Szlagierowy mecz finalistów poprzedniego sezonu pomiędzy Kingiem i Treflem padł łupem sopocian. Szczecinianie zagrali przeciwko mistrzom Polski osłabieni brakiem Andrzeja Mazurczaka i Przemysława Żołnierewicza.
King Szczecin - Trefl Sopot 96:99 (34:22, 18:18, 24:30, 20:29)
King: Woodard 23, Dziewa 14, Myers 13, Nicholson 12, Meier 9, Kostrzewski 9, Brown 7, Kierlewicz 5, Wójcik 4,
Powtórka ubiegłorocznych finałów była niezwykle ofensywnym spotkaniem. Obie drużyny w końcowym rozrachunku otarły się o 100 punktów. King fantastycznie rozpoczął to spotkanie. Pierwsza kwartę zagrał z ponad 70-procentowa skutecznością. Szczecinian prowadził Woodard, który trafił wszystkie cztery rzuty z gry, w tym trzy "trójki". King po 10 minutach miał na koncie ponad 30 punktów i prowadził różnicą 12 oczek. Druga kwarta była już wyrównana, ale King utrzymał przewagę.
Przełom nastąpił po długiej przerwie, kiedy to Trefl zaczął dyktować warunki na parkiecie. Zdecydowanie poprawił swoją skuteczność i w 28 minucie doprowadził do remisu 68:68. King jeszcze raz odskoczył Treflowi, ale miał coraz mniej atutów. Sopocianie w decydującej odsłonie wykorzystali fakt, że wicemistrzowie Polski zostali bez klasycznego rozgrywającego. Szybki piąty faul Myersa zmusił trenera Miłoszewskiego do roszad. Zmiennicy nie byli w stanie zatrzymać rozpędzonego Trefla, który w dwóch ostatnich kwartach zdobył 59 punktów. (woj)