TOP LIGA FUTBOLU AMERYKAŃSKIEGO: HUSARIA Szczecin – PANTHERS Wrocław 0:51 (0:7, 0:17, 0:14, 0:13)
Spotkanie rozgrywane na boisku ze sztuczną trawą przy ul. Witkiewicza toczyło się w samo południe w blasku wiosennego słońca, a na trybunach i wokół boiska zgromadziło się ponad 300 kibiców.
Szczecińscy fani mieli cichą nadzieję, że ich zespół zrehabilituje się aktualnym wicemistrzom Polski (przed dwoma laty pantery także miały srebro) za ubiegłoroczną wysoką porażkę 12:55, ale niestety, marzenia szybko się rozwiały i już na początku wrocławianie zdobyli punkty.
Pierwsza kwarta sobotniego pojedynku była jednak jeszcze w miarę wyrównana, a nawet na jej początku szczecinianie zaskoczyli rywali przechwytem Amerykanina Christiana Fostera.
Husaria podeszła pod pole punktowe panter, ale tam zatrzymała ich wrocławska defensywa. Później do głosu doszli przyjezdni, ale nasza drużyna dotrzymywała im kroku.
7-punktowa strata z pierwszej kwarty dawała nadzieje na jej odrobienie i początek drugiej części zdawał się potwierdzać optymizm, ale gdy ekipa Panthers podwyższyła na 10:0, z naszej drużyny jakby uszło powietrze i goście szybko zdobywali kolejne punkty, wygrywając ostatecznie do zera.
W Husarii wyróżnił się, grający na pozycji safety, wspomniany przez nas już wcześniej Foster, a w ataku szczególną chęć parcia do przodu wykazywali biegacze: Paweł Bęgowski, Dawid Biernat, Paweł Wroński oraz Michał Szczurowski. Tego ostatniego poprosiliśmy o ocenę spotkania.
- Dobrze zaczęliśmy mecz i pierwsza kwarta toczyła się praktycznie po naszej myśli - powiedział M. Szczurowski. - Później było już gorzej; wrocławianie byli lepsi w ofensywie, w defensywie zresztą też. No i przede wszystkim ich biegacz był nie do zatrzymania. Nam czegoś wyraźnie brakowało, głównie konsekwencji w grze, a chyba też i wiary w sukces. Nie potrafiliśmy sami siebie przekonać, że rywale to tacy sami ludzie jak my, mający identyczne kaski i podobnie trenujący. Nie da się jednak ukryć, że drużyna Panthers dysponowała w sobotę naprawdę silnym i wyrównanym składem. W ofensywie była to praktycznie reprezentacja Polski, w defensywie podobnie. A zagraniczne wzmocnienia też okazały się trafione, bo obcokrajowcy wyróżniali się na boisku. Musimy się szybko otrząsnąć i za tydzień z pewnością będzie lepiej, bo kolejny rywal powinien już być w naszym zasięgu.
Następny mecz Husaria rozegra w sobotę 9 kwietnia, również w Szczecinie na Witkiewicza, podejmując stołeczną ekipę Warsaw Sharks. ©℗ (mij)
Fot. R. Pakieser