Środa, 24 lipca 2024 r. 
REKLAMA

Gimnastyka sportowa. Sport od niemowlaka (ROZMOWA)

Data publikacji: 21 listopada 2017 r. 19:48
Ostatnia aktualizacja: 21 listopada 2017 r. 19:48
Gimnastyka sportowa. Sport od niemowlaka (ROZMOWA)
 

Rozmowa ze szczecińską gimnastyczką Martą Pihan-Kuleszą

Po przyznaniu naszemu miastu organizacji mistrzostw Europy w gimnastyce sportowej (odbędą się w kwietniu 2019) utytułowana szczecińska sportsmenka Marta Pihan-Kulesza powiedziała, że chciałaby w nich wystartować. W wywiadzie udzielonym „Kurierowi Szczecińskiemu” przed igrzyskami olimpijskimi w Rio de Janeiro 2016 mówiła natomiast, że nosi się z zamiarem zakończenia wyczynowej kariery. Mówiła wtedy: „ze sportem wyczynowym nie chcę na razie mieć nic wspólnego i muszę odpocząć po wszystkim, co mnie ostatnio spotkało”. Postanowiliśmy więc porozmawiać z gimnastyczką i zapytać, co ją skłoniło do zmiany decyzji.

– Nie jest tak łatwo rozstać się ze sportem, z jego piękną otoczką, emocjami i adrenaliną na mistrzowskich zawodach…

– To normalne, że trudno zerwać z czymś, co się robiło przez całe życie, więc po pewnym odpoczynku od wyczynu, zwłaszcza w sensie psychicznym, zaczyna się tęsknić. Miałam ten oddech, bo urodziłam swoje pierwsze dziecko, a córeczka Jagna ma już 5 miesięcy. Przyznam się jednak, że już w czasie ciąży bardzo brakowało mi gimnastyki. Gdy więc tylko pojawiła się możliwość, zaczęłam troszkę ćwiczyć.

– Czy głównym impulsem do powrotu okazały się mistrzostwa Europy w grodzie Gryfa?

– To może był jeden z elementów, ale moja główna myśl była taka, że obecnie nie ma wizji rozwoju gimnastyki sportowej w naszym kraju i byłoby szkoda, gdyby nie doszło do kontynuacji dawniejszych osiągnięć. Pomyślałam, że trochę jeszcze spróbuję potrenować, by dać przykład młodszym zawodniczkom.

– Jednak czy po stosunkowo długiej przerwie i urodzeniu dziecka uda się powrócić do mistrzowskiej formy?

– Też jestem tego ciekawa, ale jeśli nie spróbuję, to się nie przekonam. Nie chcę więc składać deklaracji, rozpoczynam treningi bez zbytnich oczekiwań i nie wiem, jaką osiągnę formę. Przeprowadzam jeszcze rehabilitację kontuzjowanego barku, ale to akurat nie jest nic poważnego. Na razie ćwiczę bardzo delikatnie, ale już rozpoczęłam zajęcia na przyrządach. Trenując, korzystam z gościnnej nowej hali gimnastycznej w szkole przy ulicy Małopolskiej, bo przecież nadal jestem zawodniczką Międzyszkolnego Klubu Sportowego Kusy. Ćwiczę od trzech do pięciu razy w tygodniu po półtorej godziny, bo na tyle pozwala mi córeczka, którą zabieram ze sobą, a ona próbuje obserwować, co wyprawia jej mama.

– Mistrzostwa Europy będą pierwszym poważnym startem?

– To jest zupełnie wykluczone, bo żeby się na nie zakwalifikować, trzeba wcześniej dostać powołanie do reprezentacji Polski. Podstawą musi być mój start w mistrzostwach kraju i mam nadzieję, że może to nastąpi już w przyszłym roku, więc dopiero po tej imprezie będę mądrzejsza. Bo przecież jeszcze nigdy nie byłam w podobnej sytuacji, gdyż dopiero pierwszy raz jestem mamą.

– Czy przez minione półtora roku rozbrat ze sportem był całkowity?

– Ze sportem nie zerwałam, bo pracowałam w ośrodku The Little Gym na Bezrzeczu, który od niemal równo trzech lat prowadzę wraz z mężem Romanem Kuleszą, także gimnastykiem sportowym. Zdradzę jego sekret, że także myśli o czempionacie Starego Kontynentu w naszym mieście. Ćwiczenia w naszym ośrodku pozbawione są całkowicie elementu rywalizacji i współzawodnictwa. Trenuje się tam dla zdrowia i dobrego samopoczucia, by pracować nad własnym potencjałem, rozwijać poznawczo i społecznie oraz uczyć współpracy w grupie.

– Ośrodki o podobnej nazwie można także spotkać w innych krajach. Czy to tylko zbieżność nazw, czy też ściślejszy związek?

– Działamy na zasadzie franczyzy, a projekt pochodzi z USA, gdzie pierwszy ośrodek powstał w 1976 roku. Ze Stanów Zjednoczonych dostajemy więc na bieżąco konspekty z tematami zajęć. W Polsce są cztery takie samodzielne ośrodki, a na całym świecie jest ich naprawdę bardzo dużo. W każdym z nich zajęcia są zaś niemal identyczne i to niezależnie od tego, czy odbywają się we Francji, Australii lub na Bezrzeczu.

– Kto może u was ćwiczyć?

– Na godzinne zajęcia raz w tygodniu zapraszamy już nawet dzieci od 3. roku życia. Oczywiście starsi też są mile widziani.

– Czy 3 lata to nie za wcześnie do rozpoczynania regularnych zajęć sportowych?

– Wcale nie, a nawet dodam, że ćwiczą także młodsze maluchy, ale one mają zajęcia nieco krótsze, bo 45-minutowe i uczestniczą w nich razem z rodzicami. Tutaj bariera wiekowa wynosi zaledwie 4 miesiące, a moja 5-miesięczna Jagienka już trenuje…

– Dziękujemy za rozmowę. ©℗

(mij)

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA