Piątek, 15 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Nasz system robotyczny jest najnowocześniejszy na świecie

Data publikacji: 28 sierpnia 2020 r. 21:19
Ostatnia aktualizacja: 29 sierpnia 2020 r. 11:34
Nasz system robotyczny jest najnowocześniejszy na świecie
 

Rozmowa z prof. Bogusławem Machalińskim, rektorem Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie

– W szpitalu PUM na Pomorzanach zaczął właśnie działać system robotyczny Da Vinci. Czym jest Da Vinci?

– Jego prototypy stworzono jeszcze w latach 90. ubiegłego stulecia, a obecnie jest to najnowocześniejszy na świecie system chirurgii mało inwazyjnej, czyli laparoskopowej. To najbardziej precyzyjne rozwiązanie, jakie w tej chwili jest dostępne. System wykorzystuje się głównie do przeprowadzenia zabiegów ze wskazań onkologicznych. W ginekologii – tu chodzi głównie o wycięcie trzonu macicy, urologii – wycięcie prostaty – a także w chirurgii ogólnej w przypadku wskazań do wycięcia dystalnego odcinka jelita grubego. Istnieją także inne możliwe obszary robotycznej chirurgii mało inwazyjnej, jak np. operacje zastawki dwudzielnej w kardiochirurgii.

– Z czego składa się taki system?

– Z konsoli sterującej i tak zwanego robota ze stołem eliptycznym. Konsola jest dostosowana do operatora, który z jednej strony operuje tak, jakby posługiwał się normalnymi narzędziami laparoskopowymi, z drugiej jednak – robi to z pewnymi istotnymi modyfikacjami. Po pierwsze, wizja. Operator dysponuje dwiema kamerami, przypisanymi osobno do każdego oka, które dają mu możliwość oglądania obrazu trójwymiarowego. Może powiększyć obraz, tak jak sobie tylko zażyczy. Do trzymania kamery nie jest potrzebna żadna asysta. Jeden chirurg wystarczy za cały zespół. Po drugie, system wytłumia drgania. Jeśli z jakiegoś powodu chirurg wykona zbędny, gwałtowny ruch, nie będzie to mieć niekorzystnych konsekwencji, gdyż jest on wytłumiany dzięki specjalnym systemom. Po trzecie, Da Vinci posiada cztery ramiona. Dwa są przypisane bezpośrednio do operatora, trzecie z kamerami i torem wizyjnym, czwarte służy do dodatkowej interwencji. To wszystko jest bardzo wygodne i niezwykle precyzyjne. W efekcie daje warunki operacyjne z najwyższej półki.

– Rozumiem, że chirurgów trzeba było przeszkolić…

– To ważne zadanie. Ministerstwo Zdrowia przekazało nam 13 milionów złotych na tę inwestycję, a w umowie z firmą dostarczającą sprzęt znalazł się zapis, że odbędą się certyfikowane szkolenia naszych zespołów chirurgicznych, ginekologicznych, urologicznych. Mamy już przeszkoloną grupę operatorów, którzy są gotowi do przeprowadzania zabiegów. W tej chwili – 6 osób. Lekarze, którzy już zostali przeszkoleni, będą następnie stopniowo przyuczać kolejne osoby. Ważnym aspektem jest fakt, że utworzyliśmy konsorcjum z Centralnym Szpitalem Klinicznym MSWiA w Warszawie. Konsorcjum będzie prowadzić wspólne badania naukowe, wymianę doświadczeń i działania edukacyjne.

– Doprecyzowując: Da Vinci usprawnia operacje, które były już robione w PUM, czy umożliwia wykonanie nowego rodzaju operacji?

– Wszystkie operacje, które będziemy wykonywać za pomocą systemu robotycznego, były oczywiście możliwe do przeprowadzenia wcześniej, ale teraz poziom precyzji, komfortu chirurga jest o wiele większy. Druga strona medalu jest taka, że operacje z Da Vinci są droższe niż tradycyjne zabiegi laparoskopowe.

– Co zyskuje pacjent?

– Szansę na mało inwazyjny, bardzo precyzyjny zabieg, a w konsekwencji na szybki wypis do domu. Zyskuje pewność, że operacja będzie przeprowadzona przy minimalnym naruszeniu tkanek zdrowych.

– Jacy pacjenci i kiedy będą operowani za pomocą Da Vinci?

– Już od początku września będą to pacjenci do planowych zabiegów ze wskazaniem onkologicznym. Nie będą to przypadki ostre, wymagające natychmiastowej interwencji.

– Jakie, mówiąc kolokwialnie, moce przerobowe ma nowy system?

– Aparat znajduje się w nowo utworzonym Centrum Klinicznym Operacji Robotycznych PUM w szpitalu na Pomorzanach. Wymagana będzie odpowiednia logistyka, gdyż przygotowane do działań zabiegowych są zespoły z trzech różnych klinik. Zaplanowaliśmy kilka operacji tygodniowo.

– Czy naukowcy z PUM mieli do czynienia już z takimi urządzeniami?

– Tak, nasi chirurdzy i inni zabiegowcy stykali się z nimi na różnego rodzaju wyjazdach, sympozjach, szkoleniach. Na naszej uczelni takiego urządzenia nie było. Ale historia w pewnym sensie zatoczyła koło. W 1991 roku w naszej uczelni, ówczesnej Pomorskiej Akademii Medycznej, pojawiły się pierwsze zabiegi laparoskopowe. Mniej więcej w tym samym czasie startowała wtedy tylko Warszawa. Nowatorskie zabiegi związane m.in. z usunięciem pęcherzyka żółciowego, wyrostka robaczkowego czy nerki wykonywał u nas prof. Andrzej Modrzejewski. Po 30. latach znowu jesteśmy pionierami, wprowadzając robotykę w szpitalu uniwersyteckim.

– PUM jest jednym z kilku ośrodków w Polsce, które dostały taki sprzęt. Co trzeba zrobić, żeby znaleźć się w tym wąskim gronie?

– Tak jak mówiłem: ważną rolę odegrały silne tradycje laparoskopowe. Mamy dużą liczbę wykonywanych operacji. I to operacji, które kończą się bardzo dobrymi rezultatami. Oczywiście musiała także zapaść decyzja dwóch ministerstw, aby uzyskać dotację.

– Robotyzacja jest przyszłością uczelni medycznych?

– Pod kątem dobra pacjenta, komfortu i nowoczesności – bezwzględnie tak. Dobro pacjenta jest najwyższym prawem. Tak można przedstawić hasłowo naszą misję. Ważny jest także aspekt szkoleniowy. Mam tu na myśli i naszych naukowców, i naszych studentów. Dostęp do tak nowoczesnego sprzętu w prowadzonej przez nas dydaktyce przeddyplomowej jest nie do przecenienia.

– A propos studentów. Jak przebiega rekrutacja w dobie pandemii?

– Uważnie przyglądamy się sytuacji. Wszystko zdaje się iść zgodnie z planem. Kandydatów jest dużo. Proces rekrutacji, choć opóźniony, przebiega sprawnie.

– Nastał nowy minister zdrowia. Miałby pan do niego jakiś postulat?

– Oczekiwałbym wsparcia organizacyjnego, które ułatwiłoby nam prowadzenie zajęć ze studentami. Nauki medyczne to szkolenie praktyczne. Nie możemy pozwolić sobie na dłuższą metę na działania zdalne. Ćwiczenia muszą być przeprowadzane bezpośrednio. Nie przygotujemy dobrze przyszłych lekarzy, jeśli nie będą mieli kontaktu nie tylko z symulatorami wysokiej czy niskiej wierności, ale przede wszystkim z pacjentami.

– Rektor Uniwersytetu Szczecińskiego ogłosił, że w nowym roku akademickim wykłady prawdopodobnie zostaną przeprowadzone w sposób zdalny. A jak to będzie w PUM?

– Nie wykluczamy, że w nowym roku akademickim część wykładów mogłaby toczyć się w systemie e-learningowym, natomiast ćwiczenia i seminaria będą przeprowadzane w sposób tradycyjny.

– Dziękuję za rozmowę.

(as)

Fot. Everest Igor SKAWIŃSKI

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA