– Czy intuicja panu podpowiadała, że film „Twój Vincent” otrzyma nominację do Oscara?
– To było ogromne wyzwanie dla wszystkich, którzy byli zaangażowani w tworzenie tego filmu, zatem byłem pewny, że ten wysiłek się kiedyś opłaci. No i mamy nominację. Wszyscy się bardzo ekscytują Oscarami czy Złotymi Globami, czyli amerykańskimi nagrodami filmowymi, tymczasem w cieniu pozostaje zdobycie przez nasz film Europejskiej Nagrody Filmowej. A jest to przecież ogromne osiągnięcie. Film został zaprezentowany na największym na świecie festiwalu filmów animowanych w Annecy we Francji. To był bardzo dobry start naszej produkcji. Wtedy zaczęła się długa podróż filmu, bowiem jest to najszerzej dystrybuowany film w historii kina. Zakupiono go do 135 krajów.
– Ponad setka osób różnej narodowości brała udział w realizacji filmu, w tym pan i jeszcze dwoje szczecinian. Jak udało się panu dostać do tego elitarnego grona?
– Tak, poza mną jeszcze szczecinianie – Iga Oliwiak i January Misiak. Z Januarym miałem przyjemność chodzić do Liceum Plastycznego w Szczecinie. On jest świetnym rysownikiem i twórcą komiksów. Jak zacząłem pracę przy filmie? Dostałem od przyjaciółki ogłoszenie zamieszczone w gazecie o poszukiwaniu malarzy do pracy przy filmie animowanym. Ten nabór odbywał się tak, że trzeba było wysłać swoje portfolio malarskie, w którym zwracano uwagę choćby na to, czy dana osoba potrafi na przykład malować twarze i pejzaże. W tym portfolio nie chodziło o to, żeby umieć od razu malować w stylu van Gogha. Zostałem zatem zaproszony do testów po dostarczeniu portfolio, potem było półtoramiesięczne szkolenie na animatora malarskiego. Ważna była sprawność malarska. Musieliśmy się nauczyć zręcznej stylizacji, czemu służyły tworzone przez nas kopie, ale już w samym filmie nie było jedynie kopiowania czy podrabiania van Gogha. Denerwują mnie zresztą pytania: „jak to jest malować jak mistrz?”. Nie na tym polegała praca przy filmie.
– No właśnie, proszę zdradzić, jak powstawały kolejne fragmenty filmu.
– Najpierw powstał materiał w formie filmu fabularnego, który był tworzony w studiach filmowych w Londynie i we Wrocławiu. Materiał do części kolorowej w stylu van Gogha powstawał w Londynie, materiał czarno-biały we Wrocławiu. Następnym etapem było tworzenie animacji malarskiej na podstawie nagranego już materiału, co obejmowało także malowanie tła w stylu Van Gogha do scen z aktorami, które niejednokrotnie kręcone były na zielonym tle (Green screen). Stylizacji aktorów dokonywaliśmy według postaci z portretów Vincenta van Gogha. ©℗
Cały wywiad w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 2 lutego 2018 r.
Rozmawiała Monika Gapińska
Fot. arch.