17-letnia lekkoatletka MKL-u Szczecin Oliwia Sarnecka ma bardzo udany sezon, bo niedawno na Stadionie Śląskim w Chorzowie w biegu na 800 metrów wywalczyła złoty medal Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży, czyli zwyciężyła w mistrzostwach Polski do lat 18.
Zimą w Toruniu zwyciężyła w halowych mistrzostwach Polski do lat 18 w biegu na 1000 metrów, a w marcu w Żaganiu w swojej grupie wiekowej wygrała przełajowe mistrzostwa Polski, pokonując 2-kilometrową trasę pokrytą miejscami 30-centymetrową warstwą śniegu. Niedługo planuje wystąpić w Goleniowskiej Mili Niepodległości, którą wygrała przed rokiem, ale o powtórzenie sukcesu nie będzie łatwo, bo teraz startować ma cała seniorska czołówka.
– Oliwia, którą wypatrzyłem na Lekkoatletycznych Czwartkach, to wielki talent, chociaż startuje od niedawna i trenuje na razie na przysłowiowym luzie, choć ten luz w jej przypadku to 60-70 kilometrów tygodniowo, ale obciążenia są nieporównywalnie mniejsze niż czołowych seniorek – mówi jej trener Wiesław Bindaszewski. – Osiąga już bardzo dobre czasy i najważniejsze, że systematycznie je poprawia, a gdy sprawdzałem w tabelach, to ma lepsze wyniki niż w jej wieku wiele największych mistrzyń. Celowo jednak dozuję jej wysiłek i nie zwiększam obciążeń, by nie zajechać zawodniczki, bo przecież nierzadko tak się dzieje, że po utalentowanych juniorkach słuch potem ginie… Podam taki przykład, że wyraziłem zgodę, by na majowy weekend wyjechała z mamą do Turcji, choć wkrótce czekały ją ważne starty i walka o minimum na mistrzostwa Europy, później jak się okazało przegrana. Może gdyby nie pojechała do Turcji, byłoby inaczej, ale nie żałuję, bo na tym etapie kariery nie liczy się doraźny wynik, lecz rozwój. Na kolejne mistrzostwa Europy mam nadzieję, że już pojedzie, a tymczasem na Stadionie Śląskim była szybsza od finalistek ME. Mam nadzieję, że przed Oliwią czas poważnych startów w gronie seniorek, na mistrzostwach naszego kontynentu, świata czy igrzysk olimpijskich, a przed takimi imprezami oczywiście nie pozwolę już na majówki…
– Przed kilku laty myślałam o grze w piłkę nożną, a lekkoatletką zostałam przez przypadek – opowiada Oliwia Sarnecka. – W szkole czekała mnie kartkówka, a pan od wuefu powiedział, że kto chce biegać, będzie miał dzień wolny, więc od razu się zgodziłam, a po zawodach podszedł do mnie trener i dał karteczkę z informacjami, gdzie mam się zgłosić, jeśli chciałabym zacząć treningi. Zdecydowałam się po dwóch tygodniach, a treningi podobały mi się coraz bardziej, szczególnie gdy zaczęły się zwycięstwa. Przed rokiem trafiłam do kadry narodowej, ale tam były duże obciążenia treningowe i mojemu organizmowi niezbyt to służyło, bo duży wysiłek nie przekładał się na wyniki. Myślę więc, że na razie lepiej by było, gdybym wróciła pod opiekę klubowego szkoleniowca, który indywidualnie dozuje mi ćwiczenia. Problem jednak największy, że w MKL-u nie mam z kim biegać. Sofii Ennaoui praktycznie nie ma w Szczecinie, więc częściej mam rozbieganie z Marcinem Lewandowskim niż z nią. Próbowałam biegać z innymi klubowymi kolegami, ale oni wtedy nie chcą trzymać mojego tempa, lecz imponować szybkością i trudno mi ich dogonić… Sport łączę z nauką w LO CMS przy ulicy Mazurskiej, a jest to dobra szkoła, której wielu absolwentów trafia na studia wyższe. Mamy też dietetyczkę, a ja nieraz potrafię zjeść… 4 obiady. Jestem teraz na etapie dopasowywania biegania do życia, a jest ono barwne z tysiącem pomysłów, w grupie przyjaciół. Biegam szybko, mówię szybko, żyję szybko! Stawiam na sport, a największe wsparcie mam w mamie i trenerze. ©℗
(mij)