Pogawędka z Julią Piskrzyńską i Nadią Sadowską, które przepracowały sezon jako kelnerki w gościńcu „Ptasi zaułek” w Niechorzu
– Jak się zaczęła wasza przygoda z pracą kelnerki?
Nadia: – Dwa lata temu zaczęłam naukę w Zespole Szkół w Gryficach w Technikum Organizacji Usług Turystycznych i przybyłam do Niechorza na praktykę. Spodobało mi się i rok temu namówiłam Julię, by pracowała ze mną. Ona uczy się w tej samej szkole, ale w klasie licealnej. Szef „Ptasiego zaułka” współpracuje z naszą szkołą od dziesięciu lat.
– Po mijającym sezonie łatwiej jest powiedzieć jacy są klienci?
– Bardzo różni. Są naprawdę sympatyczni, ale też trafiają się tacy, o których chce się jak najszybciej zapomnieć. Wielu gości nie potrafi zrozumieć, że jak w pewnej chwili w lokalu robi się komplet klientów, to niekiedy stół nie jest sprzątnięty. Niedawno pewna kobieta kelnerkę za to nawyzywała, ale na szczęście siedzący przy sąsiednich stolikach stanęli w jej obronie. Klienci nie potrafią niekiedy zrozumieć, że jak jest najazd gości, to trzeba trochę poczekać. Niektórych to denerwuje, ale wielu zamawia jakiś napój i spokojnie czeka. Bywa także, że słyszymy uwagi, że jesteśmy zbyt młode i dlatego nie dajemy sobie rady. Ale… wieczorami gra muzyka i wielu gości w oczekiwaniu na posiłek tańczy.
– Bywają w „Zaułku” obcokrajowcy?
– Wiadomo, że u nas są głównie Polacy, spośród których mamy wielu stałych gości od lat. Jak są nad morzem, to nas odwiedzają. Oczywiście jest wielu Niemców, pojawiają się Szwedzi, byli Norwegowie i coraz więcej jest Czechów. Wracając do Niemców, to szczególnie ci starsi mają do nas pretensje, że nie mówimy perfekt w ich języku, ale my znamy angielski, w którym z kolei dobrze porozumiewamy się z młodszymi Niemcami.
– Co najchętniej zamawiają goście?
– Naszym kultowym daniem jest ryba sola ze szpinakiem i dodatkami. Danie to wygrało trzy lata temu konkurs na najlepsze danie na „Festiwalu śledzia” w Niechorzu. Dorsz z brokułami z pieca ma także wielu amatorów, podobnie jak pierogi domowe po ukraińsku i z mięsem. Mamy także dania dla dzieci.
– Wielu gości płaci za posiłek kartą kredytową, co każe przypuszczać, że napiwki was omijają. Jak to wygląda w praktyce?
– Goście płacą najczęściej kartą, ale zostawiają napiwek w różnej wysokości, najczęściej zwyczajowe dziesięć procent. Są jednak tacy, którzy płacąc gotówką, czekają na resztę nawet w wysokości trzech-czterech zł i kilkudziesięciu groszy.
– Kończy się lato i co dalej?
– Czas wracać do szkoły i zapewne za rok tu wrócimy, bo praca z ludźmi ma swój urok. Nie ma monotonii, każdy dzień jest inny, a czasami zdarzała nam się różnica zdań z szefem, ale potem szybko sprawę wyjaśnialiśmy.
– Dziękuję za pogawędkę i do zobaczenia za rok. ©℗
Gawędził i zdjęcie wykonał Mirosław KWIATKOWSKI