Rozmowa z Pawłem Kikowskim, koszykarzem Kinga Szczecin
Paweł Kikowski, laureat plebiscytu „Kuriera” na najlepszych sportowców 2018 roku, w niedzielnym meczu z Polskim Cukrem zanotował snajperski rekord sezonu. Najlepszy strzelec Kinga rzucił 27 punktów, ale nie uchroniło to szczecinian od dziewiątej porażki w sezonie.
– Na półmetku sezonu zasadniczego King ma na koncie więcej porażek niż zwycięstw. Jak ocenia pan pierwszą rundę w wykonaniu Kinga?
– Na pewno nasze wyniki i sytuacja w tabeli nas nie zadowalają. Był to jednak dla nas trudny okres. Choroba i wyjazd na leczenie trenera Budzinauskasa mocno się na nas wszystkich odbiły. Mimo to przy odrobinie szczęścia i z bardziej zimną głową mogliśmy mieć zdecydowanie lepszy bilans.
– W ostatnich kilku meczach tracicie regularnie ponad 90 punktów. Defensywa to obecnie największa bolączka zespołu?
– Koszykówka stała się bardzo szybką grą i wyniki po 60-70 punktów są już rzadkością, dlatego nie wydaje mi się, żeby defensywa była naszą słabą stroną. Możemy oczywiście poprawić pewne elementy i grać lepiej w obronie.
– Mecz z Polskim Cukrem przez blisko 30 minut był w wykonaniu Kinga rewelacyjny. Pozwoliliście sobie jednak wyrwać zwycięstwo w decydującej kwarcie.
– Graliśmy z bardzo dobrym przeciwnikiem, który nieprzypadkowo jest wiceliderem tabeli. Polski Cukier wykorzystał nasz słabszy moment w czwartej kwarcie, a dodatkowo zbiegło się to z kilkoma niespotykanymi zwykle sytuacjami na parkiecie.
– Czwarte kwarty są w ostatnim czasie największym problemem Kinga. To właśnie fatalna postawa w ostatnich minutach kosztowała was porażki nie tylko z Polskim Cukrem, Treflem i Arką. W meczu z Polpharmą przespaliście z kolei III odsłonę. Co jest przyczyną takich przestojów?
– Gdybyśmy wiedzieli, co jest tego przyczyną, to na pewno nie dopuścilibyśmy do takich sytuacji w decydujących kwartach. Musimy jednak wyeliminować z naszej gry chwile nieuwagi i w trudnych momentach zachowywać chłodniejsze głowy.
– W drużynie przed kilkoma tygodniami pojawił się nowy zawodnik z bogatym CV. Tywain McKee gra jednak mało, a w decydujących końcówkach nie pojawia się na parkiecie wcale. Czy ten doświadczony zawodnik może być receptą na nieudane końcówki w następnych meczach sezonu?
– Mając takie CV, Tywain McKee nie może być zawodnikiem z łapanki. Miał jednak trochę przerwy od koszykówki i ten dwumiesięczny rozbrat musi teraz nadrobić. Myślę, że jak z nami popracuje, będzie w dalszej części sezonu znaczącym wzmocnieniem drużyny.
– Jak widzi pan rundę rewanżową po niezbyt udanej pierwszej rundzie?
– Na pewno patrzymy w przyszłość z optymizmem. Znamy swoją wartość i wiemy, jaki mamy skład personalny. Mamy potencjał, aby grać skuteczniej i wygrywać. I nie musi to być gra widowiskowa, bo najważniejsze są zwycięstwa.
– Czy elektryzujący kibiców w regionie mecz Kinga ze Spójnią będzie dla szczecińskiej drużyny przełomem i pozwoli powrócić na zwycięską ścieżkę?
– To na pewno będzie nie lada gratka dla kibiców. A ja mam nadzieję, że wejście w rundę rewanżową będzie dla nas jeszcze bardziej udane niż inauguracja sezonu przed kilkoma miesiącami w Stargardzie.
Rozmawiał Wojciech TACZALSKI
Fot. R. Pakieser