Trzeciej z rzędu porażki we własnej hali i czwartej w całym sezonie doznali koszykarze Kinga. Przegrana z Czarnymi była tym dotkliwsza, że wicemistrzowie Polski po raz drugi w sezonie nie zdobyli nawet 70 punktów. Spotkania z powodu groźnie wyglądającej kontuzji nie dokończył Isaiah Whitehead.
King Szczecin - Czarni Słupsk 68:79 (15:20, 15:17, 16:21, 22:21)
King: Myers 16, Dziewa 14, Żołnierewicz 13, Woodard 11,Whitehead 8, Nicholson 5, Brown 2, Kostrzewski 0, Meier 0, Wójcik 0.
Po raz pierwszy w sezonie King mógł w sobotnim meczu wystawić w wyjściowym składzie sześciu Amerykanów. Przed spotkaniem z Czarnymi szczeciński klub decydował się wykupić, przysługującą mu z uwagi na grę w Lidze Mistrzów, dodatkowa licencję dla obcokrajowca. Tym samym do składu mógł powrócić odsyłany ostatnio na trybuny Kassim Nicholson. Nie pomogło to jednak wicemistrzom Polski, którzy mimo zainwestowania 100 tysięcy złotych zagrali najgorszy mecz w sezonie. Dodatkowo stracili Isaiaha Whiteheada, który w jednej z akcji poślizgnął się i nabawił urazu pachwiny.
Mecz od początku nie układał się po myśli Kinga. Czarni po raz drugi w sezonie prowadzeni przez nowego trenera Robertsa Štelmahersa zaprezentowali w Netto Arenie doskonałą dyspozycję. Czarni świetnie prezentowali się w defensywie, a w ataku ich grę ciągnęło rewelacyjnie dysponowane trio - Sueing, Nowakowski i Stein. Ten ostatni, były gracz PGE Spójni zdobył 29 punktów. Nowakowski, który w poprzednim sezonie świętował srebrny medal z Kingiem, swojej byłej drużynie rzucił pięć "trójek. Sueing był aktywny w ataku i defensywie.
W Kingu nie było gracza, który potrafiłby wziąć ciężar gry na swoje barki. W pierwszych 20 minutach mnóstwo było indywidualnych akcji i zaledwie dwie asysty. Szczecinianie mieli ogromne kłopoty ze zdobywaniem punktów i w połowie meczu mieli zaledwie 30 oczek na koncie. W trzeciej kwarcie utrzymywał się ofensywny marazm Kinga i dopiero w decydującej odsłonie skuteczność poprawiła się. King po akcjach Myersa zmniejszył dystans poniżej 10 punktów, ale mądrze grający Czarni nie pozwolili sobie wydrzeć wygranej.
- Byliśmy słabi fizycznie, przegrywaliśmy grę jeden na jeden. Nasza gra opiera się na indywidualnych akcjach, a zabrakło nam spokojnej głowy i szukania gry zespołowej - komentował po meczu koszykarz Kinga Przemysław Żołnierewicz.
(woj)