Koszykarze Kinga wygrali w piątkowy wieczór pierwszy od ponad trzech i pół miesiąca mecz przed własna publicznością. Przełamanie, po siedmiu z rzędu domowych porażkach, nastąpiło w meczu z wicemistrzem Polski Śląskiem. Spotkanie miało dwa oblicza. Po słabych pierwszych 20 minutach King zdecydowanie poprawił swoją grę po długiej przerwie.
King Szczecin - Śląsk Wrocław 89:84 (20:28, 19:20, 21:10, 29:24)
King: Mazurczak 17, Cuthberston 17, Woodson 12, Meier 10, Matczak 9, Nowakowski 9, Udeze 8, Żołnierewicz 5, Borowski 2, Żmudzki 0
W pierwszych 20 minutach gra Kinga kompletnie się nie układała. Mistrzowie Polski mieli spore kłopoty w defensywie. Nie radzili sobie z indywidualnymi akcjami rywali. Głównym problemem była jednak postawa w ataku. Szczecinianie oddali przez dwie kwarty tylko 21 rzutów i mieli w tym czasie 14 strat. Choć skuteczność rzutów była na poziomie 66 procent to na półmetku meczu na koncie Kinga było zaledwie 39 punktów. Ostatnie dwa Matczak dorzucił w ostatniej sekundzie II odsłony.
Cztery "trójki" Kinga w wykonaniu Woodsona, Nowakowskiego Cuthbertsona w pierwszych minutach III kwarty pozwoliły odrobić straty z początku meczu i wyjść na kilkupunktowe prowadzenie. King zdecydowanie też poprawił defensywę, co wyraźnie utrudniło grę Śląskowi i pozwoliło wyprowadzać skuteczne kontry. Dobra gra Kinga zacięła się w ostatnich trzech minutach tej odsłony, w których szczecinianie punkty zdobyli dopiero w ostatniej sekundzie.
Decydująca kwarta była już jednak pod kontrolą King. Kolejne "trójki" dały nawet 8-punktowe prowadzenie. Śląsk choć walczył do ostatnich sekund nie zdołał zatrzymać mistrzów Polski. (woj)