To był wieczór Sylwii Różyckiej, aktorki, która fantastycznie wcieliła się w postać Edith Piaf - i zachwyciła wykonaniem piosenek tej artystki! - w nowym spektaklu Teatru Polskiego pt. „Piaf". W sobotę odbyła się premiera tego przedstawienia - na Scenie na Łasztowni wspomnianej instytucji.
Na ulicy, przed wejściem do nocnego klubu, śpiewa Edith Gassion i oczekuje od przechodniów datków. Na dziewczynę i jej silny głos zwraca uwagę właściciel klubu Louis Leplée, który proponuje jej występy i wymyśla dla niej sceniczne imię: Piaf (franc.: wróbelek), bo wygląda jak mały wróbel, jak pisklę. To przełomowa chwila w życiu niewysokiej, brzydkiej, ordynarnej, brutalnie odrzuconej przez bliskich, obdarzonej niezwykłym głosem dziewczyny. To jedna z pierwszych scen w sztuce Pam Gems, wystawionej przez szczeciński zespół artystów, a w reżyserii Jana Szurmieja, dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu.
Sztuka jest portretem wybitnej francuskiej artystki ukazującym ją nie tylko w świetle reflektorów, ale i za kulisami, w życiu prywatnym. Widzowie są zatem świadkami kariery piosenkarki, jej problemów z nałogami - narkotykami i alkoholem, rozrzutnością, przez którą raz jest bogata, a kiedy indziej nie stać ją na wynajęcie mieszkania. Na scenie przewija się też sporo mężczyzn, których Edith szaleńczo kochała, jak bokser, który zginął w katastrofie lotniczej, ale i kochankowie „na chwilę", często dużo od niej młodsi. W sztuce pojawiają również znane postaci show-biznesu, jak przyjaciółka Piaf - Marlena Dietrich oraz francuscy artyści - Yves Montand czy Charles Aznavour (wielkie brawa dla Olka Różanka za tę rolę!).
Piaf to życiowa rola Sylwii Różyckiej. Artystka doskonale sprawdziła się odtwarzając postać francuskiej pieśniarki, pokazując ją od czasów młodości, aż do starości, kiedy ta stała się już wrakiem człowieka - po wieku wypadkach samochodowych, zniszczona chorobami i alkoholizmem, przykuta do wózka inwalidzkiego. W spektaklu zabrzmiało kilkanaście piosenek Piaf, z których każdy był majstersztykiem w wykonaniu szczecińskiej aktorki. To, że Sylwia Różycka dobrze śpiewa, od dawna wiedzieli wszyscy teatromani, bowiem wielokrotnie mogliśmy się o tym przekonać przy okazji rozmaitych produkcji Teatru Polskiego. Natomiast sobotnia premiera udowodniła, że aktorka jest wokalistką wybitną, a jej wykonanie kultowych już przecież piosenek, wprawiło w zachwyt publiczność. Na popremierowym bankiecie mówiło się tylko o jej roli i śpiewie, niesamowitym, niezwykle emocjonalnym, wzruszającym i powodującym ciarki na ciele.
Warto dodać, że aktorom na scenie towarzyszy zespół grający muzykę na żywo, pod kierunkiem Krzysztofa Baranowskiego.
Najbliższe spektakle „Piaf" zaplanowano dopiero na 15 i 16 lutego. Warto się wybrać!
(MON)
Fot. Dariusz Gorajski