Rozmowa z Łukaszem Ostrowskim, arbitrem mistrzostw świata w plażowej piłce nożnej na Bahamach
31-letni szczeciński sędzia piłkarski Łukasz Ostrowski, jako jedyny Polak, został wyznaczony do prowadzenia spotkań mistrzostw świata w beach soccer, czyli plażowej piłce nożnej. Impreza na Bahamach rozpocznie się 27 kwietnia i potrwa do 7 maja. Arbiter z grodu Gryfa wrócił właśnie z rekonesansu na wyspach atlantyckiego archipelagu, gdzie na obiektach MŚ, jako jeden z zaledwie dwóch Europejczyków, sędziował mistrzostwa kontynentalne strefy CONCACAF, czyli Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów.
– O co walczono na turnieju CONCACAF?
– O mistrzostwo kontynentu oraz srebrny i brązowy medal, a także o dwa miejsca premiowane prawem udziału w 16-zespołowych finałach mistrzostw świata. Nie dotyczyło to jednak gospodarzy, którzy prawo finałowego startu mieli zagwarantowane regulaminem. Turniej CONCACAF traktowany był także jako generalny sprawdzian organizacyjny ludzi i obiektów przed zbliżającymi się mistrzostwami świata. Pogoda była w miarę przyjazna, temperatura około 30 stopni Cejsjusza, lecz raz, ni z tego ni z owego, nadciągnęła gwałtowna, tropikalna burza i omal nie doszło do przerwania meczu…
– Kto będzie sędziował mistrzostwa?
– Wyselekcjonowano 24 arbitrów z 6 kontynentów, w tym 8 Europejczyków, a ja jestem jedynym Polakiem, gdyż zgodnie z regulaminem, może być tylko jeden sędzia z danego kraju. Po rozgrywkach grupowych część z nas będzie musiała powrócić do domów, a ja nie chciałbym się znaleźć w tej grupie, lecz wolałbym powtórzyć osiągnięcie z rozgrywanych w 2-letnim cyklu poprzednich mistrzostw świata w 2015 roku w Portugalii, gdzie sędziowałem półfinał pomiędzy gospodarzami i obrońcami tytułu, czyli Rosjanami. Dodam, że 2015 rok był dla mnie bardzo udany, bo prowadziłem także zawody Igrzysk Europejskich w stolicy Azerbejdżanu Baku, bo beach soccer soccer aspiruje do grona dyscyplin olimpijskich.
– Czy trudno było dostać się do elitarnego grona arbitrów mistrzostw globu?
– Kwalifikacją dla sędziów z Europy były mistrzostwa naszego kontynentu, rozgrywane w ubiegłym roku we Włoszech, a spośród 16 rozjemców, awans wywalczyło 8. Oficjalna lista nominowanych ogłoszona została jednak bardzo niedawno, bo dopiero w marcu, po zakończeniu się wszystkich kontynentalnych kwalifikacji, a więc tej z moim udziałem CONCACAF oraz w Azji.
– To trochę dziwne uczucie być jedynym Polakiem na wielkiej światowej imprezie…
– Będę jedynym sędzią z naszego kraju, ale nie jedynym Polakiem, gdyż podczas udanych dla mnie ubiegłorocznych kwalifikacji europejskich we Włoszech, wielki sukces odnieśli także polscy piłkarze plażowi, zajmując I miejsce i wywalczając awans. Może mi być tym raźniej, że w szerokiej, 18-osobowej kadrze jest piłkarz szczecińskiej Stali Adam Bogacz, ale nie wiem jeszcze, czy uda mu się znaleźć w wyjeżdżającej dwunastce.
– Czy wiadomo, jak przygotowują się do startu nasi reprezentanci?
– Mam z nimi kontakt, bo byłem na zgrupowaniu kadry przed wyjazdem na dwumecz z Portugalczykami, a dobrze prognozuje zaledwie 1-bramkowa porażka z aktualnymi mistrzami świata i zwycięstwo rzutami karnymi w drugim meczu. Podczas wspomnianego obozu prowadziłem zajęcia z przepisów gry i wyjaśniałem piłkarzom różne regulaminowe zawiłości i niuanse. Nasza kadra ostro przygotowuje się do wyjazdu na Bahamy i ciepłego klimatu, gdyż już wcześniej, bo w lutym grała w turnieju w Iranie, a w marcu trenowała w Katalonii w specjalnym ośrodku dla piłkarzy plażowych.
– A jak do mistrzostw przygotowuje się sędzia?
– Nasz klimat nie pozwala obecnie na sędziowanie na plaży, więc bardzo przydał mi się wyjazd na Bahamy. Pomocne jest mi sędziowanie klasycznego futbolu na trawie, co czynię od zdania egzaminów w 2005 roku, a w środę prowadziłem III-ligowy mecz Bałtyku Gdynia z Górnikiem Konin. Natomiast o formę fizyczną dbam pod okiem lekkoatlety, 8-krotnego mistrza Polski w biegach, Grzegorza Krzoska, który opiekuje się arbitrami z ramienia PZPN. Ćwiczę więc według jego rozpiski, a polega to na bieganiu, siłowni i grupowym zajęciom cross-fit, czyli treningowi stacyjnemu, co czynię w RKF-ie, ale wiem, że wiele innych szczecińskich siłowni też ma w swojej ofercie podobne zajęcia.
– W jaki sposób rozpoczęła się przygoda z piłką na plaży?
– Gdy byłem młodym sędzią piłkarskim, z zaledwie 4-letnim stażem, dowiedziałem się, że PZPN organizuje pierwszy oficjalny kurs plażówki, a ponieważ wśród organizatorów był znany stargardzki arbiter Jerzy Broński, więc to mnie zachęciło do udziału. Kilkudniowe zajęcia w Ustce zorganizowane były profesjonalnie, a prowadził je instruktor FIFA ze Szwajcarii. Poczułem smak plaży, a już w 2012 roku zostałem sędzią międzynarodowym i ciągle buduję swoją pozycję. Nie ukrywam, że wiąże się to z atrakcyjnymi wyjazdami.
– Kolejnym z nich będą ponownie Bahamy. Kiedy to nastąpi i czy częste podróże nie kolidują z pracą zawodową?
– Na Bahamy przylatujemy prawie tydzień przed mistrzostwami, bo już 22 kwietnia, lecz nie będzie to wypoczynek, lecz wyczerpujące sesje teoretyczne i treningi kondycyjne, zakończone egzaminem dopuszczającym. Pracuję w Deutsche Banku zajmując się klientami instytucjonalnymi i tylko dzięki życzliwości oraz wsparciu pracodawcy mogę łączyć sędziowską pasję z zawodowymi obowiązkami.
– Wkrótce nastąpi więc turystyczna powtórka z karaibskich wysp…
– Powiem szczerze, że to nie wakacje i na turystykę nie ma zbyt dużo czasu, bo na mistrzowskich turniejach zwykle jest podobny rytm: mecze, odprawy, analizy i trening. Zobaczyłem jednak stolicę Bahamów Nassau, gdzie rozgrywane będą mistrzostwa świata i już czuło się atmosferą nadchodzącego championatu, bo to pierwsza oficjalna impreza pod auspicjami FIFA na Bahamach. Czuła się duże zainteresowanie, sporo było reklam i bilboardów. Nassau zamieszkuje blisko 200 tysięcy ludzi, mówiących po angielsku, bardzo życzliwych i sympatycznych, w zdecydowanej większości Murzynów, a jest też trochę Mulatów oraz Amerykanów i Brytyjczyków, bo do 1973 roku Bahamy były kolonią Wielkiej Brytanii i do dziś na drogach obowiązuje tam ruch lewostronny. Natomiast na amerykańską Florydę można samolotem dolecieć w pół godziny. Głównym środkiem transportu miejscowej ludności są właśnie małe samoloty, stateczki lub motorówki.
– A jakie tam są największe atrakcje?
– Do wielkiego portu w Nassau zawijają ogromne statki wycieczkowce, które sprawiły na mnie piorunujące wrażenie, niczym pływające miasta, ze swoimi kasynami, restauracjami, basenami, boiskami czy kortami. Bahamy to państwo wyspiarskie na Oceanie Atlantyckim, z przepięknymi plażami i krajobrazami, a w archipelagu jest około 700 wysp koralowych oraz ponad 2 tysiące wystających ponad poziom morza raf koralowych. Pływałem w oceanie, ale z braku czasu niezbyt dużo i nie napotkałem żadnego rekina, ale były organizowane wycieczki, dalej na otwarty ocean, właśnie po to, by popływać w towarzystwie rekinów, jednak takich niegroźnych… roślinożernych. Atrakcją turystyczną jednej z wysp były natomiast pływające świnie, z którymi fotografowało się mnóstwo turystów.
– Dziękujemy za rozmowę. ©℗
(mij)