Rozmowa z Przemysławem Korotkiewiczem, prezesem piłkarskiego Chemika Police
Piłkarze polickiego Chemika zakończyli IV-ligowe rozgrywki na pierwszym miejscu z dorobkiem 74 punktów (23 zwycięstwa, 5 remisów oraz 6 porażek) i przewagą czterech punktów nad Vinetą Wolin i dziesięciu nad Olimpem Gościno, a awans do III ligi zapewnili sobie już na kilka kolejek przed końcem sezonu. Policzanie byli też rewelacją rozgrywek Pucharu Polski na szczeblu Zachodniopomorskiego Związku Piłki Nożnej, wyeliminowując m.in. trzech III-ligowców; spadkowicza z II ligi Gwardię Koszalin Chemik pokonał aż 5:1, Bałtyk Koszalin – 1:0, a w wojewódzkim finale Kotwicę Kołobrzeg – 3:2. Chemicy zakończyli udaną wiosnę przegranym sparingiem z ekstraklasową Pogonią Szczecin 0:3 (choć niemal do samego końca utrzymywał się wynik 0:1), a w trakcie tego meczu rozmawialiśmy z prezesem polickiego klubu Przemysławem Korotkiewiczem.
– Do IV-ligowych rozgrywek przystępowaliście jako beniaminek, a w wyższej lidze udało się wywalczyć kolejny awans. Spodziewaliście się tego, czy piłkarze sprawili miłą niespodziankę?
– Od początku IV-ligowych rozgrywek naszym celem była walka o awans i konsekwentnie realizowaliśmy nasz plan, a awans i powrót po latach do III ligi sprawił nam dużą radość. W trakcie sezonu zdarzały się nam także wpadki, jak choćby w rundzie wiosennej porażki na Siedleckiej ze Spartą Węgorzyno 2:3 i jeszcze drastyczniejsza z MKP Szczecinek 1:5, ale przyjęliśmy to z pokorą, a najważniejsze, że potrafiliśmy się zmobilizować i utrzymać wcześniej wywalczoną przewagę.
– Co było największym atutem Chemika w zakończonym sezonie?
– Zgranie drużyny i stabilny skład, bo w ostatnich trzech latach zmian było naprawdę mało. Sztab trenerski też ma ogromny wkład w nasz sukces, a pierwszemu trenerowi Łukaszowi Borgerowi pomagał Józef Rembisz, trener bramkarzy Marek Hornowski i fizjoterapeuta Radosław Pacuła. Trzeba też koniecznie wspomnieć o mrówczej pracy naszych analityków, Ariela Szydłowskiego i Grzegorza Godlewskiego.
– Czy po awansie nie myślicie jednak o wzmocnieniu składu?
– Chcielibyśmy utrzymać kadrę, która zapewniła nam ostatnie sukcesy, ale też myślimy o trzech lub czterech wzmocnieniach. Zamierzamy przetestować kilku zawodników, w tym Pawła Iskrę ze Sparty Węgorzyno i Bartosza Gołębiowskiego z Hutnika Szczecin, a ponadto obiecującą młodzież z SALOS-u Szczecin. Muszę jednak wspomnieć też o drugiej transferowej stronie, bo nasi piłkarze, którzy tak udanie zaprezentowali się w minionym sezonie, także są zapraszani na testy, a ukraiński napastnik Nikita Wowczenko wybiera się do I-ligowej Puszczy Niepołomice.
– Jak wyglądać będą przygotowania do III-ligowych zmagań?
– Po towarzyskim meczu z Pogonią piłkarze od razu rozpoczynają zasłużone urlopy, a zajęcia wznowimy na początku lipca i trenować będziemy na własnym obiektach, między innymi w ramach tak zwanego obozu dochodzeniowego.
– Czy organizacyjnie już jesteście gotowi na III-ligowy debiut?
– Na dzień dzisiejszy jeszcze nie, bo na razie umowy z zawodnikami mamy podpisane do lipca, a nie mamy jeszcze dopiętego budżetu na nowy sezon. Pracujemy jednak nad tym, prowadząc intensywne rozmowy. Liczymy na Grupę Azoty, która już wcześniej uratowała Chemika, bo bez jej pomocy klub nie miałby prawa istnieć. Drugim wspierającym nas filarem jest gmina Police, więc mamy nadzieję, że podołamy III-ligowym wyzwaniom.
– Dziękujemy za rozmowę. ©℗
(mij)
Na zdjęciu: autorzy III-ligowego awansu. W górnym rzędzie od lewej: Błażej Ostrowski (kierownik), Nikita Wowczenko, Emil Andrzejewski, Cezary Szybka, Bartłomiej Białek, Oskar Klimkowicz, Adam Wiejkuć, Marcin Krystek, Szymon Woś, Mateusz Kowalczyk, Mikołaj Midzio, Maciej Moroza, Radosław Pacuła (fizjoterapeuta), Dominik Sasiak, Dominika Ostrowska (drugi kierownik), Łukasz Borger (trener), Krzysztof Salitra (wiceprezes) i Przemysław Korotkiewicz (prezes). W dolnym rzędzie: Szymon Kapelusz, Krystian Ziółkowski, Jarosław Jóźwiak, Paweł Odlanicki-Poczobut, Bartosz Ława, Andrzej Protasenko, Daniel Kowalczyk i Paweł Szewczykowski. Na zdjęciu brakuje: Macieja Paprockiego, Michała Serdyńskiego, Macieja Kraśnickiego oraz Michała Janickiego.
Fot. Ariel SZYDŁOWSKI