Równo 44 lata temu, 31 października 1974 roku zadebiutował w reprezentacji Henryk Wawrowski, jeden z najbardziej utytułowanych piłkarzy w historii Pogoni Szczecin. W szczecińskim klubie grał w latach 1972-79, rozegrał 214 meczów i zdobył 6 goli.
W reprezentacji, jako piłkarz Pogoni rozegrał 27 meczów, zdobył srebrny medal olimpijski w roku 1976, wywalczył awans na finałowy turniej mistrzostw świata w roku 1978, ale do Argentyny nie pojechał.
Wawrowski debiutował w meczu z Kanadą. Polski zespół był oczywiście zdecydowanie lepszy, wygrał 2:0, a oba gole padły w pierwszych 10 minutach. Jednego z nich strzelił były piłkarz Pogoni, wtedy gracz Lecha Poznań, Roman Jakóbczak.
To było spotkanie, w którym w wyjściowym składzie wystąpił zaledwie jeden podstawowy piłkarz z reprezentacji z mistrzostw świata w Niemczech, które zakończyły się dla polskiej reprezentacji zajęciem trzeciego miejsca. Był nim Andrzej Szarmach, który i tak zagrał zaledwie pierwszą połowę.
To był typowy mecz dla sprawdzenia dublerów, piłkarzy wyróżniających się w meczach ekstraklasy. Wawrowski był takim piłkarzem. Choć o całej drużynie Pogoni nie dało się wtedy wiele dobrego powiedzieć.
Pogoń przed powołaniami na mecz z Kanadą zajmowała 10 miejsce w tabeli i grała bardzo nieskutecznie. W dziesięciu meczach zdobyła zaledwie pięć goli, czyli strzelała średnio jednego gola na dwa mecze. To był wynik bardzo wstydliwy.
Świetna defensywa Pogoni
Szczecinianie byli jednak świetnie zorganizowani w defensywie, w czym duża była zasługa właśnie Wawrowskiego. Pogoń w dziesięciu meczach straciła zaledwie sześć goli, najmniej ze wszystkich drużyn, co było ewenementem, bo zespół plasował się w dolnych rejonach tabeli.
25-latek tworzył wówczas czteroosobowy blok obronny z Ryszardem Malinowskim, Zbigniewem Kozłowskim i Czesławem Boguszewiczem. Każdy z nich był bardzo utalentowanym graczem, z wymienionej czwórki tylko Malinowski nie był w latach 70 powoływany do reprezentacji Polski najpierw przez Kazimierza Górskiego, a następnie przez Jacka Gmocha.
Mecz z Kanadą był szczególnie ważny dla sprawdzanych bocznych obrońców. Po mistrzostwach świata z kadry wypadł Adam Musiał, a Górski szukał jego zmiennika na lewą obronę. Wawrowski był nominalnym prawym obrońcą, na tej pozycji debiutował w meczu z Kanadą, jednak w późniejszych meczach reprezentacji występował też na lewej obronie.
Zdał egzamin
Wawrowski podczas meczu z Kanadą zdał egzamin, w kolejnych spotkaniach w roku 1975 był już podstawowym zawodnikiem w najważniejszych, eliminacyjnych do mistrzostw Europy meczach. Zagrał w Rzymie przeciwko Włochom. Był to rewanż za mecz z mistrzostw świata zakończony bezbramkowym remisem.
Wawrowski w wyjściowym składzie był jedynym nowym piłkarzem. Prócz niego zagrali wszyscy piłkarze z żelaznego składu z mistrzostw świata z Tomaszewskim, Żmudą, Gorgoniem, Deyną, Lato, Szarmachem i Gadochą. Nawet jedynym zmiennikiem w tym meczu był też etatowy zmiennik podczas turnieju mistrzostw świata – Ćmikiewicz.
Trener Górski słusznie wciąż ufał tym samym piłkarzom, z którymi osiągnął wielki sukces. Poza jednym rodzynkiem, którym był Wawrowski. On jeden zdołał się niespełna rok po mistrzostwach świata wedrzeć do elitarnej grupy podstawowych reprezentantów Polski.
Trener Górski w meczach towarzyskich testował wielu nowych graczy, szczególnie z zespołu liderującego w ligowej tabeli Ruchu: Ostafińskiego, Wyrobka, Bulę, Marxa, ale w meczach o punkty nie zmieniał praktycznie niczego.
Ograli wicemistrzów świata
W kolejnym eliminacyjnym spotkaniu Polska ograła wicemistrzów świata Holendrów 4:1 i znów dokonali tego w komplecie medaliści mistrzostw świata i Wawrowski w wyjściowym składzie. Jedyna drobna zmiana polegała na tym, że miejsce zdyskwalifikowanego wtedy Gorgonia zajął Bulzacki, który był w szerokiej kadrze w Niemczech, grał nawet w podstawowym składzie w eliminacjach do mistrzostw świata i w słynnym meczu z Anglią na Wembley zakończonym zwycięskim remisem 1:1.
Wawrowski grał też w przegranym 0:3 wyjazdowym meczu z Holandią, który zadecydował o awansie do mistrzostw Europy wicemistrzów świata. Zagrał też w zakończonym bezbramkowym remisem meczu z Włochami rozegranym na stadionie X-lecia w Warszawie.
Ostatni raz w Warszawie
Mecz z Włochami odbył się na stadionie w Warszawie po raz ostatni. Uznano, że kiepska atmosfera na tym obiekcie nie pomagała piłkarzom, stadion pozbawiony był oświetlenia, piłkarze źle się tam czuli, później przez wiele lat swoje najważniejsze mecze rozgrywali już tylko na stadionie Śląskim w Chorzowie.
Wawrowski swoją reprezentacyjna karierę zakończył w roku 1978. W ostatnim towarzyskim meczu przed wyjazdem polskiej reprezentacji na turniej mistrzostw świata do Argentyny, Wawrowski wystąpił przez pierwsze 45 minut spotkania z Bułgarią. Polska defensywa wystąpiła w składzie, jaki preferował Kazimierz Górski w latach 1975 i 76, a także Jacek Gmoch w roku 1977.
Do Argentyny. Wawrowski nawet jednak w roli rezerwowego nie pojechał, choć w eliminacjach był podstawowym graczem. Przegrał rywalizację z byłym piłkarzem Pogoni, Mirosławem Justkiem, który w Argentynie nie zagrał nawet minuty. ©℗ Wojciech Parada