Termalica Nieciecza - Pogoń Szczecin 2:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Misak (3), 2:0 Stefanik (55).
Żółte kartki: Guba (Trmalica), Rudol, Akahoshi, Lewandowski (Pogoń).
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Widzów 2 084.
Termalica: Trela - Pleva, Osyra, Putiwcew, Guilherme - Guba (70, Kędziora), Kupczak, Jovanovic, Babiarz, Misak (78, Fryc) - Stefanik (61, Gergel).
Pogoń: Słowik - Rapa, Rudol, Fojut, Nunes (34, Matynia) - Listkowski (68, Zwoliński), Akahoshi, Matras, Drygas, Gyurcso (46, Lewandowski) - Frączczak.
Pogoń przegrała ostatni mecz w roku i z wielu powodów może czuć się rozczarowana. Porażka w Niecieczy oznacza, że szczecinianie zanotowali najgorszą rundę jesienną od momentu, gdy awansowali do ekstraklasy, a trzeba sobie przypomnieć, że grają w niej już piąty sezon.
Przegrywając przedłużyli serial meczów bez wygranej do czterech spotkań. Taką samą serię mieli w pierwszych czterech meczach sezonu, kiedy mówiło się o autorskim dziele Kazimierza Moskala, że trzeba sporo czasu, by zespół zaczął grać na miarę oczekiwań i jego założeń.
Minęły cztery miesiące, Pogoń rozegrała kilkanaście spotkań, a efekty są gorsze, jak w premierowych meczach sezonu - pod każdym względem. Zespół nie wygrywa, nie ma stylu, brakuje mu charakteru i determinacji. Akcje są przypadkowe, przeprowadzane w wolnym tempie, piłkarze przeszkadzają sobie na boisku, brakuje płynności i tempa.
Szanse były
Portowcy, owszem mieli kilka szans, lecz przeważnie były one wynikiem przypadku. Gdzieś piłka się odbiła i wpadła po drodze pod nogi albo Fojuta, albo Frączczaka, albo Drygasa - za każdym razem skutek był identyczny. Strzały były niecelne.
Pogoń przegrała ostatni mecz w roku w Niecieczy, gdzie pracuje były szkoleniowiec portowców - nielubiany przez szczecińskich kibiców i pracowników klubu. Czesław Michniewicz objął zespół z drugiej ósemki, wprowadził ją do pierwszej i zdystansował dość wyraźnie drużynę, która jesienią została wzmocniona trzema klasowymi piłkarzami: Delewem, Rapą i Drygasem.
Pogoń przegrała też w Niecieczy z tego powodu, że nie mogła zagrać w optymalnym składzie. Z powodu kontuzji nie wystąpił Delew, ale też Murawski. Jeszcze w środę przed wyjazdem drużyny na drugi koniec Polski, szkoleniowiec Pogoni mówił, że wszyscy piłkarze Pogoni poza Delewem są gotowi, a wiedział już wtedy, że Murawski następnego dnia przejdzie zabieg chirurgiczny w Monachium.
Trener kiwa
Jeżeli w ten sposób szkoleniowiec zamierzał zmylić trenera drużyny przeciwnej, to bardzo źle to o nim świadczy. Źle świadczy fakt, że dużą wagę przykłada do kompletnie pozaboiskowych niuansów, zakulisowych zabiegów, które absolutnie w niczym jego drużynie nie pomogły.
Trener powinien wcześniej przewidzieć, że może zdarzyć się sytuacja, że dwóch, lub trzech czołowych zawodników może pauzować i wtedy powinien mieć do dyspozycji piłkarzy, którzy na swoją szansę czekają. Przez całą rundę jesienną trener Moskal nie dał zawodnikom rezerwowym wystarczających sygnałów świadczących o tym, że chce na nich liczyć, że traktuje ich poważnie. Wręcz przeciwnie, po ostatnim meczu z Zagłębiem zrzucił na nich nawet winę za słabo rozegrany mecz. Na zawodników rezerwowych, którzy na boisku pojawiali się w rundzie od czasu do czasu.
Pogoń miała grać w rundzie jesiennej futbol lepszy, ładniejszy i efektowniejszy, a zakończyła sezon w najgorszym stylu, jak to tylko możliwe. Po raz kolejny Pogoń Moskala pokazała, że radzi sobie świetnie, ale tylko wtedy, gdy gra układa się po jej myśli. Gdy jest inaczej, to z drużyny całkowicie uchodzi powietrze, nie umie się przeciwstawić, zdenerwować, po prostu zareagować.
Poszczególni piłkarze grają nierówno, niektórzy myślą tylko o ofensywie, brakuje równowagi pomiędzy ofensywą, a defensywą. Przed rundą wiosenną jest wiele powodów do niepokoju. ©℗ Wojciech Parada