King Szczecin - Śląsk Wrocław 79:65 (19:10, 10:18, 17:26, 33:11)
King: Brown 21, Zębski 16, Wilczek 13, Melvin 11, Fakuade 10, Thomas 3, Schenk 2, Bartosz 2, Kikowski 1, Purvis 0.
Koszykarze King przełamali złą passę w hali przy ul. Twardowskiego i w trzecim meczu w tym obiekcie w końcu odnieśli zwycięstwo. W spotkaniu ze Śląskiem podopieczni trenera Jesusa Ramireza pokazali dwa różne oblicza. Druga i trzecia kwarta były w wykonaniu Kinga fatalne, ale rewelacyjna ostatnia część dała szczecińskiemu zespołowi ważne zwycięstwo.
Szczecinianie lepiej od Śląska rozpoczęli mecz i w I kwarcie systematycznie budowali swoją przewagę. Po ośmiu minutach prowadzili już 13 punktami. Później gra Kinga kompletnie się zacięła. Skuteczność spadała z minuty na minutę, a przewaga topniała w oczach. Po 20 minutach gry w statystykach najbardziej rzucała się w oczy pozycja rzutów za trzy punkty. Na 10 prób szczecinian żadna nie była skuteczna. Trzecia kwarta nie była w wykonaniu Kinga wiele lepsza od drugiej. Nasz zespół miał wciąż ogromne kłopoty w ataku, ale dawał się Śląskowi we znaki w defensywie. To dawało nadzieją na odwrócenie źle układającego się meczu w decydującej kwarcie. King ostatnie 10 minut zagrał z ogromną determinacją i przebojowością. Poprawił skuteczność i zaczął trafiać "trójki". Osiem punktów straty do Śląska odrobił w niespełna dwie minuty, a IV kwartę rozpoczął od serii 19-0. Śląsk po takim ciosie już się nie podniósł.
Bardzo dobre zawody rozegrali w Kingu Brown i Zębski, a Wilczek zaimponował czterema celnymi "trójkami". Przeciwko Śląskowi nie zagrał ponownie kontuzjowany Lampe, a nowy nabytek Kinga Purvis przez 26 minut spędzonych na parkiecie nie oddał celnego rzutu.
(woj)