Rozmowa z gimnastyczką Martą Pihan-Kuleszą
SZCZECIŃSKA gimnastyczka sportowa Marta Pihan-Kulesza (UKS Kusy), która startowała na igrzyskach olimpijskich w Pekinie oraz Londynie, straciła szansę na tegoroczny start w Rio de Janeiro.
W wewnętrznych krajowych eliminacjach lepsze od niej okazały się rywalki, Katarzyna Jurkowska-Kowalska z Wisły Kraków oraz Gabriela Janik z Zawiszy Bydgoszcz i to one pojadą na rozpoczynające się 13 kwietnia zawody Test Event w Brazylii.
- Czy pozostała jeszcze jakaś, choćby minimalna szansa, wyjazdu na igrzyska olimpijskie?
- Nie ma już takiej możliwości, bo tylko na zawodach Test Event w Rio de Janeiro można walczyć o jedno miejsce dla Polski w olimpijskim wieloboju. To jednak jeszcze nie wszystko, bo ponadto nasz kraj musi wywalczyć prawo startu na igrzyskach. Definitywnie więc zostało przesądzone, że nie mam szansy wystartowania w swoich trzecich olimpijskich igrzyskach.
- Jak do tego doszło?
- Mam bardzo nieudany sezon. Pierwotną przyczyną była kontuzja naciągnięcia mięśnia przywodziciela, jakiej doznałam zimą podczas treningu na zgrupowaniu kadry narodowej. W efekcie tego urazu nie byłam w pełnej dyspozycji w marcu, a właśnie na ten miesiąc zaplanowano wewnętrzne polskie eliminacje, na które składały się zawody w austriackim Linzu, w Zabrzu i w Stuttgarcie w Niemczech. Na początku miałam gorsze notowania od rywalek z Krakowa i Bydgoszczy, a później trochę odrobiłam straty, lecz nie wystarczyło, by wyprzedzić konkurentki.
- Jak wyglądały poszczególne zawody?
- W Linzu w ogóle nie wystartowałam, bo kontuzja to uniemożliwiła, a jej skutkiem był też słaby występ w Zabrzu. W Stuttgarcie było już dobrze, ale nie byłam to jeszcze ja, z dawnych czasów. Patrząc na suche wyniki, rywalki w danym momencie były lepsze, ale uważam, że jeżeli od 13 lat reprezentowałam Polskę i nigdy nie schodziłam poniżej pewnego przyzwoitego poziomu, to w przypadku gdy raz powinęła mi się noga, zasługiwałam na danie mi drugiej szansy, a takiej nie otrzymałam. Mam żal, że źle mnie potraktowano, bo biorąc pod uwagę wszystkie fakty i okoliczności, należało mi się miejsce w zawodach Test Event.
- W takiej sytuacji chyba trzeba będzie zmienić plany startowe obecnego sezonu...
- Planów takich nie ma, bo podjęłam decyzję o zakończeniu sportowej kariery. Może gdybym była mężczyzną, mogłabym jeszcze startować przez kilka sezonów, ale uważam, jako kobieta i żona, że mając 29 lat, nadszedł wreszcie czas, by zamknąć pewien etap w moim życiu.
- Definitywnie zrywa pani ze sportem, czy też może ujrzymy panią w roli trenerki lub sędziny?
- Ze sportem nie zrywam, bo pracować będę w ośrodku The Little Gym na Bezrzeczu, w którym ćwiczenia pozbawione są jednak całkowicie elementu rywalizacji i współzawodnictwa. Trenuje się tam dla zdrowia i dobrego samopoczucia. Natomiast ze sportem wyczynowym nie chcę na razie mieć nic wspólnego. Muszę odpocząć po wszystkim, co mnie ostatnio spotkało.
- Dziękujemy za rozmowę. ©℗ (mij)
Fot. R. Pakieser