skąd został do Pogoni sprowadzony.
Kosta Runjaic zauważył ofensywny potencjał 24-latka i przesunął go nieco wyżej od swojej bramki, decyzja okazała się trafiona. Stec asystował też przy drugiej bramce i miał wiele innych atutów. Jego statystyki z meczu świadczą o dużych możliwościach, a postawa na boisku pokazała spore predyspozycje do gry bliżej bramki przeciwnika.
Stec w całym meczu wykonał dwa kluczowe podania. Cały zespół wykonał ich pięć, jednym popisał się opisywany wcześniej Matynia. Nasi bohaterowie należeli zatem do wyróżniających się graczy względem kreowania pozycji strzeleckich.
Stec, podobnie jak Matynia należał do piłkarzy z największą liczbą wygranych pojedynków. Matynia miał ich na koncie 15, a Stec 13, co plasowało go w trójce piłkarzy z największą liczbą wygranych pojedynków.
62 procent wygranych pojedynków
Pod względem procentowym Stec w kwestii wygranych pojedynków uplasował się w Pogoni na drugim miejscu. W pojedynki wchodził 21 razy i wygrał 62 procent z nich. Lepszy w tym względzie był jedynie Walukiewicz, który nie stoczył zbyt wielu pojedynków, ale wygrywał je niemal za każdym razem. W efekcie zanotował 89 procent wygranych pojedynków.
Stec ponadto zaliczył trzy udane odbiory ustępując pod tym względem jedynie Drygasowi. Potrafił zatem być piłkarzem skutecznym w ofensywie, zaliczył asystę, ale też wspomagał w defensywie Bartkowskiego i robił to bardzo dobrze.
Asysta z Wisłą była jego pierwszą w obecnym sezonie. W poprzednim, gdy grał jeszcze w austriackiej Bundeslidze zdobył gola i zaliczył dwie asysty. Nigdy zatem nie był typem zawodnika mocno rzucającym się w oczy w indywidualnych klasyfikacjach. Najlepszy pod tym względem sezon miał przed trzema laty, kiedy na poziomie II Bundesligi austriackiej zakończył sezon z pięcioma golami i pięcioma asystami. ©℗
Wojciech PARADA