Frekwencja na domowych meczach Kinga jest w tym sezonie o ponad połowę niższa niż w trakcie play-off poprzednich rozgrywek. Wpływ na to bez wątpienia ma postawa drużyny w Netto Arenie. Na własnym parkiecie mistrzowie Polski wygrali tylko dwa z dziewięciu rozegranych spotkań.
Boom na koszykówkę w Szczecinie rozpoczął się na dobre w drugiej połowie poprzedniego sezonu. Frekwencja na finałowych meczach ze Śląskiem biła absolutne rekordy. Na trybunach zasiadał wówczas komplet po 5 tysięcy widzów.
W nowym sezonie nie udało się już podtrzymać mody na koszykówkę. O ile jeszcze w swoim debiucie w Lidze Mistrzów King przyciągał tłumy kibiców, to już mecze Orlen Basket Ligi cieszą się zdecydowanie mniejszym zainteresowaniem. Średnio na mecz przychodzi zaledwie 2 tysiące fanów, a w żadnym z dziewięciu spotkań tego sezonu nie udało się pokonać bariery 3 tysięcy kibiców na trybunach. Najlepsza frekwencja była na październikowym mecze z Anwilem Włocławek. Pojedynek z liderem przyciągnął do hali 2819 widzów. Ponad 2 tysiące kibiców było jeszcze na pięciu innych pojedynkach ligowych Kinga w Netto Arenie. Na trzech pozostałych ligowych wydarzeniach było ponad tysiąc kibiców – najmniej 1036 na meczu ze Startem Lublin.
Klub od kilku tygodni zabiega o kibiców różnorodnymi promocjami. Najnowsza przed piątkowym meczem z wicemistrzem kraju Śląskiem Wrocław skierowana jest do „karnetowiczów”. Każdy posiadacz karnetu, może za symboliczną złotówkę zaprosić na mecz swojego znajomego. Czy przyniesie to pożądany efekt i czy powtórka finałów z poprzedniego sezonu wpłynie na poprawę frekwencji, przekonamy się w piątkowy wieczór.
(woj)